Liga Europejska: finał nie dla Wisły - płocczanie zagrają o brąz
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 22.05.2021, 19:35
Wielu fanów szczypiorniaka czekało na dzisiejsze wydarzenie - w niemieckim Mannheim rozpoczęły się rozgrywki Final Four Ligi Europejskiej. Dla polskich kibiców największą gratką był oczywiście pierwszy mecz, w którym Orlen Wisła Płock podejmował GOG Svendborg. Drużynie trenera Sabate zabrakło szczęścia - przegrali w Mannheim zaledwie jedną bramką.
Płocczanie napisali piękną historię 20 kwietnia, kiedy to zwyciężyli z duńską ekipą 31:26 i po raz pierwszy w historii awansowali do najlepszej czwórki turnieju. Nafciarze doskonale jednak wiedzieli, że nie będą mieli łatwego zadania - w ćwierćfinale spotkali się z drużyną z Magdeburga, która jest kilkukrotnym mistrzem Europy.
Ciekawszy wydawał się ten pojedynek również z tego względu, że po stronie ekipy z Niemiec występuje Piotr Chrapkowski. Rozgrywający reprezentacji Polski rozpoczął ten mecz od skutecznej akcji, ale szybko wyrównali płocczanie i zbudowali dwubramkową przewagę -po bramce Zoltana Szity było 1:3. Kroku Węgrowi dotrzymywał Przemysław Krajewski, ale po niemieckiej stronie również nie brakowało dobrych akcji i wykorzystywanych rzutów karnych. Wraz z upływem pierwszego kwadransu zawodnicy Magdeburga wyrównali wynik do 6:6 i od tego momentu drużyny wymieniały się ciosami. W pewnym momencie Polacy wykorzystali zagubienie przeciwnika - w świetnym miejscu ponownie znaleźli się Krajewski oraz Szita i Nafciarze znów prowadzili trzema bramkami 11:8. Płocczanie konsekwentnie utrzymywali dystans nawet mimo gry w osłabieniu, a zawodnikom SC Magdeburg nie pomogły straty piłek i to sprawiło, że po rzucie Krajewskiego na półmetku to podopieczni Xaviego Sabate prowadzili 15:13.
Druga partia zaczęła się jeszcze ciekawiej i taka też była do samego końca. Niestety dla polskiej drużyny nastąpił zryw przeciwników, którzy choć z niewielkimi problemami z dojściem do bramki - wyrównali wynik do 17:17. Z przewagi płocczan nie zostało więc nic i walka rozpoczęła się jakby od nowa. Pojawiły się problemy w grze polskiej ekipy bo błąd techniczny popełnił Mindegia Elizaga, a inni zawodnicy tracili piłki jedną po drugiej. Wreszcie przy stanie 21:19 zareagował szkoleniowiec Sabate. Po powrocie na boisko bramkę na korzyść Wisły po dłuższym przestoju zdobył Ruiz Sanchez ale Magdeburg wciąż prowadził kilkoma bramkami. Wtedy płocczanie użyli swojego niezawodnego "asa w rękawie", którym od dłuższego czasu jest Zoltan Szita. Dwie bramki z rzędu w jego wykonaniu doprowadziły do remisu 24:24 co dało Nafciarzom szansę na ponowny kontakt z przeciwnikiem. Rywalizacja toczyła się do ostatnich minut, ale płocczanom nie udało się przejąć pałeczki. Drużyna znad Wisły tym razem musiała uznać nieznaczną wyższość rywali, którzy zwyciężyli 30:29.
Nafciarze mecz o brąz rozegrają już jutro. Rywalem płocczan w starciu o 3. miejsce będzie drużyna Rhein-Neckar Löwen, która uległa 32:35 ekipie z Berlina. Füchse dominowało w tym spotkaniu praktycznie od samego początku. W pierwszej połowie zawodnicy ze stolicy zbudowali sześciobramkowe prowadzenie i nie pozwolili swoim przeciwnikom na żadne zaskakujące manewry aż do końca meczu.
SC Magdeburg - Orlen Wisła Płock 30:29 (13:15)
Rhein-Neckar Löwen - Füchse Berlin 32:35 (16:19)
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.