NBA: Heat znów ograli Celtics
Jacob Sullvian/flickr.com

NBA: Heat znów ograli Celtics

  • Dodał: Andrzej Kacprzak
  • Data publikacji: 20.05.2023, 10:30

Miami Heat pokonali ubiegłej nocy Boston Celtics 111:105 i prowadzą w finałach konferencji wschodniej już 2:0.

 

Miami Heat są największą niespodzianką tegorocznych play-off. Drużyna z Florydy prawo do gry w postseason wywalczyła w wielkich bólach grając w fazie play-in, gdzie najpierw przegrali mecz z Atlantą Hawks. Pomimo tak słabego początku, kontuzji Tylera Herro i Victora Oladipo znaleźli się oni jednak w finałach konferencji wschodniej. W nich Heat rozpoczęli znakomicie od wyjazdowego zwycięstwa z Celtics, ale wciąż to bostończycy pozostawali faworytami rywalizacji.

 

W mecz lepiej weszli prowadzący w serii przyjezdni. Co prawda pierwsze punkty w spotkaniu zapisali na swoim koncie Celtowie, ale następnie to Heat zdobyli 9 "oczek" z rzędu i bardzo szybko odskoczyli rywalom. Ci nie pozostali im jednak dłużni i mimo, że przez niemal całą kwartę przegrywali to w swojej ostatniej akcji zdołali objąć prowadzenie. Wynik wynosił wówczas 25:24 dla gospodarzy. Znakomicie od początku meczu wyglądał Jayson Tatum, który w samej pierwszej kwarcie zdobył 12 punktów. Po krótkiej przerwie Celtics grali wybornie. Zdobyli 10 punktów z rzędu na otwarcie drugiej kwarty i starali się utrzymywać wysoką, dwucyfrową przewagę. Heat zdołali jednak odgryźć się rywalom, a ogromna w tym zasługa Caleba Martina. Rezerwowy przyjezdnych był fantastycznie dysponowany i w dużej mierze dzięki jego 12 punktom Heat nie tylko odrobili straty, ale nawet objęli prowadzenie. Po pierwszej połowie spotkania zespół z Miami prowadził 54:50.

 

Po zmianie stron szala zwycięstwa znów zaczęła przechylać się na stronę faworyzowanych gospodarzy. Ponownie klasę pokazywał Tatum, który tym razem w samej trzeciej kwarcie zapisał na swoim koncie 15 punktów i 7 zbiórek. Dobrze w defensywie spisywali się natomiast jego zespołowi partnerzy i w efekcie Celtics wygrali całą kwartę aż 33:21. Wydawało się więc, że Celtics pójdą za ciosem i wyrównają stan serii na 1:1. Heat nie zamierzali się jednak poddawać. W czwartej kwarcie znakomicie w ich drużynie wyglądali Bam Adebayo oraz Duncan Robinson. Celtics przeżywali natomiast ogromny kryzys. Ich dwaj liderzy - Jayson Tatum oraz Jaylen Brown fatalnie pudłowali swoje rzuty i wspólnie w czwartej kwarcie trafili zaledwie jedną z ośmiu prób. Kluczowym momentem spotkania wydawało się być spięcie pomiędzy Grantem Williamsem a Jimmym Butlerem. Pierwszy z nich trafił rzut za trzy, dzięki któremu Celtowie odskoczyli na dystans 9 punktów. Williams po trafieniu dał upust swoim emocjom i wykrzyczał kilka - zapewne - nieprzyjemnych słów pod adresem rywala. Cała sytuacja rozdrażniła Butlera, który zaczął grać znakomicie i dał tym samym sygnał do ataku swojej drużynie. Heat niemal akcja po akcji niwelowali straty aż w końcu objęli prowadzenie. Po stronie gospodarzy wobec wspomnianego już kryzysu Tatuma i Browna nie było nikogo kto poprowadziłby zespół do walki. 

 

W efekcie Miami Heat po fantastycznej czwartej kwarcie zdołali wyrwać zwycięstwo Boston Celtics i triumfowali 111:105. Heat po raz kolejny udowodnili niedowiarkom, że są znakomitą drużyną i w finałach konferencji wschodniej prowadzą już 2:0. Znakomitą informacją dla nich jest również to, że dwa kolejne mecze rozegrają we własnej hali.

 

Boston Celtics - Miami Heat 106:111 (25:24, 25:30, 33:31, 22:36), stan rywalizacji 2:0

Andrzej Kacprzak – Poinformowani.pl

Andrzej Kacprzak

Pasjonat sportu i rocka. Piszę głównie o piłce nożnej, koszykówce, tenisie oraz Formule 1.