Badminton - MŚ: powtórka sprzed roku

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 25.08.2019, 18:16

W Bazylei zakończyły się mistrzostwa świata w badmintona. Trzykrotnie tytuł obronili mistrzowie z 2018 roku z Nanjingu. Finały były swoistym meczem Japonia - reszta świata.

 

Dzisiejsze finały rozpoczęły się od debla pań, w którym, podobnie jak rok temu zagrały dwie japońskie pary - Mayu Matsutomo i Wakana Nagahara oraz Yuki Fukushima i Sayaka Hirota. I podobnie jak w Nanjingu było to długie, wyrównane starcie. Cała czwórka Japonek prezentowała świetną formę, atakując i broniąc w nieprawdopodobnych sytuacjach. Broniące tytułu Matsutomo i Nagahara zdominowały pierwszą partię, wygrywając do 11. W kolejnych dwóch mieliśmy już mnóstwo emocji. W drugiej partii od początku prowadziły pretendentki, ale w końcówce ich koleżanki i rywalki obroniły aż cztery lotki setowe i zdawało się, że mecz może zakończyć się w dwóch setach. Jednak ostatnie dwie lotki znów zapisano na koncie Fukushimy i Hiroty. W decydującym secie żadnej z par do z zmiany stron nie udało się zbudować większej przewagi, ale po niej para rozstawiona z jedynką wyszła na prowadzenie i przy stanie 20:15 miała pierwszą lotkę meczową. Niżej notowana japońska para nie tylko obroniła się pięć razy, ale zdobyła też 21 punkt i miała lotkę mistrzowską. Jednak Matsutomo i Nagahara wykrzesały ostatki sił i kolejne trzy wymiany wygrały, zdobywając drugi tytuł mistrzowski z rzędu.

 

Finał singla pań był powtórką finału z Glasgow z 2017 roku. Wtedy mecz Pusarli Sindhu i Nozomi Okuhary trwał blisko 2 godziny i był widowiskiem, które wszyscy obserwatorzy pamiętają i będą długo pamiętać. Liczyliśmy na równie porywające widowisko, ale Pusarla zapowiadała, że nie o tym mowy. Jak powiedziała, tak i uczyniła. Rozbiła swoją japońską rywalkę w proch i pył. Okuhara, która przecież dwa lata temu stała na najwyższym stopniu podium, momentami byłą bezradna wobec urozmaiconej, zmiennej i nieszablonowej gry Hinduski. Japonka nie prowadziła ani przez moment, a punkty pojawiały się na jej koncie na ogół po nielicznych błędach Pusarli. Hinduska zdobyła swój piąty medal w historii startów w mistrzostwach świata, pierwszy złoty, jest on też pierwszym tytułem w dorobku Indii.

 

Kento Momota do walki o mistrzowskie złoto stanął po raz drugi w karierze i po raz drugi zwyciężył. Kto wie, czy jego dorobek nie byłby jeszcze większy, gdyby nie hazardowa wpadka w 2016 roku, która decyzją japońskiego związku badmintona wykluczyła go na kilkanaście miesięcy z gry. Japończyk wrócił silniejszy i sportowo i psychicznie i dominuje od ponad roku na światowych kortach. Dziś wręcz zniszczył Andersa Antonsena, dla którego to pierwszy medal mistrzostw świata (raczej niespodziewany), ale to zawodnik naprawdę bardzo mocny. Był w starciu z obrońcą tytułu chyba jeszcze bardziej bezradny niż Okuhara grając z Pusarlą. W drugiej partii Duńczyk zdobył... trzy punkty, osiągnięcie, które na tym poziomie zdarza się niezmiernie rzadko. W takiej dyspozycji jest Momota murowanym kandydatem do olimpijskiego złota.

 

Jako trzeci do obrony tytułu przystąpili Siwei Zheng i Yaqiong Huang. Tu eksperci mieli chyba najmniej wątpliwości co do końcowego wyniku. Chińska para od ponad roku przegrywa niezmiernie rzadko, częściej z kontuzjami czy niedyspozycjami, niż z rywalami. Dlatego świetnej tajlandzkiej parze Dechapol Puavaranukroh i Sapsiree Taerattanachai nie dawano większych szans. Eksperci się nie pomylili, Chińczycy tytuł obronili, załatwiając sprawę w dwóch setach, ale gra była bardziej wyrównana niż w finałach gry pojedynczej. Niewiele bardziej, ale jednak.

 

W finale debla zobaczyliśmy wreszcie wyrównany mecz. Mohammad Ahsan i Hendra Setiawan medale mistrzostw świata zdobywają tylko w latach nieparzystych, liczb podzielnych na dwa najwyraźniej nie lubią, bo na czempionacie globu na podium stanęli po raz piąty, to z igrzysk w Londynie i Rio wracali z pustymi rękoma. Dziś w finale rywalami byli Japończycy Takuro Hori i Yugo Kobayashi, dla których to debiut na podium imprezy mistrzowskiej. W pierwszej partii od samego początku trwała zażarta walka o każdy punkt, która, jak można było przewidzieć, zakończyła się na przewagi. Indonezyjczycy wygrali 25:23. W drugim secie w grze dwukrotnych mistrzów świata coś się zacięło, co japońska para wykorzystała skwapliwie, wygrywając do 9. W ostatniej partii meczu i całych mistrzostw cały czas z przodu byli Indonezyjczycy, wygrywając ostatecznie do 15. Dla Setiawana to czwarty tytuł, trzeci z Ahsanem, co stawia go w gronie najbardziej utytułowanych deblistów w historii.

 

Tak więc mecz Japonia - świat zakończył się remisowo, gospodarze przyszłorocznych igrzysk zdobyli dwa złota i trzy srebra (i jeszcze jeden brąz). W odwrocie są Chińczycy, którzy po raz pierwszy od 1995 roku zdobyli mniej niż dwa złote medale, stracili też, niejako "z urzędu przynależne" pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Przyszłoroczne igrzyska zapowiadają się fenomenalnie, szczególnie dla gospodarzy. Kolejne mistrzostwa za dwa lata w Huelvie. Miejmy nadzieję, że i w Tokio i w swoim rodzinnym mieście wystąpi Carolina Marin, bez której mistrzostwa straciły sporo uroku. Trzykrotna mistrzyni świata byłą nawet zgłoszona do turnieju w Bazylei, ale ostatecznie nie czuła się jeszcze gotowa do gry na najwyższym poziomie.

 

Klasyfikacja medalowa:

  1. Japonia 2-3-1
  2. Chiny 1-0-4
  3. Indonezja 1-0-2
  4. Indie 1-0-1
  5. Tajlandia 0-1-2
  6. Dania 0-1-0

Wyniki finałów

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.