Ekstraklasa: "niezasłużona" wygrana Śląska z Rakowem
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 05.12.2020, 19:20
Jeśli można mówić o niezasłużonym zwycięstwie, to takie właśnie odniósł dziś Śląsk Wrocław z liderem Ekstraklasy. Raków był stroną przeważającą, stworzył więcej sytuacji bramkowych, grał mądrzej i dojrzalej, ale wyjeżdża z Wrocławia "na tarczy".
Trener Lavicka zaskoczył ustawieniem pierwszej jedenastki. W bramce stanął Szromik, co okazało się decyzją kluczową w tym meczu, w innych formacjach ustawienie było też dość eksperymentalne. Goście, którzy byli faworytami meczu wyszli na boisko w najmocniejszym składzie, tym, który dał im w tym sezonie tyle powodów do radości.
Tylko początek pierwszej połowy to było wyrównane widowisko. Obie drużyny wyszły nastawione ofensywnie i dość szybko zaczęły stwarzać sytuacje bramkowe. Jednak największe zagrożenie powstawało po stałych fragmentach gry, a że walka trwała na całego, okazji po temu było sporo. Już w 2 minucie Pawłowski sprawdził mocnym strzałem z rzutu wolnego Szumskiego, po chwili z dystansu strzelał Mączyński. Od 10 minuty stopniowo, ale konsekwentnie gości zaczęli przejmować inicjatywę. Śląsk się cofnął, oddał środek boiska i nastawił się na kontry. Częstochowianie mieli sporo okazji do zdobycia bramki. Na bramkę Szromika strzelali Cebula, Lopez, Piątkowski. Bramkarz wrocławian bronił naprawdę znakomicie, a wybicie strzału z wolnego Lopeza to już klasa światowa. Pod koniec pierwszej połowy drużyna z Dolnego Śląska zdołała dwa razy zagrozić częstochowskiej bramce, ale do zdobycia bramki było daleko.
Druga połowa zaczęła się od ataków Rakowa. W 50 minucie po strzale Lopez trafiła w słupek, kilkadziesiąt sekund później Puerto wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Cebuli. W drugim kwadransie drugiej połowy mecz się wyrównał, a Śląsk wreszcie zaczął konstruować akcje, a nie tylko rozbijać akcje przeciwnika i liczyć na jego błąd w powrocie pod własne pole karne. Pod częstochowska bramką coraz śmielej poczynał sobie zwłaszcza Pawłowski. W 64 minucie jego strzał był jeszcze niecelny, ale siedem minut później po jego strzale i odbiciu się od jednego z obrońców gości piłka przełamała ręce Szumskiego i ugrzęzła w siatce. Lider tabeli oczywiście rzucił się do odrabiania strat, a wrocławianie skoncentrowali się na obronie tyleż korzystnego, co raczej zaskakującego prowadzenia. Okazje do wyrównania mieli Schwarz, Zawada, Sapała. Jednak obrona wrocławian tym razem funkcjonowała bardzo dobrze.
Śląsk awansował na trzecie miejsce w tabeli, Raków utrzymał pozycję lidera, ale za kilkadziesiąt minut może się to zmienić, o ile Legia wygra z Lechią.
Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa 1:0 (0:0)
Bramki: Pawłowski 71'
Śląsk Wrocław: Szromik, Janasik, Puerto, Tamas, Stiglec, Pałaszewski (61 Sobota), Mączyński, Pawłowski, Zylla (56 Praszelik), Pich (81 Samiec-Talar), Exposito (81 Piasecki)
Raków Częstochowa: Szumski, Niewulis, Piątkowski, Schwarz, Kun (46 Bartl), Tijanic (72 Poletanovic), Sapała, Cebula (84 Zawada), Tudor (87 Malinowski), Lopez (84 Szelągowski), Gutkovskis
Żółte kartki: Piątkowski
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.
