Nissan Micra 1.5 dCi TEST

  • Dodał: Tomasz Małycha
  • Data publikacji: 04.08.2018, 00:30

Rywalizacja na rynku samochodów miejskich już od lat jest zażarta. Nissan ze swoją Micrą zawsze pozostawał w cieniu europejskich konkurentów. Przy okazji prezentacji nowej, piątej już generacji, Japończycy stawiają sprawę jasno - Micra ma być pełnoprawnym "mieszczuchem", który ma zdobyć serca klientów ze starego kontynentu. Czy najświeższe dziecko Nissana jest w stanie przeskoczyć wysoko umieszczoną przez rywali poprzeczkę?

 

Miejskie samochody z silnikami wysokoprężnymi nigdy nie były przesadnie popularne. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę różnicę w cenie względem silników benzynowych - przy kwotach rzędu dziesięciu tysięcy złotych dopłata do diesla wynosić może niemal 20% wyjściowej ceny. Jeśli dodamy to tego obecny trend dieslofobii, nie jest zaskoczeniem, że na Micrę z silnikiem 1.5 dCi, którą dostałem do testu, zdecydowało się w Polsce jedynie 4,5% klientów, licząc od początku 2017 roku. Usłyszeć można już nawet  plotki o jego wycofywaniu z produkcji, jednak tę informację zdementował w rozmowie rzecznik Nissana.

 

Nie jest natomiast tajemnicą, że przyszła Micra niemal na pewno nie będzie posiadać diesla pod maską. Czy silnik ten jest tak fatalny, że rynek zweryfikował sens jego istnienia czy też jego klęski dopatrywać się należy jedynie w cenie?

 

 

Postawmy sprawę jasno - Micra jest dla Nissana niezwykle ważnym modelem w portfolio. W obecnej generacji stała się szczególnie priorytetowa, ponieważ zastępuje ona nie tylko swoją poprzedniczkę, generację K13, lecz również mikrovana - model Note. Z tego powodu projekt i rozwój piątej generacji Micry był dla Japończyków tak fundamentalny, że opracowano ją specjalnie z myślą o Europejskim rynku.

 

 

Względem poprzedniej zmieniło się wszystko, pozostał właściwie tylko znaczek. Micra wyładniała i w końcu jest "unisex" - poprzedniczki, ze względu na obłe kształty, miały przypiętą łatkę “babskiego” wozu i jakkolwiek dobre by nie były - żaden facet nie kupił tego samochodu ze względu na atrakcyjny design. Jeżdżąc K-czternastką nie czułem się ani trochę niemęsko. Mimo małych gabarytów (równo czterech metrów długości), najnowszy mieszczuch Nissana prezentuje się... zadziornie! Zdaję sobie sprawę, że to daleko posunięte porównanie, ale front jest niemal identyczny jak w modelu GTR MY18. Od momentu, gdy mój znajomy zwrócił mi na to uwagę, nie jestem w stanie odsunąć od siebie tej myśli.

 

 

Micra w całej swej okazałości jest popisem designerów. Jest tu mnóstwo przyciągających uwagę detali, które sprawiają, że "mikron" to jeden z najciekawszych wizualnie kandydatów z segmentu B. Wystarczy spojrzeć na mnogość przetłoczeń, napompowane nadkola czy zawadiacko zarysowane światła i już wiemy, że Micra w głowach ludzi z działu PR kierowana będzie do ludzi młodych i "aktywnych". Tak się składa, że obecnie liczę sobie dwie dekady, a w podczas tygodniowego testu pokonałem z moim bordowym kompanem ponad 1100 km, więc chyba mogę zaliczyć się do grupy reprezentującej potencjalnych nabywców tego małego GTR-a...

