Snooker - MŚ: express O'Sullivana
- Data publikacji: 09.08.2020, 23:15
Ronnie O'Sullivan po ekspresowej (godzinnej!) trzeciej sesji meczu awansował do ćwierćfinału snookerowych mistrzostw świata. W mniej zawrotnym tempie wygrali także Neil Robertson, Kyren Wilson oraz Anthony McGill.
Wilson – Gould
Poprzednia sesja zakończyła się wynikiem 11-5 dla Kyrena Wilsona, a więc brakowało mu jedynie i aż dwóch partii do awansu do kolejnej rundy. Po wznowieniu spotkania Wilson był bardzo nieskuteczny. Jak sam przyznał po zakończonym spotkaniu – całkowicie odpuścił tę sesję, co było błędem przy tak doświadczonym rywalu, jakim jest Martin Gould. Było to widać w każdej rozegranej dzisiaj odsłonie tego pojedynku. Starszy ze snookerzystów bardzo dobrze rozpoczął dzisiejsze zmagania – po rażących błędach rywala wygrywał 3-0 po wznowieniu! Wydawało się, że czwarta z rzędu partia również padnie łupem Goulda, jednak tym razem tak się nie stało. 38-letni snookerzysta miał na swoim koncie już 68 punktów i brakowało mu dosłownie jednego trafienia czerwonej bili, by zejść na przerwę z wynikiem 11-10. Ten jednak spudłował. Do stołu niespodziewanie podszedł Kyren Wilson, który do doprowadzenia do remisu w tej patii potrzebował… trzech snookerów. Dostał nawet więcej, bo faul na bili czarnej, wyżej punktowany i wolną bilę, co pozwoliło mu na wygranie tego frejma! Jak widać – nawet w beznadziejnej sytuacji, warto walczyć do końca! Po regulaminowej dłuższej przerwie Gould znowu starał się walczyć o swoje. Po raz kolejny wszedł lepiej w partię i tym razem przy 67 punktach na tablicy nie chybił i zgarnął kolejną partię dla siebie. Jak okazało się później – już ostatnią. Co prawda dobrze zaczął odsłonę numer 23, jednak popełnił spory błąd, zostawiając przy tym dobry układ Wilsonowi, który skorzystał z tego i wygrał tego frejma, a także cały mecz, meldując się w kolejnej rundzie turnieju.
Kyren Wilson – Martin Gould 13-9
(68(52)-17, 113-0, 79(63)-43, 1-129, 94(90)-0, 82(64)-8, 16-67(62), 54-70, 65-15, 91(83)-36, 84(57)-47, 65-22, 109-4, 49-79, 48-62, 107(59)-15, 22-65(58), 6-71, 52-67, 74-68, 0-73, 79-12)
Robertson – Hawkins
Robertson od samego początku tej sesji miał znacznie więcej szczęścia, co jego rywal. Hawkins często zagrywał niedokładnie i nieskutecznie, co było wodą na młyn dla Australijczyka. Korzystał z każdej możliwej szansy, którą otrzymywał od przeciwnika, choć nie zawsze ustrzegał się sam błędów. Starszy ze snookerzystów do głosu doszedł w tylko jednej, 20-tej partii tego spotkania – zbudował 104-punktowego brejka, który był najwyższym w tej sesji. W ostatnim frejmie meczu, Hawkins miał swoją szansę, jednak po raz kolejny jej nie wykorzystał i w kolejnej rundzie z Markiem Selby’im zagra dobrze dysponowany Neil Robertson.
