Kult zagrał trzygodzinny koncert we Wrocławiu!
- Dodał: Piotr Janczarczyk
- Data publikacji: 30.08.2021, 21:21
28 sierpnia Kult zagrał plenerowy koncert we Wrocławiu. Choć fani tego zespołu są przyzwyczajeni do długich występów swoich ulubieńców, to koncertu trwającego aż trzy godziny nie spodziewał się chyba nikt. Kapela zagrała sporo kawałków z wydanej w maju tego roku Ostatniej płyty, ale nie zabrakło również takich klasyków jak Arahja, Polska i Celina.
Koncert zainicjowała piosenka Jutro także będzie dzień, która otwiera najnowszy album Kultu o nazwie Ostatnia płyta. Krążek miał premierę 28 maja 2021 roku i już zdążył uzyskać status "złotej płyty". Nie trzeba dodawać, że spora w tym zasługa chwytliwego tytułu, ale i szeregu sytuacji, które miały miejsce przed opublikowaniem albumu. Przez jakiś czas szeroko komentowane były wypowiedzi założyciela grupy Bayer Full, Sławomira Świerzyńskiego, na temat twórczości Kultu, a także opinia Kazimierza Staszewskiego o zapomogach, jakie rząd przekazał artystom. Przede wszystkim jednak nowy album to gwarancja dobrej muzyki. Co więcej, sami członkowie Kultu niejednokrotnie w wywiadach wspominali, że Ostatnia płyta to chwyt marketingowy i póki co nie zamierzają kończyć działalności. A jeśli mówimy o dalszej działalności, to należy odnotować to, w jakim składzie Kult przyjechał do Wrocławia. W zespole zaszło ostatnio sporo zmian - Konrad Wantrych zastąpił Janusza Grudzińskiego, a Mariusz Godzina Tomasza Glazika. Mimo tego, fani przyznają, że w zespole pozostała jakość. Jako drugie zagrano Prosto, czyli w mojej opinii najlepszy numer z twórczości Kultu. Pisząc relację z koncertu i próbując oddać to, co działo się przy ul. Grabiszyńskiej w sobotni wieczór, nie mogę nie wspomnieć o reakcjach publiczności. Te jednak były dość niecodzienne. Mam na myśli to, że wręcz nieodłącznym elementem solowych koncertów Kultu jest zabawa w pogo od pierwszych sekund. W sobotę tak jednak nie było. Pierwsze przebłyski tego typu tańca pojawiły się dopiero podczas „Maria ma syna”, czyli jak mówi Kazik – rzeczy o wołaniu o wiarę. Nie ukrywam, że bardzo dziwnym widokiem była naprawdę liczna publika, która Prosto wysłuchuje w absolutnym spokoju. Następnie utrzymano tematykę religijną za sprawą utworu Wiara. Ktoś, kto był dzień wcześniej w Krakowie, wiedział, czego można się spodziewać w dalszej części koncertu – wybrzmiał Pasażer, Do Ani i Baranek. Fani Kultu wiedzą natomiast, że dosłownie każdy koncert jest inny, ponieważ setlista na dane wydarzenie jest każdorazowo przygotowywana pod konkretne miasto. Tym samym przewidywano, że w porównaniu do dnia poprzedniego, lista piosenek ulegnie choć małej zmianie. Tymczasem Kult fanom we Wrocławiu zaserwował naprawdę wiele niespodzianek. Za takie można uznać kawałki Królowa życia, 6 lat później oraz Poznaj swój raj. Trudno o przywołanie kilku dłuższych wypowiedzi Kazika ze sceny, bo takowych niemal nie było. Wokalista przy okazji piosenki Czarne słońca przypomniał, że pochodzi ona z jedynego filmu, do jakiego Kult nagrał ścieżkę dźwiękową. Wrocławska publika miała okazję, by pierwszy raz usłyszeć na żywo kawałki z Ostatniej płyty w wersji elektrycznej. Na koncert przy ul. Grabiszyńskiej muzycy przygotowali: Chcę miłości, Prawo się wali, Ziemię obiecaną i Polityk zawsze będzie moim wrogiem. Warto odnotować, że ostatnia z nich była również przyszykowana dzień wcześniej w Krakowie, ale wówczas kapela musiała nieco skrócić swój set za sprawą obowiązującej ciszy nocnej. Podczas koncertu we Wrocławiu publika oczywiście liczyła na bis. W ramach dodatkowej części występu zaprezentowano pięć numerów: Wyłącz komputer, Paradę wspomnień, Brooklyńską radę Żydów, Piosenkę młodych wioślarzy oraz wręcz legendarnych Sowietów. Po ostatnim kawałku spojrzałem na zegarek – była 21:55. Nietrudno policzyć, że od 19:00 minęły niemal trzy godziny. I właśnie tyle trwał koncert Kultu… Chapeau bas.
Piotr Janczarczyk
Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.