 

 

Wewnątrz również jest świeżo i schludnie, choć nie wywołuje ono takiego zdumienia jak nadwozie, bo dużo drobnych elementów jest wspólnych dla całej gamy modelowej Nissana. Nie jest to wada sama w sobie, jednak odnoszę wrażenie, że z systemem inforozrywki spotkać mogliśmy się już w 2013 roku wraz z debiutem drugiej generacji Qashqaia. O ile SUV z tamtego roku nadal wzbudza pożądanie wielu Polaków, tak warto sobie uświadomić, że mało kto obecnie poszukuje iPhone'a 5S, który w tamtym momencie był szczytowym osiągnięciem w dziedzinie smartfonów. Podobnie jest z multimediami w Micrze - być może pięć lat temu można było zaakceptować toporne działanie nawigacji, lecz obecnie jest ono niedopuszczalne. Natomiast jakość obrazu zbliżoną do tej z kamer 360° ostatni raz miałem okazję podziwiać w 2004 będąc posiadaczem Sony Ericssona K300i. Miło, że możemy dostać je w tak małym samochodzie, jednak z powodu miernej rozdzielczości są one właściwie bezużyteczne. Sytuację ratuje obecność czujników parkowania z tyłu.

 

Ogólnie Micra nie jest samochodem, który sprawia problemy przy pakowaniu. Mimo sporych słupków C i znacznie pochylonej szyby czołowej, wszystko zdaje się być na wyciągnięcie ręki. Gdybyśmy jednak przeoczyli samochód na sąsiednim pasie, to z pomocą przyjdzie nam system monitorujący martwe pola, który ostrzeże krótkim sygnałem dźwiękowym i lampką w lusterku. Odniosłem jednak wrażenie, że działa on mniej inteligentnie od podobnych mu rozwiązań, ponieważ zdaje się nie uwzględniać prędkości mijanych pojazdów. Na autostradzie, gdzie różnice te są spore, a zamiar wykonania manewru warto sygnalizować możliwie wcześnie, staje się to uciążliwe. Każdorazowe włączenie kierunkowskazu w momencie, gdy wyprzedzający nas pojazd znajduje się już przed nami, lub gdy samochód wyprzedzany jest już kilka metrów z tyłu, kończy się ostrzeżeniem.

 

 

Na tym jednak bezpieczeństwo aktywne w nowej Micrze się nie kończy. Do każdej wersji dokupić można (za 2700 lub 2500 zł) pakiet bezpieczeństwa, którego najistotniejszym elementem radar z autonomicznym hamulcem, potrafiący wykryć zarówno samochody, jak i pieszych. To właśnie dlatego znaczek na grillu jest zatopiony w przezroczystej płytce - stanowi ona osłonę dla czujnika radarowego znajdującego się bezpośrednio za nią. System działa bardzo dobrze wykrywając zdarzenia, które mogłyby zakończyć się kolizją, jednocześnie nie irytując fałszywymi alarmami. Z całego serca polecam zaznaczenie tej opcji, ponieważ jest duża szansa, że w przyszłości zaoszczędzi nam to problemów i napraw na znacznie większe kwoty.

 

Równie duże znaczenie dla bezpieczeństwa mają opcjonalne, w pełni LED-owe światła przednie. Ich zasięg, moc i barwa emitowanego strumienia świetlnego są absolutnie genialne. Niestety można dokupić je jedynie do najdroższej wersji, choć sama kwota do dopłacenia (2100 zł) jest bardzo uczciwa. W połączeniu z (pasywnym) asystentem świateł drogowych, jazda w nocy była czystą przyjemnością.

 

 

Pora wrócić do największego wyróżnika "mojego" egzemplarza, czyli nietypowego silnika pod maską. Motor znany jest z aliażu Nissana z Renault, występuje m.in. w Qashqaiu czy Megane, natomiast pod maską tak małego samochodu stanowi sporą niespodziankę. Z drugiej jednak strony, połączenie oszczędnego już z zasady silnika wysokoprężnego z niewielkim i leciutkim nadwoziem owocuje przyjemną wstrzemięźliwością w konsumpcji paliwa. Apetyt tej półtoralitrowej jednostki jest na tyle “mikry”, że przy zrównoważonej eksploatacji średnie zużycie paliwa powinno mieścić się pomiędzy 4, a 4,2 l/100 km. Potrzeba naprawdę sporego zatoru, by między zegarami wyświetliła się "piątka". Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, do ilu można "zejść" przy spokojnej, pasywnej jeździe. Niemal dziewięćdziesięciokilometrowa trasa z Ustronia do Siemianowic zakończona została wynikiem 3,2. Chylę czoła, to doprawdy rewelacyjny wynik.

