EURO 2020: polski sen zamienił się w koszmar – porażka w pierwszym meczu

EURO 2020: polski sen zamienił się w koszmar – porażka w pierwszym meczu

  • Data publikacji: 14.06.2021, 19:55

Po ponad dwóch latach od pamiętnego mundialu w Rosji polska reprezentacja narodowa w piłce nożnej znowu przyjechała na dotychczas niegościnną, rosyjską ziemię. Słoneczna aura i atmosfera zbudowana przez polskich kibiców nie wystarczyła do tego, by przełamać obronę skazywanych na porażkę Słowaków. Mistrzostwa zaczynamy od przegranej, a nasza sytuacja stała się więcej niż trudna.

 

Pierwszą niespodziankę w meczu zafundował nam Paulo Sousa już przed rozpoczęciem spotkania – wbrew pojawiającym się przewidywaniom, pierwsza jedenastka odbiegała kadrowo od założeń do których „przyzwyczaiły” nas mecze sparingowe. Zniknęły wahadła, a formacja przeszła do klasycznego 4-3-3, gdzie nasi zawodnicy przyjęli bardziej standardowe role.

 

Akt I: błędy, niedokładność, niewidoczność

 

Mecz rozpoczęła drużyna Słowacji, ale bardzo szybko okazało się, że obie drużyny są świadome stawki: w ciągu dwóch pierwszych minut spotkania byliśmy świadkami kilku fauli po obu stronach, nie zabrakło również potknięć i niedokładności w rozegraniu. Nie przeszkodziło to jednak Polakom w odważniejszym otwarciu, kiedy to praktycznie cały blok pomocy wysoko podszedł do linii ataku, wymieniając między sobą futbolówkę. Widać też było głód Roberta Lewandowskiego – nasz najlepszy zawodnik od samego początku szukał dla siebie okazji, ale dwukrotnie piłka odbiła się od dobrze interweniujących rywali. Główna teza, została dzięki temu zweryfikowana: zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami trenera nasza drużyna miała grać odważniej, silnie naciskając na rywala.

 

Dobrym prognostykiem była sytuacja z 11. minuty spotkania, kiedy po koronkowej wymianie podań w prawym sektorze boiska, wysoko podszedł Jóźwiak, który wrzucił miękkie dośrodkowanie w pole karne Słowaków – niestety piłka poleciała zbyt daleko i od swojej bramki zaczynali Słowacy, którzy wyraźnie próbowali rozgryźć zamysł taktyczny Polaków. Gorąco zrobiło się w 14. minucie spotkania, kiedy po długim rozegraniu pod „szesnastkę” Polaków podeszli rywale i… podjął próbę płaskiego strzału na krótki słupek. Jednakże Szczęsny był na posterunku i do końca asekurował niecelne uderzenie.

 

Niestety nasza próba agresywnej gry, przyniosła znany już problem – luki w obronie, które zapraszały przeciwników do kąsania. W 18. minucie, kiedy po wykorzystaniu błędu w kryciu Jóźwiaka i Bereszyńskiego, w pole karne wbiegł Mak, który znów strzelał na krótki słupek z ostrego kąta. Piłka odbita od słupka trafiła w plecy Wojtka Szczęsnego i zatrzepotała w siatce, a Polska już musiała odrabiać straty.

 

Od utraty bramki wróciły nasze demony: wolne rozegranie, brak kreatywności i całkowite wyłącznie Lewandowskiego. Słowacy natchnieni zdobytą bramką szukali swoich kolejnych szans, choć uderzenia były niecelne albo interweniował nasz golkiper. Z kolei to nasi zawodnicy musieli biegać za piłką, pojawiła się niepewność i błędy indywidualne. Kilka strzałów na bramkę było zupełnie niecelnych, a linia pomocy zniknęła jak zaczarowana.

 

Akt II: walka

 

Wygląda na to, że w przerwie spotkania Paulo Sousa znowu odprawił nad kadrą swoje czary, gdyż tuż po gwizdku inaugurującym drugą część spotkania do ataku rzuciła się nasza reprezentacja, a bezwzględną egzekucją z bliskiej odległości popisał się Karol Linetty. Tym razem to Słowacy zostali całkowicie zaskoczeni i to oni musieli szukać sposobu na Polaków. Wybór padł na środek najprostszy - agresywną grę defensywną. W 58. minucie faulowany przed polem karnym był Maciej Rybus, dzięki czemu Polacy stanęli przed szansą na bramkę z rzutu wolnego. Uderzać próbował Robert Lewandowski, ale niestety za nisko i piłka odbiła się od muru.

