EBL: Legia ogrywa Start po wyrównanym meczu

  • Dodał: Krystian Stefaniuk
  • Data publikacji: 26.02.2021, 19:38

Po dłuższej przerwie wróciły rozgrywki Energa Basket Ligi. W piątkowym meczu warszawska Legia podejmowała ekipę Startu Lublin. Faworytem spotkania na pewno byli legioniści, mecz odbywał się na ich terenie i po kilku bladych występach zobligowani byli do poprawy stylu i wyników. Mecz zakończył się zwycięstwem drużyny gospodarzy.

 

Było to spotkanie 26. kolejki rundy zasadniczej Polskiej Ligi Koszykówki. Obie drużyny walczą o udział w fazie play-off i raczej nic im już tego nie odbierze. Legia swoje ostatnie ligowe spotkanie przegrała. Zawodnicy trenera Wojciecha Kamińskiego musieli uznać wyższość, sąsiadującej w tabeli, Stali Ostrów Wielkopolski. Nie popisali się również w Pucharze Polski, gdzie doświadczyli wysokiej porażki z rąk sopockiego Trefla. Mecz ze Startem mógł być dobrą okazją na przełamanie, lublinianie są na podobnym poziomie do Wojskowych, z Pucharem Polski pożegnali się na tym samym etapie, tylko w nieco lepszym stylu. W lidze spisują się w kratkę, kiepsko radząc sobie z górną częścią tabeli. Czekało nas jednak ciekawe i wyrównane spotkanie.

 

Spotkanie rozpoczęło się od wielu niedokładności. Przez kilka akcji żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć punktów. Kiepsko grał Yannick Franke, który nie trafił trzech rzutów z dystansu, marnując akcje kolegów. Obie drużyny grały bardzo szybko, nie tracąc czasu. W ciągu 24-ech sekund mogliśmy niejednokrotnie oglądać kilka akcji. Dobrze prezentowali się Jamel Morris z Legii oraz Devin Searcy po stronie Startu. Po dość wyrównanych pierwszych minutach Legia zaczęła odjeżdżać ekipie z Lublina. Gospodarze byli skuteczniejsi w ataku, bardziej solidni w obronie, co zaowocowało siedmioma punktami przewagi po pierwszej odsłonie.

 

W drugiej kwarcie lublinianie zaczęli odrabiać straty, lecz mieli bardzo niską skuteczność i problemy w ataku, a ich punkty wynikały raczej z błędów Wojskowych niż z dobrej gry. Obie drużyny popełniały sporo błędów ofensywnych. Faule w ataku, przekroczenie czasu trzech sekund czy zbieranie „czap”. Złych zagrań było sporo, co psuło odbiór meczu. Start jednak potrafił skrócić dystans do jednego oczka i mimo wielu niedoskonałości mecz był wyrównany i zaczął być ciekawy. W drugiej części kwarty obie drużyny poprawiły atak, a Start wyszedł na prowadzenie dzięki Yannickowi Franke, który w końcu celnie próbował z dystansu. Na przerwę w lepszych nastrojach schodzili przyjezdni, przeważając jednym punktem.

 

Jeśli ktoś się spodziewał odmienionych drużyn po chwili odpoczynku, to bardzo się pomylił. Analogicznie do początku spotkania, skuteczność była obca obydwu zespołom. Po kilku minutach gospodarzom udało się doprowadzić do remisu i objąć ponownie przewagę. Mecz wciąż pozostawał na styku, chwilę później Start wyrównał stan rywalizacji. Bardzo dobrze w obronie spisywali się Dariusz Wyka i Jakub Karolak, którzy popisali się kilkoma efektownymi blokami. Po trzeciej kwarcie mieliśmy po raz pierwszy remis po którejś z części. Wszystko miało się rozstrzygnąć w ostatniej odsłonie.

 

Dobrze zaczęli ostatnie dziesięć minut legioniści. Karolak punktował zza linii 6,75 m., wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Tym samym sekundy później odpowiedział Damian Jeszke i znów mieliśmy remis. Początek czwartej kwarty to koncert trójek. Ponownie trafił Morris (Legia) i za chwilę to samo zrobił Kamil Łączyński (Start). Pięć minut ostatniej odsłony meczu było ciekawsze niż trzydzieści pierwszych. Na prowadzenie wychodzili raz jedni, raz drudzy. Żaden z zespołów nie potrafił uciec drugiemu na kilka punktów. Duży błąd na 17 sekund przed końcem popełnił Nickolas Neal, który nie złapał podania Karolaka, co mogło kosztować Legię zwycięstwo. Ostatnia akcja należała do Startu. Lublinianie jednak nie potrafili tego wykorzystać i wyjeżdżają z Warszawy na tarczy.

 

Mimo wielu błędów, niedokładności i posuchy w ataku po każdej stronie przez dużą część meczu, to spotkanie można zaliczyć do interesujących. Którakolwiek z drużyn nie zainkasowałaby pełnej puli, to zrobiłaby to sprawiedliwie, a czwarta kwarta to pokaz solidnej koszykówki. W tym starciu lepsza była ekipa warszawskiej Legii, która prawdopodobnie utrzyma się w pierwszej czwórce przed fazą play-off.

 

Legia Warszawa – Start Lublin 74:72 (18:11, 12:20, 17:16, 27:25)

 

Legia Warszawa: Morris 26, Karolak 13, Kulka 12, Lichodiej 9, Neal 4, Kamiński 4, Medford 4, Watson 2, Linowski 0, Kuźkow 0, Wyka 0.

 

Start Lublin: Searcy 18, Dziemba 10, Łączyński 10, Laksa 10, Jeszke 9, Franke 8, Ware 4, Borowski 3, Szymański 0, Dorsey-Walker 0.