"XII", tom 3 [RECENZJA]

Trzeci tom serii XIII kontynuuje opowieść o mężczyźnie bez tożsamości, uwikłanym w sieć spisków i tajemnic. Choć od premiery dwóch pierwszych tomów minęła dłuższa chwila, to gdy tylko zaczniecie czytać następny tom, to od razu wszystko wybaczycie Egmontowi.

Główny bohater, znany jedynie jako XIII, cierpi na amnezję i próbuje odkryć swoją prawdziwą tożsamość. W miarę postępów śledztwa odkrywa, że jest zamieszany w zabójstwo amerykańskiego prezydenta, a jego ciało zdobi tajemniczy tatuaż z numerem „XIII”. Akcja rozgrywa się głównie w Stanach Zjednoczonych, a fabuła inspirowana jest Tożsamością Bourne’a. Mniej więcej tyle pisze polski dystrybutor, więc i ja nie będę Wam zdradzał wielu nowych szczegółów

Ten tom wyróżnia się złożoną fabułą i licznymi zwrotami akcji, których wcześniej było dużo, ale tu jest jeszcze więcej. Van Hamme rewelacyjnie buduje napięcie, wprowadzając czytelnika w świat pełen spisków, tajnych organizacji i politycznych intryg. Momentami tempo zwalnia, co może prowadzić do zagubienia w gąszczu postaci i wątków, jednak szybko zostaniecie rekompensatę w postaci satysfakcjonującego rozwinięcia historii.

Rysunki Vance’a nadal doskonale oddają atmosferę thrillera. Szczegółowe kadry, realistyczne postacie i dynamiczne sceny akcji sprawiają, że komiks czyta się z zapartym tchem. Kolorystyka utrzymana jest w stonowanych barwach, a to mistrzowsko podkreśla mroczny klimat opowieści.

Mamy tutaj znakomitą kontynuację dobrej serii, która zadowoli zarówno fanów gatunku. To opowieść o poszukiwaniu tożsamości, zdradzie i walce o prawdę, która wciąga i nie pozwala się oderwać aż do ostatniej strony. Ja jestem za i mam tylko nadzieję, że w przyszłości Egmont będzie wydawał to nieco częściej, bo przerwy po kilka miesięcy trochę spowalniają zainteresowanie.

Komiks otrzymałem od wydawnictwa Egmont na mocy współpracy reklamowej.