Zapiski z Mińska #3: arena (nie) na medal
- Dodał: Igor Wasilewski
- Data publikacji: 23.06.2019, 00:05
Dzisiejsze zapiski z Mińska zaczynamy w metrze. To ono dziś zamieniło się w główny środek transportu, przynajmniej w szczycie dnia. Wszystko z powodu kolarstwa. Trasa usytuowana w centrum stolicy sprawia, że nawet najszybsza podróż wydłuża się niemiłosiernie.
Najtrudniejszym elementem jest jednak… pobudka. Nie jest łatwo wstać po Ceremonii Otwarcia, tym bardziej, jeżeli prace kończy się około 3 lokalnego czasu. Nadchodzi moment na pierwszą wizytę na kolejnej arenie Igrzysk Europejskich. Tym razem kolej na strzelnicę. Położony nieco na obrzeżach miasta kompleks z pozoru wydaje się spełniać wszystkie standardy zapisane przez strzeleckie przepisy. Rzeczywiście, obiekt służący trapowcom i skeetowcom wygląda całkiem nieźle. - Podoba mi się. Podobną scenerię ma moja treningowa strzelnica w Bydgoszczy – ocenia Jakub Werys, który za kilka dni wystąpi w skeecie.
Nieco dalej położone jest centrum strzeleckie specjalistów od karabinu i pistoletu pneumatycznego. Mały budynek od razu budzi lekki niepokój. Zaczynają się problemy, na pierwszym piętrze odbywają się właśnie finały pistoletu pneumatycznego, jednak nie widać ani jednego strzelca. Widownia stoi nieuporządkowana w niedalekiej odległości od zawodników, zasłaniając tym samym widok dziennikarzom. Jeden z nich, zdegustowany sytuacją, dołącza do stojącego tłumu i w takiej pozycji kontynuuje pracę.
Nie lepiej na dole, gdzie trwają kwalifikacje do karabinu pneumatycznego. W niedużym pomieszczeniu jedna grupa strzelców oddaje swoje próby, druga przebiera się, między wszystkimi stoją kibice, sędziowie i dziennikarze. Duchota robi swoje. Wyniki zawodów są stosunkowo słabe. Wszyscy mówią zgodnie. To strzelnica, która nadaje się do treningów. - Jest tu bardzo duszno, parno i gorąco. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek użył tyle razy ręcznika, nawet podczas dłuższych zawodów – przyznaje potem Tomasz Bartnik.
Takich problemów nie mają kolarki. Przy ich prędkości przewiew jest z pewnością wystarczający. Wyścig wygrywa koalicja Pomarańczowych, a najlepsza z Polek, 14. Katarzyna Wilkos, mówi zaraz po przyjeździe na metę: - Chciałyśmy od początku trzymać się Holenderek, zresztą taka była taktyka połowy drużyn. Widać, że to była dobra taktyka. Holenderki same na przedostatniej rundzie skasowały odjazd. Finisz był pod górę i trochę pod wiatr, dlatego nie chciałam się za szybko wychylać. Teraz jednak myślę, że mogłam ruszyć nieco wcześniej.
Za moment szybki transfer na arenę tenisową. Na małym obiekcie w jednym momencie rozgrywają się cztery mecze. Jakub Dyjas, tuż po zwycięstwie w drugiej rundzie nad Holendrem Tromerem, przyznaje, że zawodnicy muszą być przyzwyczajeni do takich warunków. Nie jest łatwo gdy tuż obok któryś z zawodników szaleje po wygranej akcji lub na którąś z wymian żywiołowo reaguje publiczność, szczególnie, gdy w sąsiedztwie gra gospodarz.
Nie jest też miło, gdy przeciwnikiem jest Rosjanin. Takiej sytuacji doświadcza drugi z naszych - Marek Badowski. Publiczność dopinguje Aleksandra Szubajewa, który skutecznie wypunktowuje błędy Polaka w ataku.
W międzyczasie dochodzą do nas informacje z tatami. W oddalonej o kilkanaście kilometrów Agata Perenc walczy w kategorii do 52 kilogramów z Brytyjką Giles. Pierwsza poważna szansa medalowa zostaje jednak niewykorzystana i sama zainteresowana musi obejść się smakiem igrzyskowego medalu.
Po drodze na ostatnią walkę Polaka mijamy strefę kibica. Tysiące mieszkańców Mińska bawi się niedaleko boiska do trzyosobowej koszykówki. W zorganizowanych strefach można napić się schłodzonych napojów, zjeść coś z grilla, wysłuchując przy okazji koncertu.
Na koniec dnia jeszcze nieco inna aktywność. Razem z bokserską kadrą dopingujemy w walce Mateusza Goińskiego. Co chwilę jeden z kolegów z zespołu wykrzykuje najlepszą radę dla walczącego. „Prawa i na dół”, „Wyrwij się i na korpus”, „Dawaj Goina” daje się słyszeć z polskiej strefy kibica. Niestety, sędziowie widzą walkę nieco inaczej niż koledzy z sal treningowych. Jednogłośna porażka Polaka z Brytyjczykiem Whittakerem kończy występy biało-czerwonych dnia dzisiejszego.
Прывітанне з Мінска