NBA: game winner w Chicago, Clippers bez Kawhi’a ponieśli historyczną porażkę
- Dodał: Filip Munyama
- Data publikacji: 28.12.2020, 12:06
Poprzedniej nocy w NBA swoje mecze rozegrało 20 drużyn. Jak już zdążyła nas przyzwyczaić amerykańska liga koszykówki, niektóre wyniki są zaskakujące. Kilku faworytów przegrało swoje mecze i to w niemałych rozmiarach.
Los Angeles Clippers przystąpili do spotkania z Mavericks bez swojego lidera – Kawhi’a Leonarda, który w spotkaniu z Denver Nuggets został uderzony łokciem w twarz przez kolegę z drużyny - Serga Ibakę i potrzebował aż 8 szwów na twarzy. Nikt nie spodziewał się jednak, że brak gwiazdy Clippers będzie skutkował największym deficytem punktowym do przerwy w historii NBA. Mecz trafieniem z półdystansu rozpoczął Paul George i w tym momencie skończyły się emocje tego niedzielnego wieczoru. Goście wygrali pierwszą kwartę 36:13, a całą pierwszą połowę 77-27! Druga połowa wyglądała już jak mecz towarzyski. W drużynie z Teksasu nikt nie musiał grać dłużej niż 26 minut. Mimo tego Luka Doncić prawie uzbierał triple-double. Słoweniec zdobył 24 punkty, miał 9 zbiórek i 8 asyst. Ostateczna porażka drużyny z Kalifornii 51 punktami była największą w historii organizacji.
Drużyna Golden State Warriors po dwóch bolesnych porażkach na starcie sezonu przyjechała do Chicago w bojowych nastrojach. Stephen Curry obwieszczał w mediach, że muszą wygrać natychmiast i chyba był trochę zbyt zmotywowany, ponieważ rozpoczął mecz od trzech niecelnych trójek i kilku nietrafionych layupów. Golden State mimo średniej dyspozycji swojego lidera wychodziło na przerwę z prowadzeniem 60-56. W 3. kwarcie do głosu doszli jednak gospodarze za sprawą kilku celnych trafień Coby’ego White’a (20 punktów, 7 zbiórek) i mimo przebudzenia Curry’ego (36 punktów, 25 w 2. poł.) prowadzili też przez większość 4. kwarty. Po rzucie Zache’a La Vine’a (33 punkty) na 5 sekund przed końcem spotkania na tablicy widniał wynik 128-126. Wojownicy wzięli timeout, a rzut miał oddać nie kto inny jak Curry. Został jednak dobrze odcięty, więc piłka trafiła do Damiona Lee, który po jednym koźle umieścił ją w koszu i drużyna z San Francisco mogła cieszyć się z pierwszej wygranej w tym sezonie.
Zacięte spotkanie odbyło się też w stolicy USA. Drugą noc z rzędu zmierzyły się ekipy Wizards i Magic. Z poprzedniego starcia zwycięsko wyszła drużyna Orlando, a tym razem ekipa z Waszyngtonu przystąpiła do spotkania bez Russella Westbrooka, także bukmacherzy upatrywali faworyta w przyjezdnych. Początek spotkania jednak na to nie wskazywał. Westbrooka godnie zastępował Raul Neto, który szybko zdobył 6 pkt, a waszyngtończycy wyszli na prowadzenie 16-4. Później wsparcie z ławki dał Terence Ross, który w ostatnie 3 minuty 1. kwarty uzbierał 11 oczek i ćwiartka zakończyła się wynikiem 35-29 dla gospodarzy. Druga kwarta należała z kolei do gości, których na barkach dźwigali wspominany Ross (26 punktów) i Markelle Fultz (26 punktów). Druga połowa to już prawdziwy rollercoaster. Wizards prowadzili już nawet 94-77, by zejść z parkietu pokonanym 120-113. W końcówce podwajany Bradley Beal (29 punktów, 10/29 z gry) nie był w stanie zdobyć punktów. Za to po drugiej stronie parkietu kluczowe trafienie na 25 sekund przed końcem meczu zaliczył Nikola Vucević, wyprowadzając Magików na jednopunktowe prowadzenie, którego już nie oddali. To już trzecia porażka Washington na starcie sezonu. Orlando zaczyna z kolei od bilansu 3-0.
Wyniki minionej nocy:
Los Angeles Clippers - Dallas Mavericks 73:124 (13:36, 14:41, 30:27, 16:20)
Washington Wizards - Orlando Magic 113:120 (35:29, 25:33, 34:15, 19:43)
Charlotte Hornets - Brooklyn Nets 106:104 (23:22, 25:28, 34:27,24:27)
New Orleans Pelicans - San Antonio Spurs 98:95 (16:18, 31:27, 32:26, 19:24)
Cleveland Cavaliers - Philadelphia 76ers 118:94 (29:24, 35:26, 29:22, 25:22)
Chicago Bulls - Golden State Warriors 128:129 (27:24, 29:36, 41:33, 31:36)
Sacramento Kings - Phoenix Suns 100:116 (33:28, 20:28, 25:34, 22:26)
Los Angeles Lakers - Minnesota Timberwolves 127:91 (40:23, 27:22, 36:22, 24:24)
