„Queenie. Matka chrzestna Harlemu” [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 17.07.2022, 16:30
Okres prohibicji to wbrew pozorom niezwykle wdzięczny czas dla twórców. Możliwość opowiadania poważnych historii z gęstym gangsterskim klimatem kusi wielu i, przynajmniej w mojej opinii, długo się to nie zmieni. Potwierdzeniem obu tez jest debiut Quennie na naszym rynku.
Queenie. Matka chrzestna Harlemu opowiada biografię tytułowej osoby. Była to czarnoskóra sprzątaczka w okresie prohibicji (USA, lata 30. ubiegłego wieku), która za sprawą swoich zdolności pięła się po szczeblach gangsterskiej kariery. Czytelnik ma okazję poznać całą wspomnianą drogę w niezwykle udanej, czarno-białej perspektywie.
Przede wszystkim muszę pochwalić sam klimat tego komiksu. Jest gęsty, mroczny i nie stara się w żaden sposób koloryzować tych czasów. Współgrają z tym idealnie rysunki (o których szerzej w dalszej części tekstu), pomagające wczuć się w ten klimat odległych czasów, ale nie na tyle, abyśmy nie umieli ich sobie wyobrazić. Ja osobiście wczułem się w klimat już na etapie spojrzenia na okładkę, która swoją drogą jest jedną z lepszych w tym roku.
Przy tym, sama historia głównej postaci jest niezwykle ciekawa. Quennie to bohaterka wyjątkowa, bo pomimo swojego koloru skóry (który jakby nie patrzeć wtedy mógł stanowić dla wielu problem) była w stanie osiągnąć wiele dzięki swojemu sprytowi i intelektowi. Nie znam jej prawdziwej historii, także trudno mi powiedzieć, czy twórca odpowiednio oddał jej biografię, aczkolwiek samo chłonięcie opowieści było naprawdę przyjemnym doświadczeniem.
Jedyny problem, jaki widzę w tym elementach, to fakt skierowania historii do konkretnego grona odbiorców. Nie twierdzę, że to źle, gdyż dla mnie czytanie kolejnych opowieści osadzonych w czasach prohibicji jest ciekawe, natomiast jestem w stanie wyobrazić sobie ludzi, którzy po lekturze nie będą zachwyceni. W końcu podobne biografie mieliśmy już okazję widzieć, choć by w ramach Wilka z Wall Street czy filmów gangsterskich (osadzonych zresztą w tym samym okresie co Quennie), tak więc na pewno kogoś to nie ruszy. Jest jednak w tej opowieści coś, co odróżnia je od wspomnianych dzieł, jak choćby niezwykły klimat, tak więc ja osobiście nie należę do tego wykluczonego grona i mogę z czystym sumieniem tę pozycję polecać.
Obiecałem akapit o rysunkach, tak więc należy spełnić zobowiązanie. A muszę napisać o tym szczególnie, że bez nich sam klimat nie chwyciłby tak dobrze. Bowiem czarno-biała szata graficzna, jaka została tutaj zastosowana, pomaga wczuć się w te czasy, gdy każde chwyty były dozwolone, a podstępy były łatwiejsze niż kiedykolwiek indziej. Możemy zanurzyć się w tej dystopii (bądź dla niektórych utopii), w której jeden zły ruch skazywał kogoś na śmierć, ale lojalność była doskonale wynagradzana. Te wszystkie przemyślenia naszły mnie tylko od kartkowania tego komiksu i to chyba najlepszy wyznacznik moich odczuć.
Cóż mogę napisać? Queenie to po prostu kolejny udany komiks w asortymencie wydawnictwa NonStopComics, który podejmuje tematykę biografii w świeży sposób. Liczę, że będziemy dostawać więcej tak ciekawych tytułów, a tymczasem pozostaje mi po prostu rozkoszować się świetnymi rysunkami i ciekawą historią głównej postaci.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl