Wojna nigdy się nie zmienia. „Company of Heroes 3” [RECENZJA]
store.steampowered.com

Wojna nigdy się nie zmienia. „Company of Heroes 3” [RECENZJA]

  • Dodał: Sebastian Sierociński
  • Data publikacji: 16.03.2023, 02:34

Przyznaję z ręką na sercu - nigdy nie byłem wielbicielem gier z gatunku RTS. Strategie czasu rzeczywistego od samych początków mojej gamingowej przygody ustępowały miejsca shooterom, grom przygodowym czy sandboxom z otwartym światem. Owszem, zdarzało mi się sięgać chociażby po wybitną Blitzkrieg Anthology czy gwiezdnowojenne Empire at War, ale z Company of Heroes, którego najnowsza odsłona w ręce graczy powróciła po niemal dziesięciu latach, w zasadzie nie miałem dłuższego kontaktu. Wreszcie jednak przekonałem się. Może dlatego, że CoH finalnie nie dokonuje szturmu na komponenty mojego komputera albo zwyczajnie nabrałem chęci sprawdzenia się w roli dowódcy. Postawmy więc kategoryczne pytanie – czy było warto? Zapraszam do lektury recenzji Company of Heroes 3 w wersji na PC, którego wydawcą w Polsce jest Cenega. 
 
Dekadę po premierze świetnie ocenianego CoHa 2 deweloperzy z kanadyjskiego studia Relic Entertainment powracają ze zwieńczeniem wojennej trylogii. Tytułem, przy którym pierwsze godziny przypominały stąpanie po lodzie – kolejne kroki stawiałem ostrożnie, jednocześnie starając się nie myśleć o ryzyku runięcia w mroczną toń skomplikowanych mechanik i duszących założeń gry. Możecie sobie wyobrazić miłe zaskoczenie, kiedy odkryłem, że zamarznięta tafla nie skrywa bezdennej głębi, a łagodne wody Morza Tyrreńskiego. Żołnierze z mojego oddziału dokonali udanego desantu u słonecznych wybrzeży południowych Włoch, a ja z rozkoszą zasiadłem pod prowizorycznie zaaranżowanym parasolem i ze szklaneczką Bombardino oddałem się beztroskiej rozgrywce. 
 


Po przepełnionym metaforami wstępie z pewnością odgadliście, że Company of Heroes 3 to gra przeznaczona nie tylko dla zagorzałych fanatyków cyklu. Jako młodszy szeregowy strategii w czasie rozgrywki miałem okazję poczuć się jak doświadczony generał - oto bowiem najnowsze dzieło Relic Entertainment urzeka prostotą interfejsu i skutecznie wciąga w wir zabawy. Od udanego zrzutu spadochroniarzy, przez zajęcie okolicznych budynków, po szalony szturm i oflankowanie wroga, tytuł szybko uczy podstawowych zagrywek, które w ramach dalszych postępów możemy swobodnie modyfikować wedle własnego gustu i myśli taktycznej. 

W umiejętnym operowaniu menu dowódcy i zarządzaniu naszymi siłami niezwykle przydatnym okazała się możliwość wydawania rozkazów przy użyciu aktywnej pauzy, a więc natychmiastowego wstrzymania rozgrywki, co pozwala na sprawne dysponowanie dowolną liczbą jednostek jednocześnie. Z jednej strony cieszę się z obecności takiego narzędzia, bo w ramach zabawy dla pojedynczego gracza o wiele bardziej cenię szansę na wykazanie się zmysłem strategicznym, a nie tylko umiejętnością sprawnego operowania myszką. Z drugiej zaś momentami miewałem przeczucie, że jest to poniekąd oszukiwanie, bo opcja wstrzymania walk w dowolnym momencie to niemałe ułatwienie. Czy jednak jej używałem? Cóż, osiągnięcie za wydanie 500 rozkazów w trybie pauzy odblokowałem bardzo szybko.
 


Z powodzeniem możemy jednak grać i bez tej mechaniki. Choć ilość opcji wydaje się z początku przytłaczająca, szybko poznajemy tajniki dobrego dowództwa, a sam gameplay staje się szalenie satysfakcjonujący. Szczególnie w momencie, gdy gra pozostawia nam wolne pole do popisu. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ulokować oddział w strategicznej pozycji, wypuścić zwiadowców, a potem przeprowadzić szturm z użyciem czołgu i piechoty, ale równie dobrze możemy poprzedzić atak ostrzałem artyleryjskim, by potem zepchnąć wroga do defensywy błyskawicznym natarciem. CoH 3 wciąga na długie godziny, ograniczając nas jedynie własną wyobraźnią i umiejętnością przewidywania, przy okazji z uroczym entuzjazmem udając pełnoprawne kino wojenne. 
 
A skoro już przy tym jesteśmy, warto powiedzieć kilka słów o warstwie fabularnej. Ucieszyłem się na wieść, że kanadyjscy deweloperzy włożyli zaskakująco wiele energii w wykreowanie kampanii dla jednego gracza. Ta - umówmy się - mogła pełnić umowną rolę, będąc jedynie pretekstem do wprowadzenia kolejnych etapów. O dziwo jest tak tylko częściowo, bo śledząc poczynania wojaków biorących udział w operacjach we Włoszech i południowej Afryce poznajemy również całkiem interesującą historię opatrzoną prostymi, ale klimatycznymi animacjami. Całość na swój sposób przypomina klasyki kina gatunkowego pokrojDział Navarony czy Mostu na rzece Kwai.  
 


