Liga Europy: klątwa Lecha, porażka po golu w doliczonym czasie

  • Dodał: Jakub Łosiak
  • Data publikacji: 26.11.2020, 22:57

Cóż można powiedzieć... Lech znów traci gola w doliczonym czasie gry i przegrywa. W spotkaniu ze Standardem Liege prowadził 1:0 po golu Mikaela Ishaka, ale ostatecznie przegrał 1:2.

 

Mecz na stadionie Standardu wyglądał zupełnie inaczej niż pierwszy w Poznaniu. To gospodarze byli stroną dominującą i tworzyli sobie lepsze sytuacje. Lech nie imponował w rozegraniu piłki tak jak w poprzednich meczach. Mało widoczny był środek pola Kolejorza. Standard wysokim pressingiem atakował polski klub i Poznaniacy nie mogli sobie z tym poradzić.

 

Standard cierpliwie rozgrywał piłkę, tworząc groźne sytuacje. Pierwsze poważne zagrożenie dla bramki Bednarka miało miejsce w 16. minucie. Na szczęście Kolejorza Collins Fai nie oddał czystego strzału i golkiper zdołał odbić piłkę na rzut rożny. Filip Bednarek był najlepszym piłkarzem Lecha w pierwszej połowie. Uchronił drużynę przed stratą gola kilkukrotnie. W 27. minucie po niebezpiecznym strzale Obbi'ego Oulare znów był czujny i zatrzymał piłkę, zmierzającą do bramki.

 

Największe zagrożenie dla obrony Lecha było ze strony Oulare. Ten napastnik próbował kilka razy i na kilka sposobów. Nie potrafił jednak znaleźć drogi do bramki. Dwa razy zatrzymał go Bednarek, strzelał też przewrotką, ale niecelnie. W 40. minucie po ładnej akcji strzał oddał z kolei Maximme Lestienne, ale znów na posterunku był Bednarek. Na próbę Lecha musieliśmy czekać do doliczonego czasu pierwszej połowy. Z dystansu uderzał Mikael Ishak, jednak przestrzelił. Po chwili z boiska wyleciał Oulare. Zawodnik Standardu po faulu na Jakubie Moderze zobaczył drugą żółtą kartkę i osłabił drużynę.

 

Po zmianie stron Lech zaczął grać w piłkę. Od razu przełożyło się to na sytuacje bramkowe. Najpierw bramkarz Bodart sprzątnął piłkę sprzed nosa Ishakowi, a po chwili uratował drużynę przed stratą bramki. Tiba ładnie rozprowadził akcję i wyłożył piłkę do Michała Skórasia. Jego strzał instynktownie obronił Bodart. Jednak Standard był wciąż groźny. Po indywidualnej akcji Gojko Cimirota udanie interweniował Bednarek.

 

W 60. minucie Lech wysoko zaatakował pressingiem rywala. Tymoteusz Puchacz przejął piłkę, ruletką ograł rywala i wycofał do Ishaka. Szwed uderzył mocno przy bliskim słupku i wyprowadził Kolejorza na prowadzenie. Niestety, z prowadzenia nie cieszyliśmy się zbyt długo. Fatalną stratę zaliczył Pedro Tiba. Gospodarze wyszli z kontrą 4 na 4, którą strzałem kończył Balikwisha. Bednarek odbił piłkę przed siebie, ale przy dobitce Badoula-Fessala Tapsoby nie miał szans.

 

Na domiar złego siły na boisku się wyrównały. Drugą żółtą kartkę zarobił Crnomarković i wyleciał z boiska. W końcówce lepiej prezentował się Standard. Z siedmiu metrów główkował Tapsoba i minimalnie przestrzelił. Najgorsze nadeszło dopiero w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Tak jak kilka razy w tym sezonie Lech stracił korzystny wynik. Laurent Jans wrzucił wprost na głowę Konstantinosa Laifisa, który skierował piłkę do bramki i ucieszył całą drużynę.

 

Standard Liege - Lech Poznań 2:1 (0:0)

Bramki: 63' Tapsoba, 90+3' Laifis - 61' Ishak

Standard: Bodart - Fai, Dussenne, Laifis, Gavory (77' Jans) - Bokadi (46' Tapsoba), Balikwisha (76' Avenatti), Cimirot, Raskin (77' Bastien) - Lestienne (46' Boljević), Oulare

Lech: Bednarek - Butko, Crnomarković, Rogne, Puchacz - Skóraś (64' Czerwiński), Tiba (78' Marchwiński), Moder (78' Satka), Ramirez, Sykora (64' Kravets) - Ishak (83' Kaczarawa)

Kartki: Oulare (czerwona), Balikwisha, Raskin, Boljević - Crnomarković (czerwona), Butko, Kravets

Sędzia: Petr Ardeleanu (Czechy)