"Pół roku na Saturnie" - recenzja
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 03.11.2021, 10:20
Pokolenie milenialsów i Korea Południowa - to dwa wiodące tematy książki-reportażu Małgorzaty Sidz. Zachęcony opisem wydawnictwa spodziewałem się dowiedzieć wiele o azjatyckim kraju, w którym dużo czasu spędziła autorka. Tymczasem otrzymałem przede wszystkim studium pokolenia Y. Studium dogłębne, bo przeprowadzone z samego jego jądra.
Azja ze swoją specyficzną kulturą interesuje mnie od lat, Japonia to miejsce, w którym spokojnie mógłbym spędzić resztę życia, byłem tam kilka razy, uwielbiam literaturę japońską, Harukiego Murakamiego w sposób nadzwyczajny. Korei Południowej z kolei nie znam, ani osobiście, ani z podróży literackich, uznałem, że Pół roku na Saturnie może być dobrym początkiem poznawania i tej kultury. Jednak w tym kontekście książka mnie zawiodła. Cala jej akcja wcale niekoniecznie musi toczyć się w Korei, swobodnie mogłaby to być Wenezuela, Kambodża, Kenia, inne państwo. Jeśli autorka pisze coś o miejscu, w którym spędza istotny kawałek swojego krótkiego życia, to koncentruje się na doznaniach gastronomicznych i imprezowych. Opisów jedzenia jest sporo, ale zniechęcają one do próbowania specjałów miejscowej kuchni w sposób definitywny. Wszystko ma w zasadzie jeden smak, jedzenie jest jałowe, papkowate, pozbawione warzyw i owoców, wręcz trudne do przełknięcia. Ryż, makaron, słodkie ziemniaki i mięso - na to w zasadzie jesteśmy skazani w Korei, chyba, że wybierzemy się do amerykańskiej lub europejskiej oazy gastronomicznej normalności. Poznajemy też koreańskie zwyczaje imprezowe, opisów lokali, alkoholi i innych używek, jest w opowieści Sidz aż nadto. Co jeszcze? Dowiemy się ciut ciut o samych Koreańczykach, o stylu ubierania się, stosunku do obcokrajowców, ulubionych formach relaksu (gry komputerowe i góry). Generalnie obraz Korei narysowany przez autorkę mi się nie spodobał, raczej zniechęcił mnie do odwiedzenia tego kraju. Odnoszę wrażenie, że Sidz nie czuła się tam dobrze. Pytanie tylko czy dlatego, że tak niefajny jest ten kraj, czy tak niefajna jest odwiedzająca i opisująca.
Skłaniałbym się ku temu drugiemu raczej. Pół roku na Saturnie jest chaotyczną mozaiką przemyśleń przedstawicielki pokolenia Y na temat swojego życia, przyszłości, miejsca i roli w otaczającym świecie. Przemyślenia te inspirowane są wiedzą, zdobywaną w wirtualnym świecie - na portalach społecznościowych, YouTube i innych stronach internetowych oferujących gotowe recepty na dobre życie. Autorka miota się między różnymi pomysłami na to, co ma robić w życiu, ale w żaden z nich nie angażuje się odpowiednio głęboko i na odpowiednio długo. Partnera życiowego szuka na tinderze, ale jej się to nie udaje. Relacje z płcią przeciwną są z jednej strony płytkie, w dużej mierze skoncentrowane na fizyczności, z drugiej zaś mocno przeintelektualizowane. Kluczowa staje się rozmowa na pierwszej randce, jeśli potencjalny partner nie chce prowadzić egzystencjalnych rozmów o życiu i świecie, kiedy za bardzo zbacza na tematy normalne - sport, politykę, gospodarkę, studia, przestaje być atrakcyjny. Jedno co pozytywne w tym obrazie pokolenia obecnych duwdziesto- i trzydziestolatków, to ich dążenie do wspólnego spędzania czasu. To nic, że te spotkania związane są z konsumpcją i zabawą, ale nie ograniczają się jedynie do wirtualnej rzeczywistości.
Wydaje mi się, że autorka w swej opowieści jest bardzo autoironiczna, że przerysowuje i hiperbolizuje. Mam nadzieję, że tak jest, bo jeśli to jest prawdziwy i rzeczywisty obraz jej samej i przyjaciół i znajomych, to... bardzo nieszczęśliwe jest to pokolenie. Kompletnie pogubione, nie potrafiące odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości, mające gigantyczne problemy z odnalezieniem własnego ja i miejsca na ziemi. Pokolenia, które nie jest w stanie dorosnąć, stanąć przed wyzwaniami, uciekające przed normalnością w wirtualny świat, podlewany wszelkimi używkami. Moje wyrazy współczucia.
Nie podoba mi się świat wykreowany, a może raczej opisany przez autorkę. Niemniej książka jako taka jest bardzo wartościowa. Przeczytałem ją z zainteresowaniem i przyjemnością, pozostając na szczęście poza tym, co tam się dzieje. Pomysł i realizacja nie pozostawiają wiele do życzenia, językowo, stylistycznie trudno się doń przyczepić. Chaos narracji jest zabiegiem jak się wydaje zamierzonym, nie przeszkadza w lekturze. Trzeba się tylko odpowiednio do Pół roku na Saturnie nastawić. Nie jest to opowieść o Korei, to reportaż z samego środka galopującej współczesności. Jak celnie zauważono w notce wydawniczej: Ta książka nie opisuje - ona wciąga w sam środek chaosu i zagubienia płynnej nowoczesności.
Polecam, to książka, która rówieśnikom autorki w krzywym zwierciadle pokazuje wady ich pokolenia, a tym starszym pozwala lepiej zrozumieć współczesną młodzież.
Małgorzata Sidz (ur. 1990), japonistka, magister studiów o Azji Wschodniej, filmoznawczyni. Milenials. Komunikuje się w dziesięciu językach obcych. Autorka reportażu "Kocie chrzciny. Lato i zima w Finlandii" (2020), swoje teksty publikowała między innymi w "Gazecie Wyborczej", "Holistic News", "Piśmie", "Rzeczpospolitej" oraz na portalu Wirtualna Polska. Mieszkała w Finlandii, Szwecji, Danii, Korei Południowej i Japonii.
Tytuł: Pół roku na Saturnie
Autorka: Małgorzata Sidz
Premiera: 12.10.2021
Stron: 304
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 7/10
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.