 

Dziewięćdziesięciokonny diesel ma całkiem spory moment obrotowy, wynoszący aż 220 Nm. Daje to przyjemne uczucie wbicia w fotel i powoduje, że dynamika jest na akceptowalnym poziomie. Do "setki" Micra jest w stanie wystartować w poniżej dwunastu sekund. Raczej przeciętnie, ale zza kierownicy odczucia są całkiem przyjemnie.

 

 

O braku sportowych ambicji przypominają dwie, moim zdaniem największe, wady Micry - przeniesienie napędu i układ jezdny. Skrzynia biegów nie zasługuje może na naganę, lecz ciężko zachwycać się jej działaniem. Skok lewarka jest długi i nie daje pożądanej informacji zwrotnej. Teoretycznie nie ma tragedii, jednak... Można było zrobić to dużo lepiej.

 

Największym rozczarowaniem jest natomiast układ jezdny. Być może to przez dysonans poznawczy spowodowany zadziornym designem całego auta, lecz oczekiwałem od Micry dużo lepszego prowadzenia. Tymczasem prawda jest okrutna. Micra jest mocno niestabilna w zakrętach. Gdy przesadzimy z szybkością straszliwie płuży przodem, a co gorsza, elektronika zdaje się zupełnie nie interweniować, co w takim miejskim samochodziku powinno wyglądać zgoła inaczej. Nissan chwali się, że zaimplementowano w tym modelu system Active Trace Control, który w założeniu miał niwelować podsterowność poprzez krótkie "poszczypywanie" przednich tarcz. Niestety, pod tym względem jest źle i nie pomagają seryjne opony Kumho, które przy dynamicznym ruszeniu potrafiły "zabuksować" na suchym asfalcie.

 

Rzadsza do uzyskania, acz równie niebezpieczna, może okazać się nadsterowność przy szybkim przerzuceniu masy, np. podczas omijania przeszkody. Gdyby była to odmiana Nismo, uznałbym taką charakterystykę za zaletę, gdyż w rękach doświadczonego kierowcy pozwala się ona nieco zabawić, jednak nadal mówimy o samochodzie miejskim i po nim spodziewałbym się możliwie neutralnego prowadzenia, nawet "podcinanego" przez działanie elektroniki, bowiem taka narowistość i w pewnym sensie nieprzewidywalność może okazać się zgubna.

 

 

Jak więc nowa Micra wywiązuje się z postawionych przed nią niemałych oczekiwań? W moim przekonaniu jak najbardziej. Wreszcie miejski Nissan stał się uniwersalnie piękny i nabrał potężnej dawki charakteru względem poprzednika. W dodatku trzeba powiedzieć to wprost - silnik 1.5 tce jest świetną jednostką, która przy akceptowalnej dynamice zachwyca oszczędnościami. Niestety, ze względu na budowę polskiego cennika, oszczędności te stają się iluzoryczne po uwzględnieniu ogromnej różnicy w cenie względem jednostek benzynowych. Następca Micry K14 z pewnością nie będzie już mieć w gamie jednostki wysokoprężnej, co w moich oczach czyni Micrę 1.5 tce ostatnim samurajem na trudnym polu walki miejskich samochodów.


W momencie pisania testu dotarła do mnie mnie pozytywna wiadomość - zaprezentowano nowy system multimedialny dedykowany dla Micry. Być może ktoś w Jokohamie posłuchał moich narzekań na Instagram Story, a może to zupełny przypadek. W każdym razie najmniejszy Nissan stracił jedną z większych wad, jakie w nim znalazłem.

Tomasz Małycha – Poinformowani.pl

Tomasz Małycha

Redaktor działu Motoryzacja, twórca projektu KozackieSamochody.pl, z zamiłowania fotograf motoryzacyjny