NBA: kluczowa trójka Lillarda, wyrównany mecz Celtics z Lakers
- Data publikacji: 31.01.2021, 09:43
Kolejna intensywna noc zmagań w NBA za nami. Rozegrano osiem spotkań, z których kilka było dreszczowcami w czystej postaci. Jedną z takich historii napisał Damian Lillard, rzucając wręcz "filmową" trójkę w ostatniej sekundzie starcia z Chicago Bulls. Nie zawiódł również hit, jakim była rywalizacja Boston Celtics - Los Angeles Lakers.
Na to chyba trzeba mieć patent. Mimo, że Damian Lillard już dobre kilka lat temu przyzwyczaił sympatyków NBA do swojej specjalności, tak dalej jego "buzzer beaters" są niezwykle imponujące. Tym razem ofiarą rzutu z ostatniej sekundy padło Chicago Bulls, przegrywając z przyjezdnymi 122:123. Sam lider Trail Blazers (pozbawiony pomocy CJ'a McColluma, czy Jusufa Nurkicia) radził sobie znakomicie, zdobywając 44 punkty i 9 asyst. Na nic zdały się wysiłki duetu Markkanen & LaVine. Byki musiały uznać wyższość rywala, notując trzecią porażkę z rzędu. Nieco wytrąca to tempo marszu zespołu z Chicago po czołową ósemkę Konferencji Wschodniej.
Bardzo wyrównany mecz rozegrano w Bostonie, gdzie Celtowie gościli Los Angeles Lakers. Losy starcia ważyły się do ostatnich sekund gry. W końcówce Jeziorowcy bardzo lekkomyślnie roztrwonili kilkupunktową przewagę i w powietrzu wisiała potencjalna dogrywka. Ostatecznie jednak purpurowo-złotymi udało się być na finiszu o włos lepszym od przeciwników ze wschodu (95:96). 30 punktów zgarnął Jayson Tatum; swoje 28 oczek dorzucił dla gospodarzy Jaylen Brown. Wśród obrońców tytułu najbardziej błyszczał Anthony Davis, składając pokaźne double-double z 27 punktów oraz 14 zbiórek. Wygrana Jeziorowców jeszcze bardziej umocniła ich lokatę w pierwszej trójce, ale nie na tyle by objąć nad nią prowadzenie - wciąż na czele Utah Jazz. Celtowie z koli dość mocno zsunęli się w dół klasyfikacji na Wschodzie. Aktualnie plasują się na piątej pozycji, a sam bilans 10-8 już nie wygląda tak imponująco jak przed kilkoma tygodniami.
Niewiele brakowało, a do małej sensacji doszłoby na Florydzie. Miami Heat ostatecznie jednym punktem pokonali Sacramento Kings - 105:104. Finaliści ubiegłego sezonu byli w ostatnim czasie bezlitośnie nękani kontuzjami oraz koronawirusem. Temu lekki uśmiech mógł wśród ich fanów wywołać fakt powrotu Jimmy'ego Butlera, zwłaszcza, że zdobył aż 30 oczek. Akompaniował mu Bam Adebayo ze swoim double-double skompletowanym dzięki 18 punktom oraz 13 zbiórkom. Wśród gości najlepszy był De'Aaron Fox punktując tyle samo co Butler (30). Dla Heat, triumf przerwał serię pięciu porażek z rzędu. Sytuacja w tabeli dalej kolorowa jednak nie jest, bo zespół Spoelstry zajmuje na Wschodzie trzecie miejsce od końca.
Warty odnotowania jest również fakt powrotu na ligowe parkiety Memphis Grizzlies. Niedźwiedzie zagrały po niemal dwutygodniowej przerwie spowodowanej komplikacjami z koronawirusem. Tego okresu jednak zawodnicy ewidentnie nie próżnowali, bo dość gładko uporali się z San Antonio Spurs i zespół zanotował szóste zwycięstwo z rzędu. W gazie pozostają także Houston Rockets - skalp zebrany z New Orleans Pelicans znacząco przesunął ich bliżej górnej ósemki na Zachodzie. Kto wie, być może receptą na sukces okazało się właśnie pozbycie przytłaczających person Hardena i Westbrooka?
Komplet wyników z sobotniej nocy (31.01.2020):
Charlotte Hornets - Milwaukee Bucks 126:114 (39:31, 29:33, 29:30, 29:20)
Chicago Bulls - Portland Trail Blazers 122:123 (34:32, 19:32, 33:29, 36:30)
Miami Heat - Sacramento Kings 105:104 (24:35, 33:24, 27:18, 21:27)
New Orleans Pelicans - Houston Rockets 112:126 (35:27, 22:48, 27:24, 28:27)
Boston Celtics - Los Angeles Lakers 95:96 (24:28, 25:24, 29:19, 17:25)
San Antonio Spurs - Memphis Grizzlies 112:129 (27:35, 29:29, 34:36, 22:29)
Dallas Mavericks - Phoenix Suns 105:111 (28:29, 27:26, 27:22, 23:34)
Golden State Warriors - Detroit Pistons 118:91 (29:17, 35:28, 30:23, 24:23)