Monument o schizofrenicznym mieście - recenzja książki "Stambuł" Bettany Hughes

Monument o schizofrenicznym mieście - recenzja książki "Stambuł" Bettany Hughes

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 15.10.2024, 12:45

Już pierwszy kontakt z książką Bettany Hughes daje poczucie wyjątkowości. Wydawnictwo Znak postarało się nadzwyczajnie - twarda oprawa, piękna barwna obwoluta, wysokiej jakości papier, mnóstwo ilustracji, w tym wiele kolorowych na kredowych wkładkach, spory format, elegancki font. Pozycja, która może być ozdobą każdej biblioteki.

 

Oficjalna recenzja lubimyczytac.pl

 

Na blisko 800 stron prócz zasadniczej historii Stambułu składa się też kalendarium wydarzeń związanych z miastem nad Bosforem (bardzo szczegółowe, obejmujące ponad 800 tysięcy lat!), gigantyczna bibliografia oraz równie obszerna część z przypisami. Umieszczenie ich na końcu książki uważam za jedną z nielicznych jej wad. Prócz typowych odsyłaczy do źródeł są tu obszerniejsze objaśnienia postaci i terminów, przeskakiwanie między dość odległymi stronami jest dość uciążliwe, choć z drugiej strony można redakcję zrozumieć - liczba i objętość przypisów mogłaby spowodować, że na niektórych stronach mniej byłoby tekstu zasadniczego niż tego “pod kreską”. Organoleptycznie dziełem brytyjskiej historyczki można się jedynie zachwycać. 

 

Jednakże nie dla uczty zmysłów sięga się po taki tytuł, lecz dla jego treści. Hughes funduje czytelnikowi długą, ale szalenie interesującą i wciągającą historię osady, nazywanej dziś Stambułem, a niegdyś wieloma innymi imionami - jak sama określa w pewnym miejscu autorka - pięknego, schizofrenicznego miasta. Śledzimy jednak nie tylko losy zakątka, będącego bramą między Europą i Azją, między wschodem a zachodem, lecz także całego świata i cywilizacji od głębokiej starożytności po czasy współczesne, poznajemy losy miejsca, które przez wiele wieków było centralnym punktem dziejów i ich zwierciadłem. Autorka siłą rzeczy selekcjonuje fakty, gdyby chciała opisać dzieje Stambułu rok po roku stworzyłaby niestrawnego potwora, czyni to jednak tak, że ma się wrażenie poznawania kompletnej historii miasta nad Bosforem. Akcenty nie są rozłożone równomiernie, najwięcej miejsca poświęcone jest drugiemu tysiącleciu naszej ery, z wyłączeniem jednak ostatniego stulecia. Książka de facto kończy się zaraz po I wojnie światowej, co w moim przypadku jest pewnym niedostatkiem, bo najbardziej interesuję się historią ostatnich stu lat, zwłaszcza czasu po zakończeniu II wojny światowej. Temu okresowi poświęcono dosłownie kilka zdań, a szkoda, bo na świecie, a zatem i w Stambule działo się w tym czasie wiele ważnych rzeczy. 

 

Autorka nawet jeśli dość często w swoich opowieściach i interpretacjach odbiega od tych powszechnie przyjętych, to wzbudza zaufanie. Po pierwsze dlatego, że przy swojej pracy dokonała przeglądu i analizy gigantycznego wręcz materiału źródłowego, o czym świadczy bibliografia, stanowiąca niemal 10 procent objętości książki. Nie próbowałem nawet do ilu pozycji sięgnęła, ale jest to z całą pewnością kilka tysięcy. Po drugie pisała ją nie tylko za biurkiem, zawalona stosem manuskryptów, lecz każde miejsce, o którym pisze, a pisze przecież nie tylko o Stambule, ale o miejscach oddalonych od siebie o tysiące kilometrów, odwiedziła, zwiedziłą i poznała. Od Granady po Bagdad, od Londynu do Aleksandrii, przebyła tysiące mil, a w samym Stambule odwiedziła chyba każdy zakątek, zajrzała na każde archeologiczne wykopaliska, chłonęła miesiącami atmosferę tego miasta. To wszystko dodaje jej słowom wiarygodności, a niepotrzebne czasami przebłyski jej politycznych (w historycznym naturalnie ujęciu) poglądów mogą zostać wybaczone.

 

Hughes przy okazji snucia stambulskiej epopei oprowadza nas niejako po współczesnym Stambule. Przy czym nie jest to wycieczka klasycznie przewodnikowa - odwiedzamy z autorką nie tylko znane każdemu Hagia Sophia czy Topkapi, ale też zaułki i zakamarki, w które rzadko zagląda typowy turysta. To miejsca dziś czasami zapuszczone, czasami nawet nieco niebezpieczne, łączy je dawna lokalizacja historycznie ważnych miejsc, z których pozostały już tylko ruiny, niekiedy pojedyncze kamienie. Oczywiście z tak potężną książka w rękach będzie trudno poruszać się po tym wielkim mieście, ale ktoś, kto chciałby posmakować Stambułu nieco mniej znanego, może w czasie lektury odnotować interesujące go lokalizacje i z taką prywatną mapką udać się na zwiedzanie. Osobiście chętnie na taką wycieczkę bym się wybrał. 

 

Zadaniem recenzenta jest przedstawienie swojej opinii w określonym czasie, liczonym raczej w kilku tygodniach niż miesiącach. Na ogół to nie jest wielki problem, większość recenzentów po prostu lubi czytać, jednak w przypadku Stambułu nie było to zadanie łatwe. Bo to jest książka do konsumowania łyżeczką, smakowania i delektowania się, a nie połykania wielkimi kęsami. Kilka - kilkanaście stron to taka akuratna dawka dzienna. Więcej może być trudne do przyswojenia z powodu przesycenia faktami i obrazami, którymi autorka nas zasypuje. Choć mi się udało jednego dnia przeczytać ponad 100 stron i nie byłem nadmiernie zmęczony.

 

Dzieło Hughes to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika historii i to niekoniecznie tylko tej akademickiej. Napisana jest lekkim, przystępnym językiem, sporo w niej prócz faktów historycznych ciekawostek i anegdot. Słowa uznania należą się też polskim tłumaczom i redaktorom - ich ogromna praca nad tym monumentalnym dziełem przyniosła świetne efekty. To kolejna dobra książka spod znaku ZNAK.

 

Tytuł: Stambuł. Opowieść o trzech miastach

Autorka: Bettany Hughes

Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk, Filip Godyń

Premiera: 2.09.2024

Stron: 768 

Wydawnictwo: Znak

 

Ocena 7/10

 

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.