Liga Mistrzów CEV: trzeci raz z rzędu, ZAKSA górą w polskim finale!
- Dodał: Rafał Kozieł
- Data publikacji: 20.05.2023, 23:18
Nie ma mocnych na ZAKSĘ w siatkarskiej Lidze Mistrzów! Pomimo niepowodzenia w Plus Lidze, podopieczni Tuomasa Sammelvuo pokazali, że na europejskiej scenie wciąż wiodą prym, zwyciężając w wielkim finale z Jastrzębskim Węglem 3:2 po pełnym zwrotów akcji meczu. Dla kędzierzynian to już trzecie zwycięstwo w tych rozgrywkach z rzędu!
O tym meczu nad Wisłą powiedziano już chyba wszystko. Polska siatkówka napisała historię, wprowadzając dwa zespoły do wielkiego finału Ligi Mistrzów. Mistrz i wicemistrz Polski w Turynie mierzyli się nie tylko z rywalami, ale przede wszystkim z sobą samymi. Siatkarze z Jastrzębia chcieli udowodnić, że w kończącym się sezonie faktycznie byli najlepsi, a gładkie zwycięstwo nad „Koziołkami” w finale Plus Ligi to nie przypadek. ZAKSA z kolei chciała uratować sezon – wprawdzie zawodnicy Tuomasa Sammelvuo zdobyli Superpuchar Polski, jednak przegrali mistrzostwo. Niezależnie od tego, oba zespoły w tej edycji pokazały świetny poziom w Lidze Mistrzów, że należało mieć nadzieję, że właśnie ten poziom zadecyduje o zdobywcy trofeum.
Od ataku Boyera i skutecznym bloku na Kaczmarku rozpoczęło się sobotnie spotkanie. Już od pierwszej wymiany mieliśmy kapitalny pokaz siatkówki. Od początku swoje w obronie robili Shoji i Popiwczak, a i na zagrywce żadna z drużyn nie zamierzała zwalniać ręki w polu serwisowym. W pierwszym fragmencie inaugurującej partii lepiej na tym wyszli mistrzowie Polski, którzy wyszli na prowadzenie 6:3. Co prawda po asach serwisowych Janusza i Śliwki zrobiło się 9:9, jednak podopieczni Marcelo Mendeza w kolejnym fragmencie zdobyli pięć punktów i stracili tylko jeden, przez co znaleźli się w dosyć komfortowej sytuacji. Mimo to ZAKSA nie złożyła broni, przez co przewaga JSW wynosiła zaledwie punkt lub dwa. Po błędzie Hubera sytuacja Jastrzębskiego zrobiła się jeszcze lepsza, bowiem przed ostatnią fazą seta prowadził on 21:18. Ryzyko ZAKSY na zagrywce się nie opłaciło, bowiem jej siatkarze popełniali sporo błędów. Taka sytuacja oczywiście była lepsza dla graczy z Jastrzębia, jednak i tak seta trzeba było rozstrzygnąć na przewagi, dzięki dobrej grze na siatce zawodników Tuomasa Sammelvuo. Kiedy wydawało się, że bliżej wiktorii jest ZAKSA po asie serwisowym Śliwki, na boisku pojawił się Szymura, który także zagrał asa, a chwilę później swoją zagrywką spowodował, że Bednorz pomylił się z sytuacyjnej piłki. Ostatecznie prowadzenie w meczu objęli podopieczni Marcelo Mendeza, którzy zwyciężyli 28:26.
Jeśli ktoś liczył na zmianę obrazu gry po zmianie stron, mocno się przeliczył. Od początku drugiego seta trwała walka punkt za punkt. Poszczególne wymiany trwały coraz dłużej ze względu na ofiarną grę obu drużyn w obronie. Błędy kędzierzynian oraz skuteczna gra blokiem spowodowały, że na prowadzenie 11:7 wyszli „Pomarańczowi”. ZAKSA szybko ruszyła do odrabiania strat, i kilka minut później przegrywała już tylko 11:12, a po autowych atakach Gladyra i bloku Śliwki sama wyszła na prowadzenie 16:14, co poskutkowało zmianami w zespole Marcelo Mendeza. To jednak nie zaburzyło rozpędzonych kędzierzynian, którzy napędzali się z każdą kolejną akcją. Seria błędów po stronie jastrzębian spowodowała, że o względnym spokoju mogli mówić gracze Tuomasa Sammelvuo, którzy wyszli na prowadzenie 18:14. Mistrzowie Polski całkowicie stanęli, mając problemy ze skończeniem akcji nawet na czystej siatce bądź pojedynczym bloku. Piękno siatkówki polega jednak na tym, że sytuacja może zmienić się w mgnieniu oka. Pomimo niezbyt dobrej sytuacji zawodnicy z Jastrzębia-Zdroju rozpoczęli odrabianie strat i zrobiło się tylko 21:19 dla ZAKSY. Obrońcy trofeum kontrolowali jednak sytuację i wyrównali stan rywalizacji po zwycięstwie w drugim secie 25:22 po serwisie Boyera w siatkę.