Wszystko to w bardzo przyzwoitej oprawie audiowizualnej. Rzecz jasna nie uświadczymy tu fotogrametrii czy zapierających dech w piersi panoram rodem z Battlefielda 1, ale CoH 3 jak na RTS broni się z powodzeniem. Modele postaci, pojazdów i budynków są szczegółowe, a eksplozje wyglądają przyzwoicie. Wszystko to z zachowaniem zadowalającej ilości klatek. Nawet przy większym obciążeniu karty i procesora, gdy na ekranie dzieje się wiele, gra utrzymuje wysoką płynność i nie wybija z immersji, czego mówiąc szczerze bałem się szczególnie. Za optymalizację ekipie Relic Entertainment należą się brawa. Albo honorowe salwy w niebo.  
 
Zgoła inny los (choć również z użyciem broni palnej) podyktowałbym za niemałą ilość glitchy i błędów, które towarzyszyły mi przez kilkanaście godzin rozgrywki. Niejednokrotnie z przekąsem obserwowałem jak mój zasłużony Sherman radośnie przejeżdża przez głazy i skały, jak gdyby były wytworem wyobraźni. Równie absurdalnie prezentuje się scena, gdy losowy oddział wroga w szalonym biegu przemyka przez pancerz śmiercionośnego Tygrysa, a ja wpatruję się w ekran monitora z miną zawiedzionego indyjskiego mężczyzny, który swego czasu stał się twarzą internetowych memów. Tego typu niedoróbki boleśnie kontrastują z fizyką zniszczeń otoczenia – budynkami walącymi się pod ostrzałem ciężkich dział czy wrakami pojazdów miażdżonych pod gąsienicami czołgów. Szkoda, bo przez dziwaczne błędy produkcja traci na autentyczności i powadze, którą tak skrzętnie buduje większością pozostałych aspektów. 
 


Jeśli planujecie grać w trybie multiplayer, tu mam dla Was dobrą i złą wiadomość. Taka opcja rzecz jasna jest - twórcy zapewnili chociażby opcję kooperacji z innymi graczami lub spróbowania sił w swoistym team deathmatchu. Osobiście jednak szybko zrezygnowałem z rozgrywki wieloosobowej, bo choć do wspólnej potyczki chętnych nie brakuje, w pojedynkach często trudno o balans, a współpraca z innym dowódcą zazwyczaj nabiera chaotycznego wydźwięku. Moduł raczej dla weteranów serii. Tym bardziej, że w tytule szczególnie zirytować potrafi również sztuczna inteligencja. Przykładowo, gdy wysłany w konkretne miejsce oddział postanawia skrócić sobie drogę do celu, tym samym wystawiając się na ogień ukrytego między budynkami wroga. Choć takie sytuacje szczęśliwie zdarzają się stosunkowo rzadko, wciąż potrafią przechylić szalę zwycięstwa na stronę oponenta w przerażająco krótkim czasie.
 
To znów kłóci się z dużą wagą, jaką deweloperzy przywiązali do dbałości o realizm produkcji. Na wyższych poziomach trudności nierozważny rozkaz może błyskawicznie doprowadzić do rzezi naszych komandosów, każdą akcję najlepiej zaplanować dwa kroki wcześniej, a ruiny budynków czy wrak czołgu możemy wykorzystać jako doskonałą osłonę i stanowisko strzeleckie. Czołgi uzyskały przyjemny system pancerza, który zakłada mniejsze obrażenia przy ogniu od frontu, a większe w przypadku ostrzału z flanek. Wreszcie miłośnicy historii nieraz uśmiechną się szeroko na widok dbałości o autentyczny wygląd sprzętu, mundurów, broni i pojazdów. To właśnie małe rzeczy, które odkrywamy w czasie rozgrywki, cieszą i bawią tak bardzo, że syndrom ostatniego questa szybko zmienia się w syndrom kolejnej kampanii. 
 


Jeżeli więc przymkniemy oczy na mniejsze czy większe błędy, Company of Heroes 3 daje się poznać jako solidny (choć nie wybitny) przedstawiciel swojego gatunku. Wystarczającym dowodem na jego poziom winno być dokonanie niemożliwego, a więc przekonanie do cieszenia się strategią gracza, który dotychczas za najlepsze, co spotkało gry wojenne, uważał sieciowe strzelaniny pokroju Call of Duty. Kanadyjskie Relic Entertainment dokonało trzeciego szturmu, ponosząc nieznaczne straty, ale ostatecznie zdobywając upragniony cel i wkradając się ponownie w gusta graczy, którzy przez ostatnią dekadę spędzali czas przy poprzedniczce serii. CoH 3 jest godnym następcą bestsellera oraz jednym z tych tytułów, które do ekranu komputera przyciągają nawet zatwardziałych pacyfistów i przeciwników elektronicznych konfliktów zbrojnych. Wojna nigdy się nie zmienia, ale wymagania graczy już jak najbardziej. Te jednak w mojej skromnej opinii zostały z całą mocą zaspokojone. I tym zakończymy dzisiejszy raport wojenny. Kompania czeka... 
 

Company of Heroes 3 (2023 – Relic Entertainment)
8/10  
Plusy:  
- swoboda działania. Nie ma to jak wyzwalanie Palermo nalotem dywanowym 
- prostota mechanik przy jednocześnie szerokim wachlarzu możliwości 
- gameplay wciąga i angażuje
- dbałość o szczegóły i realizm
- optymalizacja. Zawsze przyjemniej przegrywać w 120 fps 
 
Minusy: 
- błędy i glitche. Czołgi wjeżdżają w skały jak dzikie kuny w agrest 
- sztuczna inteligencja miewa gorsze dni. Kaziu, pod CKM-ami będzie bliżej!
 
Grę do recenzji otrzymałem dzięki uprzejmości polskiego wydawcy Cenega. 

Sebastian Sierociński

Student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik kina, literatury, gier komputerowych i muzyki. Kontakt: sierocinskisebastian00@gmail.com