Giro d'Italia: zwycięstwo etapowe wicelidera po pięknej akcji

Damiano Caruso został zwycięzcą 20. etapu Giro d'Italia po pięknym ataku przeprowadzonym na zjeździe z Passo San Bernardino. Drugi na mecie stawił się lider Egan Bernal, który zdołał utrzymać prowadzenie w wyścigu i przed finałowym etapem ma minutę i pięćdziesiąt dziewięć sekund przewagi nad Włochem. 

Ostatni górski etap tegorocznego Giro d'Italia to 164-kilometrowy odcinek prowadzący z Verbanii do Valle Spluga-Alpe Motta. Pierwsze 80 kilometrów prowadziło płaskim terenem, a to na co wszyscy czekali zaczynało się dopiero w połowie etapu. Kolarze złożyli małą wizytę w Szwajcarii, by zmierzyć się z dwoma miejscowymi podjazdami - Passo San Bernardino (23 km, 6,3%) oraz Splugenpass (8,9 km, 7,3%). Po tych dwóch wspinaczkach, krętym 20-kilometrowym zjazdem zawodnicy powrócili na włoską stronę, by stoczyć walkę z ostatnim podjazdem dnia, a zarazem całego Giro - Alpe Motta (8,1 km, 7,8%). Jak rozwijał się ten kluczowy dla klasyfikacji generalnej wyścigu etap?

Na początkowym płaskim odcinku etapu od peletonu oderwała się dziewięcioosobowa ucieczka, jednak już pierwszy podjazd zweryfikował siły poszczególnych zawodników. Odjazd podzielił się na dwie grupki. W pierwszej z nich znaleźli się: Louis Vervaeke (Alpecin-Fenix), Simon Pellaud (Androni Giocattoli-Sidermec), Giovanni Visconti (Bardiani-CSF-Faizane), Felix Großschartner (BORA-hansgrohe) oraz Vincenzo Albanese (EOLO-Kometa). Około minutę za nimi kręcili Matteo Jorgenson (Movistar Team) oraz Nico Denz (Team DSM). Pozostali zawodnicy tworzący pierwotny skład ucieczki nie wytrzymali trudów podjazdu i zostali schwytani przez peleton. W końcu i goniąca dwójka podzieliła ich los. Z powodu mocnej pracy Team DSM na czele grupy głównej, ucieczka na szczycie Passo San Bernardino miała już tylko 50 sekund przewagi. 

Na zjeździe od peletonu oderwało się trzech kolarzy Team DSM - Michael Storer, Chris Hamilton oraz szósty w klasyfikacji generalnej Romain Bardet. Tej samej taktyki spróbowali zawodnicy Bahrain-Victorious - Pello Bilbao oraz wicelider wyścigu Damiano Caruso. Wyżej wymienionej piątce udało się dołączyć do uciekającej grupki i u podnóża Splugenpass dziewięcioosobowa czołówka miała 24 sekundy przewagi nad peletonem prowadzonym przez ekipę INEOS Grenadiers. Pomimo pracy na podjeździe grupka konsekwentnie powiększała swoją przewagę nad grupą główną i na szczycie zameldowała się z zapasem 45 sekund.

Zjazd ze Splugenpass nie wprowadził większego zamieszania, przewaga utrzymywała się na podobnym poziomie. Wszystko rozstrzygnąć miał więc finałowy podjazd pod Alpe Motta. Już na samym początku na czele pozostała tylko dwójka Caruso i Bardet. Peleton został zredukowany do sześciu zawodników, ale lider pozostał z jednym pomocnikiem. Rozpoczęło się powolne przeciąganie liny pomiędzy uciekinierami a zawodnikami z grupy czołowej. Zaliczka sekundowa zaczęła stopniowo topnieć - trzy kilometry przed metą wynosiła już tylko 20 sekund, a przed kolarzami był jeszcze najbardziej strony odcinek wspinaczki. Tempa narzuconego przez Caruso nie wytrzymał Bardet i tym samym na czele pozostał jedynie samotny Włoch, a jego zacięta mina wskazywała, że będzie on w stanie dojechać do mety. Gra toczyła się jednak nie tylko o zwycięstwo etapowe, a przede wszystkim o odrobienie strat do Egana Bernala przed kończącą wyścig czasówką w Mediolanie. 800 metrów przed metą za Włochem osobiście pognał lider, ale nie zdołał doścignąć zawodnika Bahrain-Victorious, który zgarnął etap. Drugi na metę wpadł Egan Bernal ze stratą 24 sekund. Trzecie miejsce przypadło pomocnikowi lidera Danielowi Felipe Martinezowi. Kolumbijczyk zdołał obronić różową koszulkę lidera, jednak jego przewaga nad Damiano Caruso stopniała do minuty i pięćdziesięciu dziewięciu sekund.