Rozpędzeni kędzierzynianie mocno weszli w trzeciego seta, bowiem nim się obejrzeli, prowadzili już 5:1. Siatkarze Jastrzębskiego pokazali jednak, że mistrza Polski nigdy nie należy lekceważyć. Dobre akcje graczy „Pomarańczowych” spowodowały, że na tablicy pojawił się remis 6:6. Kolejne błędy spowodowały, że „Koziołki” ponownie wyszły na prowadzenia, tym razem 11:7. Marcelo Mendezowi nie pomogła zmiana Toniuttiego czy Fornala – siatkarze ZAKSY złapali swój rytm, mocno dystansując swoich rywali a wydaje się, że jedynymi, którzy starali się dotrzymać kroku rywalom, byli Clevenot oraz Boyer, jednak prowadzenie 16:10 dawało kędzierzynianom sporo spokoju. Zwłaszcza, że w tym momencie wychodziło im wszystko, a swoje cegiełki zaczął dokładać także – niezbyt skuteczny do tej pory – Łukasz Kaczmarek, który wstrzelił się także w polu serwisowym. Efekt takiego stanu rzeczy mógł być tylko jeden. Siatkarze Tuomasa Sammelvuo znaleźli się jedną partię od trzeciego z rzędu zwycięstwa w Lidze Mistrzów po rozbiciu rywali 25:14.
Świadomi swojej sytuacji jastrzębianie odcięli się od trzeciej partii, będąc równorzędnym rywalem dla rozpędzonej ZAKSY. Podobnie jak w pierwszym secie, kibice w końcu mogli zobaczyć świetną grę w obronie obu drużyn. Co warte podkreślenia, po mistrzach Polski nie było już widać blamażu kilkanaście minut wcześniej i to oni jako pierwsi wyszli na dwupunktowe prowadzenie 8:6. Stare demony jednak wróciły. Seria błędnych decyzji i nieskuteczności na pierwszej akcji spowodowały, że wynik odwrócił się i to siatkarze z województwa opolskiego wyszli na prowadzenie 12:11. Mimo to gracze Marcelo Mendeza nie dali się ponownie zdominować, powoli wracali do swojego rytmu i to oni znajdowali się o krok bliżej do zwycięstwa w secie, jednak to było zbyt mało na kędzierzynian. Wynik wciąż oscylował w granicach remisu tuż przed decydującymi wymianami. Decydującym momentem mogło być pojawienie się w polu serwisowym Gladyra. Dobra zagrywka środkowego dała delikatny handicap siatkarzom Jastrzębskiego, jednak musieli oni postawić jeszcze kropkę nad "i", bowiem prowadzenie 22:21 nie było bezpieczne. Autowy atak Hadravy spowodował, że dwie akcje od wygrania trzeciej Ligi Mistrzów z rzędu stanęli zawodnicy ZAKSY. Chwilę później Czech się nie pomylił, jednak zaserwował w siatkę, co dało meczbola obrońcom tytułu. Bednorz nie wytrzymał jednak ciśnienia i popełnił ten sam błąd, a chwilę później atak Śliwki poleciał w aut, przez co przed szansą na doprowadzenia do tie-breaku stanęli mistrzowie Polski. Kolejne trzy akcje to gra punkt za punkt, jednak drugiego meczbola kędzierzynianie dostali po złym przyjęciu zagrywki przez Fornala. Kolejne minuty to istny rollercoaster, który padł łupem jastrzębian. Mistrzowie Polski - za sprawą właśnie przyjmującego - doprowadzili do piątej partii, zwyciężając 30:28.
Ostateczną rozgrywkę rozpoczął Fornal skutecznym atakiem. Kolejne trzy akcje padły jednak łupem obrońców trofeum. To nic jednak nie znaczyło, bowiem na parkiecie znów wróciła siatkówka przez duże "S". W połowie partii w lepszej sytuacji byli mimo to gracze Tuomasa Sammelvuo, którzy prowadzili 8:5. Po świetnych zagrywkach Gladyra zrobiło się jednak 9:9. Po mocno sytuacyjnym, punktowym, ataku Kaczmarka, blisko trzeciej wiktorii była ZAKSA, która wyszła na prowadzenie 12:10. Ten moment okazał się przełomem, bowiem obrońcy trofeum dowieźli dwa punkty przewagi do końca. Spotkanie zakończył Smith, dając kędzierzynianom trzeci z rzędu triumf w siatkarskiej Lidze Mistrzów!
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 3:2 (26:28, 25:22, 25:14, 28:30, 15:12)
ZAKSA: Janusz, Huber, Śliwka, Kaczmarek, Smith, Bednorz, Shoji (libero) oraz Kluth, Stępień, Paszycki
Jastrzębski: Fornal, Toniutti, Gladyr, Clevenot, Boyer, Mbaye, Popiwczak (libero) oraz Hadrava, Tervaportti, Szymura