„Mam na imię Jutro” [RECENZJA]

Ten tajemniczo brzmiący tytuł przykuwał moją uwagę już od dawna, ale nie słyszałam praktycznie żadnych opinii dotyczących tej książki. Kiedy ukazała się ona w serii Butikowej wydawnictwa Albatros, była to dla mnie wystarczająca rekomendacja, aby po nią sięgnąć. 

 

Mam na imię jutro to historia psa, który na przestrzeni wieków poszukuje swojego Pana, przemierzając cały świat. Właściciel uczynił go nieśmiertelnym, lecz pewnego dnia ich ścieżki się rozdzieliły. Bezgraniczna miłość zwierzaka i ogromna determinacja sprawia, iż pokona wszelkie przeszkody, żeby uratować swojego Pana. W ten sposób czytelnik zostaje wciągnięty w podróż po dworach, polach bitew i innych zakątkach, aby poznać prawdę o ludzkiej naturze. 

 

Niezwykle wyjątkowe jest przedstawienie świata, w którym rządzą ludzie, z perspektywy zwierzaka. Jutro jest wesołym psiakiem, pełnym nadziei i miłości. Przemierzając wiele etapów i miejsc, spotyka na swojej drodze ludzi, którzy, chociaż potrafią kochać, są w większości niezwykle okrutni. Niestety przeczytanie tej książki przynosi niezbyt pozytywne refleksje wobec postaw człowieka. Autor wykorzystał wyśmienicie spojrzenie psiaka, który wierzy, iż wciąż czeka gdzieś na niego szczęście. 

 

Chociaż podróż wraz z Jutrem jest wyjątkowa, to nadążanie za przeskokami czasowymi jest niezwykle wymagające. Niestety, w sposobie prowadzenia narracji jest wiele elementów sprawiających, iż całość szybko przytłacza. Sama często odkładałam lekturę, aby odetchnąć i wrócić do czytania w pełnym skupieniu. 

 

Pomimo tego, historia ma w sobie wiele wątków ponadczasowych, które zostały dobrze przedstawione. Śmiało mogę powiedzieć, iż jest to pozycja obowiązkowa dla miłośnika psów, gdyż właśnie przemyślenia głównego bohatera najbardziej mnie w niej urzekły. 

 

Tytuł: Mam na imię Jutro 

Autor: Damian Dibben

Data premiery: 09.11.2022

 

Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Albatros.