 

Biało-czerwone uderzenie z czasem osłabło, a potem kompletnie się załamało: w 62. minucie nieprzepisowo zatrzymywał rywala w środku boiska Grzegorz Krychowiak. Sędzia wyciągnął drugi żółty kartonik i w rezultacie nasz pomocnik musiał opuścić boisko, co znacznie skomplikowało sytucję zawodników Paulo Sousy. Kolejny cios przyszedł szybko, bo już w 68 minucie Słowacy rozgrywali rzut rożny. Piłka poszybowała w pole karne, gdzie mimo gęstego ustawienia Polaków przytomność umysłu wykazał Milan Skrinar. Defensor przymierzył i precyzyjnym strzałem na krótki słupek pokonał po raz drugi Szczęsnego. Znów zaczęła się pogoń za wynikiem.

 

Portugalski selekcjoner w 74. minucie postanowił wprowadzić zmiany w postaci zawodników wahadłowych: boisko opuścili Karol Linetty i Maciej Rybus, za których zameldowali się Przemysław Frankowski i Tymoteusz Puchacz. Słowacy znów odzyskali rezon i pewniej zaczęli rozgrywać akcje, skutecznie izolując naszych piłkarzy od dostępu do piłki. Znów wyprowadzając akcję byliśmy nieskuteczni, a groźnie zapowiadającą się akcję planowali oponenci. Szczęśliwie "Puszka" przeciął tor biegu Słowaka i zneutralizował niebezpieczną okazję.

 

Ostatnie dziesięć minut meczu było odpowiednikiem pierwszych dziesięciu - gra w środku pola, próby wyjścia Polaków do ataku i agresywne odbioru Słowaków. Mimo szans z rzutu rożnego, znów nie potrafiliśmy stworzyć zagrożenia. Szansę na ostatnie minuty gry dostali: Świderski i Moder, którzy zmienili Zielińskiego i Klicha. W odpowiedzi trener naszych sąsiadów, ściągnął z boiska dwóch zmęczony, ofensywnych zawodników, których zastąpili świeżsi koledzy z rezerwy. W 90. minucie z rzutu wolnego głęboko dośrodkowywał Moder, po małym chaosie do piłki dopadł Bednarek, który dwukrotnie próbował uderzać. W jednej z ostatnich akcji meczu sprzed 16 metra próbował uderzać Świderski, ale piłkę sparował i wyłapał dysponowany Dubravka.

 

Epilog: Polacy nic się nie stało...

 

Gorzkie rozczarowanie to chyba najkrótsze podsumowanie tego, co kibice mogą odczuwać po tym spotkaniu. Wnioski po pierwszym meczu grupowym są zasadniczo podobne do tych, które już wcześniej pojawiały się po meczach towarzyskich: reprezentacja wciąż ma sporo do poprawy. Szwankuje dynamika, podania są niedokładne, akcje w obronie są zbyt nerwowe i niepewne, celnych strzałów jak na lekarstwo. Nasza sytuacja przed meczem z Hiszpanią, i tak trudna ze względu na kaliber rywala, skomplikowała się jeszcze bardziej po odesłaniu z boiska Krychowiaka. Oby nasz udział w turnieju nie zakończył się na klasycznych meczach: otwarcia, o wszystko i o honor.

 

PolskaSłowacja 1:2 (0:1)

Bramki: 18’ Szczęsny (OG), 46' Linetty - 69' Skrinar

Polska: Szczęsny – Bereszyński, Glik, Bednarek, Rybus (74' Puchacz) – Linetty (74' Frankowski), Krychowiak, Klich (85' Moder) – Jóźwiak, Lewandowski, Zieliński (85' Świderski)

Żółte kartki: 22’ Krychowiak

Czerwone kartki: 62' Krychowiak

Słowacja: Dubravka – Pekarik (79' Koscelnik), Satka, Skrinar, Hubocan – Haraslin (86' Duric), Kucka, Hromada (79' Hrosovsky), Mak (86' Suslov) – Duda (92' Gregus), Hamsik

Żółte kartki: 20’ Hubocan

Sędzia: O. Hategan

Arena: Stadion Kriestowskij