Piłka ręczna - Liga Europejska: nieznany rywal "Nafciarzom" niestraszny
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 19.10.2021, 22:15
Orlen Wisła Płock zainaugurowała rywalizację w fazie grupowej Ligi Europy spotkaniem wyjazdowym. Nafciarze podejmowali szwajcarski zespół Pfadi Winterthur. Dla polskiej drużyny było to pierwsze zwycięstwo w tym etapie turnieju i w ogóle pierwsze spotkanie z tą drużyną.
Płocczanie szybko i bezboleśnie zapewnili sobie awans do turnieju. Przeciwnika na otwarcie też nie trafili zbyt wymagającego, bo Winterthur choć w latach 90-tych był bardzo mocnym zespołem, to aktualnie nie idzie mu fenomenalnie na parkiecie. Faktem jednak jest, że rywala nie powinno się lekceważyć, bo ze szwajcarską drużyną Nafciarze nie spotkali się jeszcze nigdy, a jest to ekipa, która potrafi grać naprawdę szybką piłkę.
Zawodnicy Wisły weszli w to spotkanie "z wysokiego C" - dobrze na parkiecie zameldował się m.in. Komarzewski, dzięki któremu już w szóstej minucie płocczanie prowadzili 3:1. Gospodarze próbowali cały czas dotrzymywać kroku, jednak już od początku spotkania nie byli w pełni skoncentrowani i tracili sporo piłek. W pewnym momencie było już 10:4 na korzyść podopiecznych Xaviego Sabate. Piłkarze z Płocka bawili się na boisku, co chwilę serwując przeciwnikom ciosy w ich pole bramkowe. Świetną skuteczność utrzymywał Kosorotov, który był największym zmartwieniem zawodników Winterthur. Za polską ekipą przemawiały też wykorzystane rzuty karne, które tylko powiększały dystans punktowy. To wszystko sprawiło, że Nafciarze na przerwę schodzili z dużym zapasem - 18:11.
Taka przewaga robiła wrażenie i zdecydowanie pozwalała płocczanom na spokojną, bezpieczną grę w drugiej partii. Jednak i tutaj zawodnicy Wisły nie mieli się zbytnio czego obawiać, bo szwajcarskiej ekipie ciężko było podjąć jakąkolwiek walkę. Już na samym początku trzy bramki do wyniku dołożył genialny Kosorotov, a gospodarze grali z bardzo słabą skutecznością. Dodatkowo nie pomagały im błędy techniczne i liczne straty piłek - 14:23. Tak naprawdę piłkarze trenera Sabate mogli grać już do końca cios za cios, ale byli tak rozpędzeni, że nie mieli zamiaru odpuszczać. Gra Pfadi w osłabieniu tylko pogarszała ich sytuację. Na kwadrans przed końcową syreną różnica wynosiła dziesięć bramek i nic nie zapowiadało odmiany. Co jakiś czas rywale zdobywali kolejne punkty, ale to była przysłowiowa "kropla w morzu" tego, co lądowało w ich bramce. Ekipa z Płocka nie umieściła piłki w siatce łącznie tylko dziewięć razy. Całe spotkanie zakończył Fernandez Alonso i Wisła zanotowała pierwsze zwycięstwo w turnieju oraz pierwszą wygraną z nieznanym wcześniej przeciwnikiem.
Płocczanie wrócą teraz do Polski, aby rozegrać mecze ligowe. Dokładnie za tydzień, 26 października we własnej hali spotkają się za to z ekipą Felix Toulouse Handball.
Pfadi Winterthur - Orlen Wisła Płock 23:35 (11:18)
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.