"Wolverine", tom 1 [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 30.03.2022, 15:23
Ostatnimi czasy niektóre wydawnictwa, w tym Mucha Comics, decydują się na wydawanie starych, kultowych serii o danym bohaterze w ramach jednego większego tomu. Spectacular Spider-Man udowodnił, że jest to bardzo dobry pomysł, natomiast najnowszy Wolverine tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Wolverine, tom 1 to historia opowiadająca o solowych przygodach tytułowego Rosomaka. Wszystko zaczyna się, gdy protagonista spotyka w barze pewną tajemniczą kobietę, która wkrótce okazuje się być jego sąsiadką. Niestety, ich spotkanie sprawi, że nasz bohater zostanie zaangażowany w konflikt o wiele większy, niż mógłby sobie to wyobrazić.
Naprawdę lubię ten ostatni trend wydawania komiksów z okolic lat 90., jak i początku XXI wieku. Nie były to czasy mojego dorastania, więc nie patrzę tutaj przez pryzmat nostalgii, a jedynie dostrzegam, że wówczas twórcy mieli więcej odwagi, aby opowiadać mroczniejsze historie. I nie inaczej jest w przypadku Wolverine'a, który już na samym początku jest mroczny, brutalny, bezprecedensowy, ale i nie boi się wskazać wad realnego świata.
A czym owa odwaga się wyróżnia? Przede wszystkim tym, że twórcy nie bali się mówić o trudnych tematach. W tym przypadku mamy szczególny nacisk kładziony na imigrantów, handel ludźmi, narkotyki czy wykorzystywania seksualne kobiet. Historia nie boi się tego podjąć i choć sprzedaż mogła być odrobinę niższa, to nic nie stało na przeszkodzie, aby to zrobić. A, że jest to wykonane rewelacyjnie i z należytą powagą, to nawet po latach czyta się to wybornie.
Poza tym cieszy mnie, że nie próbowano tego sprzedawać okazjonalnym pojawianiem się innych postaci z Marvela. Nie widzimy tutaj zbyt wielu Mutantów, a nawet jeśli jakiś już zagości na chwilę, to ma konkretne miejsce w fabule. Ponownie, jest to zwyczajnie świeże, gdyż złożoność współczesnego uniwersum trochę takie rzeczy utrudnia, a tutaj możemy się po prostu skupić na tych trudnych motywach, bez zbędnych wstawek.
Dzięki temu, wreszcie dostajemy jakiś komiks o mutancie, gdzie nie oglądamy motywu wykluczenia ze środowiska po raz tysięczny. O ile rozumiem, że sam taki wątek jest istotny i jak najbardziej realny dla naszego społeczeństwa, to oglądanie w kółko tego samego, jak drużyna X-Men walczy o przychylność środowiska, bywa po prostu nudne.
Żeby jednak nikt nie pomyślał, że ludzie nagle uwielbiają Rosomaka, to od razu uprzedzam, iż tak nie jest. Wolverine to wciąż człowiek trzymający się z boku, którego idealnie podsumowują słowa Jest mały, agresywny i śmierdzi. Jednak tutaj wyobcowanie ze środowiska jest podyktowane jego własnym charakterem czy zachowaniem, a nie definiowane przez jego zdolności. Dzięki temu lepiej nam zrozumieć te realistyczne problemy, gdyż przynajmniej na moment możemy nie myśleć o jego mistycznej stronie (a to, że koleś lata z niezniszczalnymi pazurami i regeneruje swoje ciało w przeciągu chwili to już taki mały bajer).
Jedyne, co mnie w tej lekturze gryzło, to podejście do kobiecych bohaterek. Szczególnie istotny wydaje się wątek pewnej Pani Policjant, który ostatecznie kończy się po prostu strasznie. Nie wiem tylko, czy jest to mroczną stroną tych starszych komiksów, czy po prostu Rucka nie miał jakiegoś konkretnego pomysłu, natomiast jej udział tutaj był właściwie niepotrzebny. Może zabolało mnie to przez fakt, iż miałem jakieś oczekiwania bądź liczyłem na coś niespodziewanego, a dostałem po prostu zwykłą, głupią sztampę.
Wielu pewnie będzie ciekawych, czy jest w tym wszystkim miejsce na akcję i jak ona wypada. Tak więc odpowiadam, że jest ona w ilości bardzo dużej, natomiast dla mnie nie była w żaden sposób porywająca. Na pewno fani tego bohatera będą zachwyceni, że lata on z pazurami krzycząc ARHHH, natomiast dla mnie to po prostu udane urozmaicenie opowieści. Nie wyobrażam sobie tego komiksu bez akcji, gdyż ma ona swoje fabularne powody, lecz o wiele bardziej doceniam wspomniane wyżej motywy społeczne niż rozcinanie w pień zastępów wrogów.
Wypada słówko jeszcze powiedzieć o rysunkach, które tutaj lubią się co jakiś czas zmienić. W pierwszej historii dostajemy o wiele bardziej naturalistyczną i brudną szatę graficzną. To wszystko ma swój urok i pomaga wejść, ale też i wczuć się w ten mocno zniszczony świat. Potem jednak rysownik się zmienia i kreska przede wszystkim staje się o wiele bardziej czytelna i miła dla oka. Może już nie buduje tak rewelacyjnie klimatu, natomiast prezentuje się na tyle dobrze, że wciąż byłem zadowolony.
Ostatecznie Wolverine to pozycja jedyna w swoim rodzaju. Nie boi się mówić o trudnych tematach, a przy tym przedstawia je z należytą powagą i szacunkiem. Wszystko jest tutaj brudne, mroczne i brutalne, a nasz bohater to ten typowy samotnik z wyboru, którego wielu będzie wielbić. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu, ale też liczę, iż Mucha będzie decydowała się na więcej tak ciekawych projektów.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl