EBL: Śląsk nie znalazł rozwiązania na świetnego Dykesa. Anwil zwycięski w hicie kolejki
- Dodał: Piotr Janczarczyk
- Data publikacji: 22.01.2022, 19:26
"Święta Wojna" znów dla Anwilu. Włocławianie kilkukrotnie obejmowali dwucyfrowe prowadzenie, a finalnie pokonali przyjezdnych z Wrocławia 97:89. Świetnie zaprezentował się Kyndall Dykes, na którego obrona WKS-u nie potrafiła znaleźć rozwiązania. Dla Anwilu było to piętnaste zwycięstwo w sezonie, z kolei dla "Trójkolorowych" - ósma przegrana.
"Trójkolorowi" wyszli piątką: Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa i Martins Meiers. Z kolei trener Przemysław Frasunkiewicz wytypował do gry: Kamila Łączyńskiego, Jonah Matthewsa, Jamesa Bella, Luke'a Petraska oraz Zigę Dimca. Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla przyjezdnych, którzy po kilku minutach prowadzili 9:4. Włocławianie mieli kłopot ze skutecznością z dystansu, a spod kosza mylił się Dimec. Co więcej, już w pierwszej kwarcie trzy przewinienia zanotował James Bell, a tym samym gospodarze musieli radzić sobie bez niego. Faulował jednak nie tylko Bell, ale i pozostali koszykarze Anwilu. "Trójkolorowi" wymuszali sporo przewinień, dzięki czemu punktowali z linii rzutów wolnych. Po dwuminutowej przerwie to Anwil zaczął przejmować inicjatywę. W połowie drugiej odsłony meczu "Rottweilery" w końcu objęły prowadzenie. Anwil zaczął bardzo dobrze funkcjonować po dwóch stronach parkietu, co szybko przełożyło się na wynik. Pięć oczek z rzędu zdobył Jonah Matthews, a przewaga gospodarzy wynosiła już siedem punktów. Wówczas świetny fragment zaliczył Travis Trice, odpowiadając dwoma trójkami zza łuku. Wtedy gra zaczęła toczyć się pod dyktando Śląska, który wrócił na prowadzenie i utrzymał je do końca pierwszej połowy. Po 20 minutach meczu zawodnicy z Wrocławia wygrywali 50:48.
Na początku trzeciej kwarty stroną dominującą był Anwil. Trener Urlep mógł tylko bezradnie rozkładać ręce, gdy środkowy WKS-u popełniał błąd za błędem, pozwalając Dimcowi na łatwe punktowanie spod obręczy. Niewiele lepiej w obronie spisywali się inni wrocławianie. Śląsk nie miał pomysłu na zatrzymanie Kyndalla Dykesa, który już pod koniec kwarty miał ... 24 punkty! Przy tak grającym Dykesie goście mieli niezbyt wiele do powiedzenia. Włocławianie walczyli o każdą piłkę, czego nie można powiedzieć o zaangażowaniu "Trójkolorowych". Mijały kolejne minuty rywalizacji, a przewaga Anwilu wciąż była dwucyfrowa. Wraz z początkiem ostatniego fragmentu spotkania gra Śląska znacznie się poprawiła. Zawodnicy z Wrocławia błyskawicznie zanotowali serię 8:0 i w Hali Mistrzów znów było gorąco. Widowisko we Włocławku trwało w najlepsze, a szczególnie przyjemne dla oka były indywidualne popisy Travisa Trice'a oraz Jonah Matthewsa. Na trzy minuty przed końcem Anwil prowadził trzema oczkami. Wówczas świetną okazję na zmniejszenie prowadzenia rywali miał Kodi Justice, lecz ten zaliczył stratę piłki. Zagranie okazało się kluczowe dla ostatecznego rezultatu. Finalnie ze zwycięstwa cieszyli się podopieczni Przemysława Frasunkiewicza, którzy wygrali w Hali Mistrzów 97:89.
Anwil Włocławek - WKS Śląsk Wrocław 97:89 (19:24, 29:26, 31:16, 21:23)
Anwil: Dykes 30, Matthews 20, Petrasek 19, Dimec 10, Bojanowski 9, Bell 7, Frąckiewicz 2, Łączyński 0, Olesinski 0, Kowalczyk 0.
WKS Śląsk: Trice 19, Kolenda 14, Ramljak 13, Dziewa 12, Kanter 11, Justice 8, Meiers 8, Langevine 3, Karolak 1.
Z Hali Mistrzów we Włocławku, Piotr Janczarczyk
Piotr Janczarczyk
Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.