Neil Robertson – Barry Hawkins 13-9
(81(78)-4, 37-88(68), 62(54)-61, 7-102(59), 71-60, 55-23, 15-111, 105-0, 132-4, 1-95, 25-75, 30-70, 16-68, 102(62)-52, 93(69)-9, 16-117, 81(59)-0, 77-17, 94(50)-19, 0-104, 79-0, 69-27)
O’Sullivan – Ding
Wieczorna sesja zdecydowanie należała do duetu O’Sullivan&Ding. Chociaż na dobrą sprawę nawet bardziej do samego mistrza świata. Wciągu 25 minut(!) ci dwaj snookerzyści mieli za sobą już dwa rozegrane frejmy, oba zapisane na koncie bardziej utytułowanego zawodnika. Dopiero w trzeciej partii do głosu doszedł Chińczyk po błędzie rywala i zagarnął ją dla siebie. Miał również doskonałą sytuację do tego, aby wyrównać stan meczu, jednak tym razem to on chybił czerwoną bilę, a z tej sytuacji skorzystał O’Sullivan, prowadząc na przerwie dwoma frejmami. W piątej odsłonie mistrz świata po raz kolejny spudłował czarną, co dało szansę Dingowi. Chińczyk ze spokojem korzystał ze swojej szansy i gonił swojego rywala. Jednak kolejne dwie partie padły łupem Ronniego O’Sullivana, który bez skrupułów wykorzystywał wszelkie błędy rywala. Tym zwycięstwem Anglik wyrównał rekord Stephena Hendry'ego 19-nastu ćwierćfinałów w Crucible Theatre.
Ronnie O’Sullivan – Ding Junhui 13-10
(100(61)-0, 0-86(57), 22-58, 0-112(76), 73(60)-30, 101-0, 50-42, 4-61, 60-43, 15-64, 9-119, 0-101, 94(90)-0, 108(89)-9, 84(73)-0, 0-94(53), 128(87)-0, 73-1, 0-89, 65(60)-39, 22-82(81), 117-0, 93-0)
McGill - Clarke
To było spotkanie, przy którym można było mieć prawie pewność, że skończy się ono późno w nocy i może być niesamowicie dramatyczne. Tak też się stało. Na początku ostatniej sesji, która zaczęła się wieczorem poziomu nie było zbyt wiele. Partie 16 - 18 trwały w sumie około 2 godzin i to nawet mimo tego, że najpierw 58 wbił McGill, potem brejkiem o jedno oczko niższym odpowiedział Clarke. Przy wyniku 9:8 dla Clarke'a najpierw partię bez wysokiego brejka wygrał Szkot, a po chwili wysokie podejście znowu zaliczył Walijczyk - tym razem 73 w podejściu i na przerwę schodził z prowadzeniem 10:9. Kolejne partie również były bardzo wyrównane, tylko w jednej zanotowano wynik do 0. McGill i Clarke w czterech kolejnych partiach zaliczyli po jednym wysokim brejku - 78 ze strony Szkota i 64 u rywala. Przed 24. frejmem było 12:11 dla Clarke'a - w tym frejmie był on wręcz o krok od zakończenia meczu wynikiem 13:11. Zbudował podejście 55 punktowe. Nie trafił różowej i oddał stół McGillowi. Ten wyczyścił stół aż do ostatniej różowej, ale nie trafił trudnej czarnej. Potem jednak Clarke wystawił mu ją ponownie i Szkot się nie pomylił. Wygrał partię i doszło do decidera. W nim McGill pierwszy doszedł do stołu, by zrobić 29 punktów przewagi. Potem przyszła kolej na rywala, który odpowiedział 42-punktowym podejściem. Gdy Szkot przejął stół, dodał do swojego licznika 20 punktów, a potem postawił snookera. Nastąpiła taktyczna batalia. Z niej zwycięsko wyszedł świetnie dysponowany McGill, który w ćwierćfinale dołączy do Kurta Maflina.
Anthony McGill – Jamie Clarke 13-12
(68(56)-75, 68-34, 27-103(60), 15-67, 21-70, 72-76(52), 27-85(60), 78(57)-21, 9-77, 67-69, 93-27, 81-41, 83-4, 84-23, 62-42, 84(58)-34, 43-65(57), 75-43, 1-87(73), 60-26, 87(78)-15), 0-77(64), 37-63, 57-55(55), 85:42
