Premier League: spotkanie na szczycie - Liverpool vs Manchester United
Ben Sutherland/Flickr

Premier League: spotkanie na szczycie - Liverpool vs Manchester United

  • Dodał: Izabela Szukowska
  • Data publikacji: 17.01.2021, 13:30

W niedzielne popołudnie czeka nas spotkanie na szczycie. Obecny mistrz Anglii podejmie pretendentów do tytułu, Manchester United. Stawka w hicie 19. kolejki Premier League jest wysoka. Zwycięstwo Czerwonych Diabłów będzie równoznaczne ze zdobyciem sześciopunktowej przewagi nad The Reds. Z drugiej strony – komplet oczek Liverpoolu przerwałby ich ostatnią złą passę i umocnił pozycję w tabeli. 

 

Biorąc pod uwagę mecze we wszystkich rozgrywkach, zespoły zagrają przeciwko sobie po raz 205. W ogólnym rozrachunku to drużyna z Manchesteru wypada lepiej - 80 wygranych, 57 remisów i 67 porażki. Spoglądając jednak na dziesięć spotkań wstecz, ekipa z Old Trafford może pochwalić się tylko jednym zwycięstwem, w marcu 2018 roku (2:1). Dane statystyczne przechylają szalę korzyści na stronę gospodarzy nie tylko w tym aspekcie. Ostatni triumf przyjezdnych na Anfield miał miejsce dokładnie pięć lat temu, 17 stycznia 2016 roku, a gola na wagę zwycięstwa zdobył Wayne Rooney, który w ostatnich dniach oficjalnie zawiesił buty na kołku. I choć 12 miesięcy temu, gdy Jurgen Klopp stanął ramię w ramię z Ole Gunnarem Solskjaerem, pokonał jego podopiecznych 2:0, nie ma gwarancji, że w niedzielę zdoła osiągnąć podobny rezultat.

 

W sezonie 2019/20 Liverpool był niemal niepokonany. Gnał po upragnione od 30 lat trofeum, wzbudzając postrach wśród innych. Ostatnie tygodnie pokazują, jak wiele się zmieniło. Mistrzowie Anglii zajmują trzecie miejsce na podium, zdobywając zaledwie dwa oczka w trzech ostatnich pojedynkach. W niedawnych czterech meczach polegli z Southamptonem (0:1) oraz podzielili punkty z Newcastle i West Bromem. Mecz rozgrywany w ramach III rundy FA Cup przyniósł wysokie zwycięstwo (4:1) nad Aston Villą, jednak Lwy z powodu licznych zachorowań zmuszone były wystawić jedenastkę złożoną z graczy poniżej 23 roku życia. Można tylko zgadywać, iż kibice The Reds czuli niedosyt. Gdyby w niedzielę zespół z miasta Beatlesów uległ pod naporem rywali, byłby to pierwszy od 1993 roku raz, kiedy zaliczyłby dwukrotną porażkę w lidze po Nowym Roku. Co więcej, na rodzimym stadionie ekipa nie uległa od 67 meczów (od kwietnia 2017), choć tym razem, jak zazwyczaj w tym sezonie, zagrają bez dwunastego zawodnika - tłumu fanów wypełniających trybuny. 

 

Niemiecki menadżer zmaga się z licznymi kontuzjami swoich piłkarzy. Na murawie, prawdopodobnie do końca sezonu, nie zobaczymy Virgila van Dijka oraz Joe Gomeza. Wykluczony jest także 24-letni lewy obrońca, Konstantinos Tsimikas. Wątpliwy jest występ w niedzielę Diogo Joty, a także Naby'ego Keity, którzy co prawda wrócili do treningów zespołowych, jednakże mogą nie być w pełni gotowi do starcia przeciwko Czerwonym Diabłom. Najczęściej omawianą pozycją Liverpoolu jest środkowy obrońca obok Fabinho. Trener mógłby przesunąć w rozstawieniu kapitana, Jordana Hendersona, zdaje się jednak, iż bardziej potrzebny będzie na linii pomocy. W Birmingham nie najlepiej wypadł Rhys Williams, głównie ze względu na brak dużej szybkości. Może to być słaby punkt Liverpoolu.

 

Czerwone Diabły przeżywają renesans. Pierwszy raz po okresie świąteczno-noworocznym, odkąd na zasłużoną emeryturę przeszedł Sir Alex Ferguson, zespół rozpoczyna klasyfikację Premiership. Zasługą takiego stanu rzeczy jest 11 wygranych od 7 listopada. Red Devils stawili czoło m.in. Evertonowi (3:1), Świętym (3:2), czy Leeds (6:2). Ostatnio, gdy kluby występujące w czerwonych barwach rywalizowały o mistrzostwo w Anglii, szeregi gości zasilał Cristiano Ronaldo, a polska wersja Facebooka dopiero zaczęła raczkować (był to sezon 2008/09). Manchester wygrał niedawno trzy spotkania pod rząd. Na dziesięć - przegrał tylko raz. Fakt ten zdecydowanie podgrzewa atmosferę przed niedzielnym pojedynkiem. Gorąco w mediach jest także za sprawą słów Jurgena Kloppa, który zarzucał arbitrom sędziującym mecze rywali, iż dyktują MU zadziwiająco dużo rzutów karnych (co ciekawe, jest to liczba o jeden stały fragment gry mniejsza niż Liverpoolu). Pomówienia zdementował angielski sędzia, Mark Clattenburg. Pomijając iskrzenie na stopie klub-prasa, należy wspomnieć o lukach w składzie norweskiego szkoleniowca. Poza ławką rezerwowych znajdą się Facundo Pellistri oraz Marcos Rojo. Kontuzji po spotkaniu z Burnley uniknął  Nemanj Matić. Cieszyć będzie fakt powracającego Edinsona Cavaniego, zawieszonego wcześniej na dwa tygodnie. Mocnym ogniwem w drużynie będzie Bruno Fernandes, którego dorobek w tym sezonie liczy 11 bramek i 7 asyst. Manchester United ma silne argumenty za tym, by podbić Anfield, jednak czy to się uda?


Jak mawia klasyk Andrzeja Twarowskiego, "siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy..." w niedzielę o 17.30.