EBL: niespodzianka w Lublinie
- Dodał: Andrzej Kacprzak
- Data publikacji: 31.01.2021, 20:00
W niedzielnym spotkaniu Energa Basket Ligi Start Lublin we własnej hali mierzył się z GTK Gliwice. Gliwiczanie zdołali pokonać faworyzowanych gospodarzy, notując fantastyczną drugą połowę, a 23 punkty w ich barwach zdobył Jordon Varnado.
Gospodarze uznawani byli za zdecydowanych faworytów spotkania. Lubinianie mimo rozegrania dwóch meczy mniej niż większość stawki zajmowali przed rozpoczęciem meczu 7. miejsce w tabeli. W przypadku wygranej otwierała się przed nimi możliwość awansu nawet na 5. miejsce. W roli faworyta stawiał ich również bilans ostatnich spotkań - trzy zwycięstwa w pięciu meczach. Przyjezdni natomiast znajdowali się na 11. miejscu, jednak wciąż pozostawali w walce o play-off. Zwycięstwo pozwoliłoby im przesunąć się na 9. miejsce w tabeli. Ich problemem była jednak forma z ostatnich spotkań, ponieważ notowali oni serię trzech porażek z rzędu i nic przed meczem nie wskazywało, aby los miał się odwrócić akurat w Lublinie.
Wbrew wszystkiemu w spotkanie lepiej weszli jednak przyjezdni z Gliwic. Szybkie pięć punktów zdobył Szymon Szymański, kolejne dwa dołożył Jordon Varnado, co pozwoliło rozpocząć mecz od serii 7:0. W kolejnych minutach coraz więcej do powiedzenia mieli jednak gospodarze. Miejscowi imponowali zwłaszcza w defensywie, która mimo słabej skuteczności w ataku pozwoliła im wrócić do gry. Końcowe minuty pierwszej kwarty należały również do nich, co pozwoliło im zakończyć pierwszą część gry, prowadzeniem 16:13. W drugiej kwarcie meczu wynik falował. Obie ekipy zdobywały punkty seriami. Początkowo lublinianie odskoczyli nawet na osiem punktów, aby po kolejnych kilku minutach prowadzić zaledwie punktem. Ostatecznie końcowe minuty należały jednak znów do gospodarzy, którzy zamknęli pierwszą połowę meczu wynikiem 38:29. Niestety, pierwsza połowa spotkania obfitowała w niecelne rzuty, ekipa Startu trafiła 40% rzutów z gry, z kolei rywale jedynie 34%. Gliwiczanie całkowicie zawiedli zza łuku, skąd trafili zaledwie jeden z dwunastu rzutów (skuteczność 8%!). Śmiało można powiedzieć, że różnicę na korzyść miejscowych zrobił Yannick Franke, który jako jedyny przekroczył granicę dziesięciu punktów, notując ich 15.
Mocne otwarcie drugiej połowy zaliczyli gospodarze, którzy osiągnęli 15 punktów przewagi. Wydawało się wtedy, że goście już nie będą w stanie wrócić do gry. Jednak fantastyczna trzynasto-punktowa seria pozwoliła im znów myśleć o zwycięstwie w meczu. Po chwili prowadzili oni nawet jednym punktem, ale znów ich gra w ataku się zacięła, w konsekwencji zakończyli oni trzecią kwartę ze stratą siedmiu punktów do rywali. Stosunkowo niewielka różnica sprawiała, że obie strony wciąż mogły przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Gliwiczanie nie składali, więc broni i na cztery minuty przed końcem spotkania przegrywali już tylko trzema punktami. Następnie za trzy dla gospodarzy trafił Thomas Davis i wydawało się, że opanowali oni sytuację. Niestety dla nich, kolejną serię punktową zanotowali przyjezdni wygrywając spotkanie 75:70. Bezsprzecznym bohaterem spotkania został Jordon Varnado, który w drugiej połowie zdobył 21 punktów, a w całym meczu 23.
Mimo przegranej, Start Lublin przesunął się na 6. miejsce w tabeli. Natomiast na 9. miejsce po wywalczonym zwycięstwie przesunęli się gracze GTK Gliwice, zrównując się punktami z poprzedzającym ich zespołem Spójni Stargard.
Pszczółka Start Lublin - GTK Gliwice 70:75 (16:13, 22:16, 21:23, 11:23)
Start: Franke 15, Jeszke 11, Łączyński 10, Searcy 10, Davis 10, Dziemba 8, Szymański 4, Borowski 2, Pelczar 0, Gospodarek, Obarek, Laksa
GTK: Varnado 23, Gołębiowski 13, Henderson Jr. 10, Bogues Jr. 9, Persons 7, Szymański 7, Szewczyk 6, Delas 0, Staniczek 0, Heliński 0, Diduszko 0, Radwański
Andrzej Kacprzak
Pasjonat sportu i rocka. Piszę głównie o piłce nożnej, koszykówce, tenisie oraz Formule 1.