Siatkówka - kwalifikacje IO: europejscy giganci stają do walki
- Dodał: K K
- Data publikacji: 05.01.2020, 22:57
Niedziela była pierwszym dniem zmagań męskich reprezentacji siatkarskich w walce o przepustkę do Tokio. Kibice reprezentacji Polski mogą spać spokojnie, ponieważ Biało-Czerwoni już w sierpniu zapewnili sobie udział w Igrzyskach.
Pierwsze spotkanie rozpoczęło się niedługo po godzinie 13. Francuzi, przybywający w okrojonym składzie – m.in. bez nominalnego pierwszego atakującego Stephena Boyera – nie byli stawiani w roli faworytów. To Serbia, krocząca zwycięską ścieżką po wygranym mistrzostwie Europy, miała grać pierwsze skrzypce. Jednak sport po raz kolejny pokazał swoją nieprzewidywalność. Podopieczni Laurenta Tilliego wypracowali sobie bezpieczną przewagę (9:5), a wobec błędów Serbów nie mieli problemów zapisaniem pierwszej partii na swoje konto. W drugim secie to bałkańscy gracze lepiej prezentowali się w bloku, co było wcześniej skuteczną bronią Les Bleus. Dobrą zmianę zaliczył Yacine Louati, który dwa razy ratował swoich rodaków w polu zagrywki, dzięki czemu zdołali wyjść na prowadzenie 17:15. Drugiego seta wygrali w takim samym stosunku punktowym. Od początku trzeciej odsłony obie drużyny walczyły zażarcie, wymieniając się prowadzeniem. Znów dobrze zagrywał Louati, ramię w ramię z Ngapethem, zapewniając Francuzom zwycięstwo w trzech setach.
Francja – Serbia 3:0 (25:21, 25:21, 25:22)
Po Francuzach na boisku pojawili się nasi drudzy bezpośredni rywale w sierpniowej grze o Igrzyska Olimpijskie – Słoweńcy. Naprzeciwko nich stanęli Belgowie, licznie reprezentowani przez byłych lub obecnych graczy PlusLigi. Prym w szeregach wicemistrzów Europy grał Toncek Stern, także dobrze znany z polskich rozgrywek. To od jego skutecznych ataków rozpoczęło się budowanie przewagi Słoweńców. Drużyna „Czerwonych Diabłów” nie zamierzała folgować, co i rusz doprowadzając do remisu. W ich grze nie zabrakło jednak błędów, szczególnie bolesnych w końcówce seta. To zapewniło zwycięstwo rywalom. Słoweńcy nieco gorzej rozpoczęli drugiego seta, ale szybko doprowadzili do wyrównania. Po kilku akcjach Belgowie znów byli z przodu, jednak zespół prowadzony przez Alberto Giulianiego odrabiał wszystkie straty punktowe. Tak samo stało się i tym razem. Zacięta końcówka, grana na przewagi, ponownie zadecydowała o triumfie Słoweńców. Wyrównana gra toczyła się także w trzecim, ostatnim secie. Tym razem Belgowie nie poradzili sobie z gonieniem rywali, wobec czego musieli przełknąć gorycz porażki.
Słowenia – Belgia 3:0 (25:23, 28:26, 25:20)
Ukoronowaniem niedzieli było spotkanie gospodarzy turnieju kwalifikacyjnego z Czechami. Ten mecz również rozpoczął się od wyrównanej gry. Choć jako pierwsi na prowadzenie wyszli Niemcy, to nasi wspólni sąsiedzi odrobili straty. Sytuację odmienił dopiero Anton Brehme, pojawiając się w polu serwisowym. Georg Grozer zagrał asa serwisowego, po czym gospodarze spokojnie dobrnęli do końca seta. Łeb w łeb drużyny grały także w drugiej partii. Czesi wypracowali sobie 3 punkty przewagi, które później powiększyli o kolejne dwa. Wydawało się, że nic nie zagrozi im w doprowadzeniu do remisu w tym meczu (21:16), a jednak w polu zagrywki pojawił się Grozer. Dzięki jego bezpośrednich punktom oraz wsparciu kolegów, ulubieńcy kibiców zgromadzonych w berlińskiej hali doprowadzili do remisu. Dwa ostatnie punkty także zdobył niemiecki atakujący – ponownie punktując z zagrywki. Czesi nie mieli już nic do stracenia, wobec czego dalej prowadzili wyrównaną walkę. Sił wystarczyło do połowy partii, gdy Georg Grozer ponownie potwierdził swoją dobrą dyspozycję. W najważniejszych momentach ostatniej partii (podobnie jak w poprzednich) to on zdobywał kluczowe punkty.
Czechy – Niemcy 0:3 (19:25, 22:25, 20:25)