PKO Ekstraklasa: festiwal bramek przy Łazienkowskiej
- Data publikacji: 27.10.2019, 19:22
Legia Warszawa rozbiła Wisłę Kraków 7:0 i melduje się na 4 miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy. Grad bramek w Warszawie zwiastuje szalenie ciekawą końcówkę rundy jesienną w polskiej lidze - lidera od piątej drużyny dzielą tylko 2 punkty, a do rozegrania pozostało jeszcze 5 meczów.
Bramka zdobyta w 20 sekundzie meczu - takim akcentem rozpoczęło się spotkanie, które jeszcze do niedawna określane było mianem "hitu sezonu". Legia Warszawa podejmowała u siebie Wisłę Kraków.
Wisłę szarganą wieloma problemami - jeszcze 9 miesięcy temu toczyła się sprawa licencji Białej Gwiazdy na grę w Ekstraklasie, wielu spekulowało upadek klubu i ponowny start na piłkarskiej mapie Polski od 4 ligi. Kwestie finansowe nie zostały rozstrzygnięte po dziś dzień. Pieniądze w piłce to nie wszystko, zatem szereg kontuzji w składzie Wisły dobijają klub jeszcze silniej, niż ujemne saldo bankowe. Z gry wypadł Kuba Błaszczykowski, a więc najważniejsza sportowo i mentalnie postać w klubie. Stolarczyk z Legią musiał radzić sobie także bez Niepsuja, Buksy, Bashy czy Bartosza.
Taka sytuacja w klubie nie pomagała atmosferze, która już i tak była gęsta wśród piłkarzy i działaczy klubu. Biała Gwiazda nie wygrała od sierpnia, a poprzedni miesiąc to m.in. klęska w Poznaniu (0:4) i pożegnanie się z Pucharem Polski (1:2, ze Stargardem). 14 miejsce w tabeli, strefa spadkowa - nie brzmi to najlepiej.
Warszawiacy natomiast do spotkania z Wisłą przystępowali w polepszonych nastrojach, bowiem w poprzedniej kolejce ograli Lecha Poznań 2:1 i przełamali fatalną passę bez zwycięstwa - poprzednie zwycięstwo odnotowali 1 września (3:1 z Rakowem).
Szybko strzelona bramka z pewnością złamała krakowian, a Wojskowym dała poczuć realną przewagę mentalną. Na aferę wrzucał Novikovas, piłkę zdołał odegrać Karbownik, ale jeden z obrońców w czerwonej koszulce wyegzekwował zagrożenie przed pole karne. Tam jednak czuwał Luquinhas. Brazylijczyk wiedział co z nią zrobić i pewnie pokonał Buchalika. Gospodarze nie próżnowali i zdecydowanie szli po więcej trafień w tym spotkaniu. Najpierw głową tuż obok słupka uderzał Jose Kante, a minutę później Gwinejczyk z kilku metrów uderzył wprost w bramkarza. W końcu nadeszła 18 minuta, kiedy to Kante zrehabilitował się za niewykorzystane szanse i podwyższył prowadzenie. Asysta Pawła Wszołka z pola karnego otworzyła napastnikowi Legii furtkę do bramki - głową z czterech metrów trafił wprost do siatki.
32 minuty - dokładnie tyle potrzebowała Legia, aby zdeklasować krakowską Białą Gwiazdę i podwyższyć wynik meczu na 3:0. Strzelcem ponownie Jose Kante, a pomógł mu w tym Domagoj Antolić. Chorwat dogrywał z rzutu rożnego, gdzie na siódmym metrze czekał Kante. Ten zrobił krok do przodu, po czym uderzył głową, czym nie dał szans Buchalikowi. Z takim też wynikiem skończyła się pierwsza połowa.
Początek drugiej połowy był bardziej statyczny, niż początek pierwszej części. Grę kontrolowała Legia, a podopieczni Macieja Stolarczyka jedynie próbowali zagrozić bramce Majeckiego - nic z tego.
Strzelanie w drugiej połowie rozpoczął Jose Kante, który skompletował tym samym hattricka. Jego uderzenie z rzutu karnego najpierw obronił Buchalik, ale dobitce nie był w stanie zapobiec i finalnie piłka znalazła się w siatce. Bramkę numer pięć zdobył Arvydas Novikovas - ale 4:0 mogło być już chwilę wcześniej - Gwilia strzelał z dystansu, piłka odbiła się po drodze od ręki Janickiego i uderzyła w poprzeczkę. Wojskowi na tym nie poprzestali i wciąż dążyli do dobicia odwiecznego rywala. Całkowicie rozbici gracze Wisły zbyt biernie zachowali się we własnym polu karnym i do dośrodkowanej piłki dopadł Paweł Wszołek, który chwilę później mógł cieszyć się z premierowej bramki z elką na piersi. Trupa dobił Jarosław Niezgoda w 90 minucie i ustalił tym samym wynik meczu.
Legia dopisuje 3 punkty i efektownie pnie się na 4 miejsce w tabeli, ze stratą 2 punktów do lidera. Wisła natomiast jest w ogromnych tarapatach, śmiało można okrzyknąć ich "głównymi kandydatami" do spadku. Problemy finansowe, kadrowe oraz czysto sportowe nie wróżą nic dobrego.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 7:0 (3:0)
Bramki: Luquinhas 1', Kante 18', 32', 53', Novikovas 74', Wszołek 80', Niezgoda 90'
Legia Warszawa: Majecki - Karbownik, Wieteska, Lewczuk, Jędrzejczyk - Martins, Antolić, Novikovas, Luquinhas, Wszołek - Kante
Wisła Kraków: Buchalik - Sadlok, Janicki, Wasilewski, Burliga - Klemenz, Boguski, Mak, Savicevic, Wojtkowski - Brożek
Żółte kartki: Kante 39', Jędrzejczyk 55' - Klemenz 45'
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)