Liga Europejska EHF: Wisła Płock o krok bliżej do ćwierćfinału!
- Dodał: Miłosz Szade
- Data publikacji: 23.03.2021, 22:45
Orlen Wisła Płock rozpoczęła grę o poważną stawkę. Nafciarze pokonali Sporting Lizbonę 29:25 w pierwszym meczu TOP16 Ligi Europy. Rewanż w Płocku odbędzie się już za tydzień.
Sporting zajął czwarte miejsce w swojej grupie, ale kadrowo prezentuje się całkiem okazale i na pewno nie jest łatwym przeciwnikiem. Udowodnił to zresztą już na początku spotkania. Portugalski zespół bez większych problemów przedzierał się przez obronę Nafciarzy, zdobywając dwie szybkie bramki. Repertuar zagrań ofensywnych gospodarzy zaskakiwał przyjezdnych z Polski - gole padały zarówno ze skrzydeł, jak i dzięki ciężkiej pracy obrotowego. Wiśle nie pomagała również własna nieskuteczność i dobra postawa bramkarza Manuela Gaspara. Lovro Mihic przełamał rzutową niemoc dopiero w czwartej minucie, ale chwilę później zmarnował dwie dogodne sytuacje.
Wynik 4:1 w siódmej minucie na korzyść Sportingu podziałał na zawodników Wisły jak zimny prysznic. Podopieczni Xaviera Sabate wzięli się w garść i wzmocnili swoje szeregi defensywne, dzięki czemu przejmowali piłkę i wyprowadzali skuteczne kontrataki. W pojedynkach sam na sam nie mylili się reprezentanci Polski - Michał Daszek i Przemysław Krajewski. Efektem otrząśnięcia się było wyrównanie wyniku do stanu 6:6. W 15. minucie Leon Susnja otrzymał pierwsze dwuminutowe wykroczenie w meczu. Nafciarze nie zdeprymowali się jednak grą w mniejszości i nie dali odskoczyć swoim rywalom, a nawet wyszli na prowadzenie. Swoją cegiełkę dołożył też Adam Morawski, który zanotował udaną interwencję. Pozostałe minuty pierwszej połowy były tradycyjną wymianą ciosów i tę próbę nerwów lepiej wytrzymał Sporting - w ostatnich sekundach Veitia Valdez wyrównał na 15:15, mimo że chwilę wcześniej goście mogli odskoczyć na dwubramkowe prowadzenie.
Początek drugiej połowy nie rozpoczął się dobrze dla polskiej ekipy. Najpierw oddali niecelny rzut, w następnej akcji popełnili faul w ataku, a jeszcze później posłali piłkę prosto w bramkarza. Te błędy skutkowały stratą dwóch bramek i strzeleniem tej przełamującej dopiero w 36. minucie. Jakby problemów było mało, Philip Stenmalm otrzymał dwuminutową karę. Kolejne wydarzenia były bliźniaczo podobne do sytuacji z pierwszej połowy. Wisła musiała się rozbudzić i wrócić na odpowiednie tory. Ich głównym motywatorem była świetna postawa Adama Morawskiego pomiędzy słupkami. W 41. minucie Michał Daszek doprowadził do stanu 19:18, dzięki czemu jego drużyna ponownie objęła prowadzenie. Polski skrzydłowy często decydował się na rzuty z drugiej linii, które kończyły się sukcesem. Niestety, nie udało mu się wykorzystać rzutu karnego.
Nafciarze nabrali wiatru w żagle dopiero w okolicach pięćdziesiątej minuty, kiedy pierwszy raz odskoczyli na trzy bramki. Nie zamierzali zwalniać tempa - Niko Mindegia trafił z siódmego metra na 24:20. Ostatnie minuty spotkania nie były aż tak emocjonujące jak jego początek, ponieważ Wisła konsekwentnie utrzymywała bramkowy dystans. Prym w ataku nadal wiódł Michał Daszek, który w całym meczu rzucił 7 bramek, co było najlepszym wynikiem na boisku. Ostatecznie ekipa z Płocka zwyciężyła 29:25, przybliżając się do ćwierćfinału Ligi Europy.
Sporting Lizbona - Orlen Wisła Płock 25:29 (15:15)
Sporting: Tavares 5, Araujo 4, Andrejew 3, Schongarth 3, Veitia Valdez 2, Ruesga Pasarin 2, Rocha 2, Ribeiro 2, Salvador 1, Spruk 1
Wisła: Daszek 7, Szita 6, Mindegia 5, Mihic 3, Sanchez 2, Guntin 2, Krajewski 2, Susnja 1, Ferreira 1