EBL: wzloty i upadki, dwa punkty więcej dla Gdyni
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 29.03.2022, 19:56
Drużyna Spójni Stargard na wyjeździe mierzyła się z Asseco Arką Gdynia. Patrząc na układ tabeli, można było spodziewać się wyrównanego spotkania między tymi zespołami. I tak też było - przez większość czasu prowadzili goście, ale ostatecznie to miejscowi okazali się o włos lepsi.
Pierwsza kwarta przebiegała bardzo wyrównanie. Początkowo przyjezdnym wychodziła każda akcja pod koszem, ale przy stanie 7:4 nagle kilkukrotnie stracili podanie i wynik zamienił się w remis. Później jednak spisał się Gilder, a inny z zawodników zdobył punkty w rzutach wolnych i Stargard ponownie odskoczył na kilka "oczek". Ekipa Spójni nie mogła być jednak taka pewna swojego prowadzenia, bo gdynianie cały czas detali im po piętach. W drugą odsłonę zespoły wkraczały jakby z czystą kartą, bo tablica wskazywała wynik 20:20. Tam już trochę lepsi byli goście, choć też nie byli w stanie ustrzec się niecelnych rzutów. Nieźle radzili sobie w ofensywie, zwłaszcza w rzutach za dwa punkty. Po stronie Spójni poziom trzymali Steele i Gilder, a zawodnicy Arki zaczęli mieć spore problemy z trafieniem do kosza. Tym samym na półmetku podopieczni trenera Raczyńskiego schodzili z boiska z zapasem sześciu "oczek" - 35:41.
Gdynia powróciła do lepszej gry w trzeciej kwarcie. Na początku się na to nie zapowiadało, bo pierwsze dwa rzuty były nieskuteczne, a goście odjechali już na dziesięć punktów. Później natomiast do akcji wkroczył Wołoszyn, a jego "trójki" przybliżyły gospodarzy do przeciwników na 45:48. Walka w defensywie była naprawdę wyrównana. Na dwie minuty przed przerwą znów zapas punktowy mieli goście, choć jeszcze chwilę wcześniej drżeli nad wynikiem. Te sześć "oczek" przewagi było dla nich kluczowe w kontekście ostatniej kwarty. Udane wejście w ostatnie dziesięć minut zaliczył Durham Li, ale szybko odpowiedział mu Młynarski. U gospodarzy jednak świetnie zaczęła funkcjonować dyspozycja w rzutach wolnych - to dzięki temu wyszli na pierwsze prowadzenie od dawna. To tylko dodało pikanterii temu spotkaniu, bo tak naprawdę wszystko rozstrzygało się w końcówce. Gdynianie nabrali wiatru w żagle i zamknęli rywalom drogę do swojego kosza - kilkukrotnie Hrycaniuk przechwycił piłkę, co dawało gospodarzom kolejne szanse na skuteczne rzuty. Na półtorej minuty przed końcem Johnson bohatersko wyrównał na 74:74. Decydujący rzut padł jednak ze strony gospodarzy, kropkę nad "i" postawił Musić i Arka cieszyła się z kolejnego zwycięstwa.
Asseco Arka Gdynia - PGE Spójnia Stargard 76:74 (20:20, 15:21, 19:20, 22:13)
Gdynia: Wołoszyn 13, Musić 12, Boykins 12, Wilczek 10, Durham Li 8, Hrycaniuk 8, Dylewicz 7, Bogucki 6, Tomaszewski
Stargard: Gilder 24, Młynarski 12, Grudziński 9, Steele 9, Gray 9, Śnieg 6, Johnson 5
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.