NBA: 76ers pokonują Utah Jazz, zwycięski rzut Lillarda
- Dodał: Marcin Weiss
- Data publikacji: 04.03.2021, 07:56
Minionej nocy w lidze NBA odbyło się dziesięć spotkań. Zdecydowanie najwięcej emocji budził mecz w Philadelphi, gdzie miejscowi 76ers podejmowali Utah Jazz. Niemniej ciekawie było również w starciach Cavaliers przeciwko Pacers oraz Warriors vs Trail Blazers, gdzie walka o zwycięstwo toczyła się do ostatnich sekund.
Cleveland Cavaliers - Indiana Pacers
Pierwsze spotkanie nocy zostało rozegrane w Cleveland, gdzie podnoszący się po fatalnej serii porażek Cavaliers podejmowali walczącą o miejsce w play-offach Indianę Pacers. Mecz od początku był bardzo wyrównany, obie ekipy bez przerwy wymieniały się prowadzeniem w meczu, aż do przełomu pierwszej oraz drugiej połowy, kiedy to Kawalerowie odskoczyli od rywala na dziewiętnaście oczek. Wydawało się wtedy, że nic ich przewadze nie może już zaszkodzić, a fantastycznie prezentował się Collin Sexton (32pkt, 10as, 3prz), który już w pierwszej połowie osiągnął double-double. Końcówka trzeciej kwarty należała jednak do Malcolma Brogdona i Mylesa Turnera - obaj rzucili po osiem punktów i zmniejszyli stratę do przeciwnika do czterech oczek. Ostatnia odsłona to przede wszystkim świetna gra Domantasa Sabonisa, który wyprowadził Indianę na prowadzenie, a najważniejszy rzut, dający pięć punktów przewagi na niecałe 40 sekund przed końcem spotkania trafił Brogdon. Ostatecznie Pacers po świetnym powrocie pokonali Cavaliers 114:111, a najskuteczniejszym zawodnikiem zwycięzców był właśnie Brogdon, który swoje 29 punktów zdobył na świetnej skuteczności 12/15 z gry oraz 3/3 zza łuku. Warto również wspomnieć o wyjątkowym występie T.J. McConnella, który zaliczył potrójną zdobycz z przechwytami - 16 punktów (8/8 z gry), 13 asyst oraz 10 przechwytów.
Portland Trail Blazers - Golden State Warriors
Teraz przenosimy się do położonej w Oregonie Moda Center, gdzie Portland Trail Blazers gościli sąsiadujących w tabeli Golden State Warriors. Spotkanie było zapowiadane, jako starcie dwóch kandydujących do nagrody MVP rozgrywających, jednak jeden z nich otrzymał w tym starciu zdecydowanie większą pomoc od kolegów z drużyny. Sam mecz zdecydowanie lepiej zaczęli goście, którzy już po niecałych pięciu minutach prowadzili 15:2. Podopieczni Terry'ego Stottsa szybko odrobili straty i na przerwę schodzili z ledwie jednopunktowym deficytem. Podobna przewaga utrzymywała się przez całą długość meczu i na niecałą minutę przed końcem goście wciąż prowadzili, ale 106:103. Wtedy po raz kolejny dał o sobie znać Damian Lillard (22pkt, 6zb, 5as), który znany jest ze świetnych końcówek i jego "Lillard Time". Rozgrywający gospodarzy wykorzystał dwa osobiste, a w następnej akcji trafił trójkę po step-backu, która na czternaście sekund przed końcem dała Portland prowadzenie 108:106. Ostatnia próba Warriors zakończyła się faulem ofensywnym Draymonda Greena i Trail Blazers mogli się cieszyć z wygranej. Gościom nie pomógł nawet kolejny bardzo dobry występ Stephena Curry'ego, który uzbierał 35 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst oraz 3 przechwyty.
Philadelphia 76ers - Utah Jazz
Zdecydowanie najwięcej emocji wśród kibiców budziło starcie liderów obu konferencji. Lecimy więc do znajdującego się w Philadelphi Wells Fargo Center, gdzie 76ers podejmowali Utah Jazz, którzy po długiej serii zwycięstw ostatnio trochę ochłonęli. Na mecz przeciwko Philadelphi byli jednak bardzo dobrze przygotowaniu i po objęciu prowadzenia w szóstej minucie spotkania, nie oddali go przez trzy kolejne kwarty. Goście bardzo pewnie czuli się w rzutach dystansowych, których w całym starciu trafili aż 21 z ledwie 44 prób, co daje fenomenalne 47,8% skuteczności. Na początku czwartej odsłony 76ers zaczęli jednak odrabiać straty, a pomógł im w tym między innymi Dwight Howard, trafiając swoją jedyną w tym spotkaniu próbę zza łuku. Ostatnie sześć minut czwartej kwarty to Joel Embiid "show" - Kameruńczyk zdobył w tym czasie aż czternaście oczek, w tym niesamowicie trudną trójkę na kilka sekund przed końcem meczu, dającą remis 118:118. Odpowiedzieć spróbował jeszcze Mike Conley, jednak nie udało mu się zdobyć punktów i czekała nas dogrywka. W niej osiem kolejnych oczek (łącznie jedenaście) zdobył skrzydłowy gospodarzy - Tobias Harris. Z kolei Jazz przestali trafiać zza łuku i w dogrywce byli w tym aspekcie ledwie 1/7. Dzięki temu to 76ers wygrali 131:123, a najlepszym graczem wieczoru był zdecydowanie Embiid. Środkowy zapisał na swoje konto 40 punktów, 19 zbiórek, 3 asysty oraz 2 bloki. U pokonanych 35 oczek uzbierał Donovan Mitchell, jednak na słabej, 35-procentowej skuteczności. Zawodnik Jazz został również wyrzucony z meczu za drugie przewinienie techniczne, ale miało to miejsce na sekundy przed końcem dogrywki, przy już rozstrzygniętym wyniku.
Z pozostałych spotkań na pewno warto odnotować wyjazdowe zwycięstwo Detroit Pistons przeciwko Raptors, do którego nie doszłoby, gdyby nie świetna postawa dwójki Dennis Smith Jr. - Mason Plumlee. Obaj koszykarze zakończyli mecz z potrójną zdobyczą na koncie, co wydarzyło się dopiero 13. raz w historii całej ligi. Zwycięstwo zaliczyli również Brooklyn Nets, pokonując na wyjeździe bardzo słabe Houston Rockets, dla których była to już trzynasta kolejna porażka. Kolejny słabszy mecz przytrafił się również Lakersom, którzy ulegli Sacramento Kings, jednak w barwach Jeziorowców zabrakło zarówno Anthony'ego Davisa, jak i LeBrona Jamesa.
Komplet wyników minionej nocy:
Toronto Raptors - Detroit Pistons 105:129 (37:43, 23:26, 20:29, 25:31)
Cleveland Cavaliers - Indiana Pacers 111:114 (28:28, 33:23, 29:31, 21:32)
Philadelphia 76ers - Utah Jazz 131:123 (26:34, 26:27, 32:28, 34:29, 13:5 OT)
Houston Rockets - Brooklyn Nets 114:132 (27:30, 27:37, 31:34, 29:31)
Orlando Magic - Atlanta Hawks 112:115 (39:27, 22:15, 29:36, 22:37)
Minnesota Timberwolves - Charlotte Hornets 102:135 (33:36, 23:26, 20:36, 26:37)
New Orleans Pelicans - Chicago Bulls 124:128 (25:26, 20:38, 34:32, 45:32)
Dallas Mavericks - Oklahoma City Thunder 87:78 (25:23, 24:19, 26:19, 12:17)
Portland Trail Blazers - Golden State Warriors 108:106 (28:29, 27:27, 27:24, 26:26)
Sacramento Kings - Los Angeles Lakers 123:120 (23:31, 40:30, 24:27, 36:32)
Marcin Weiss
Zarywam noce dla amerykańskiej ligi NBA, ale moje sportowe zainteresowania wykraczają daleko poza koszykówkę. Skoki, żużel, tenis, snooker — zwyczajnie wszystko.