Lotto Ekstraklasa: kibice nie pomogli, Wisła Kraków przegrywa z Lechem

  • Data publikacji: 21.12.2018, 22:23

Wisła Kraków przegrała z Lechem Poznań 0:1 po bramce Pedro Tiby. Był to ostatni mecz dla obu drużyn w tym roku. Gospodarzom nie pomogło nawet 22,5 tysiąca kibiców, którzy zgromadzili się na stadionie przy ulicy Reymonta.

 

Atmosfera na ostatnim meczu rundy jesiennej w Krakowie była bajeczna. Ponad 20 tysięcy kibiców mimo zimy, zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia przybyło na stadion wspierać swój zespół w tych ciężkich chwilach. Wciąż ważą się losy Wisły, a chmury nad Krakowem tylko zgęstniały po sprzedaży klubu ludziom, którzy nie mają krystalicznie czystej opinii, a właściwie nie mają żadnej, bo brak na ich temat informacji w internecie. Kibice jednak udowodnili, że duch Wisły Kraków nadal żyje w ogromnej ilości osób i jak sami zaśpiewali "Wisełka nie zginie". 

 

Już w pierwszych minutach Lech Poznań mógł wyjść na prowadzenie. Centrostrzał Marcina Wasielewskiego zatrzymał się jednak na poprzeczce. Widowisko jednak nie porywało. Optyczną przewagę mieli zawodnicy Adama Nawałki, którzy mimo tego nie potrafili doprowadzić do klarownej sytuacji. W 21 minucie blisko zdobycia bramki był Martin Kostal, ale piłka po jego "rogalu" minęła prawy słupek o centymetry. W 27. minucie nieprawidłowe wyprowadzenie piłki od bramki w wykonaniu obrońców Lecha mogło ich wiele kosztować. Okazję zmarnował jednak Halilović, który z 16. metrów uderzył wysoko nad poprzeczką. W 33. minucie z dystansu strzelał Amaral, Mateusz Lis był czujny i zdołał sięgnąć lobującą go piłkę. Dobijał jeszcze Gytkjaer, ale Duńczyk znajdował się na spalonym. W 38. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marcin Wasilewski był bliski zdobycia bramki, jednak jego silny strzał głową został zatrzymany przez bramkarza. Wisła Kraków coraz bardziej się rozkręcała, Dawid Kort bardzo mądrze rozrzucał piłkę na skrzydła, styl gry gospodarzy mógł się podobać. Z Lecha Poznań jakby zeszło powietrze, Kolejorz nie atakował już tak intensywnie jak w pierwszym kwadransie spotkania. 

 

Początek drugiej połowy to głównie gra w środku pola, obie drużyny nie ryzykowały, a co za tym idzie nie tworzyły sobie sytuacji bramkowych. W takich momentach zbawienne są stałe fragmenty gry. W 59. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzał Gytkjaer, ale Mateusz Lis był czujny i zdążył sparować piłkę. Obraz gry był odbiciem lustrzanym początku spotkania - Białą Gwiazdę przyćmili goście i to oni narzucali tempo gry, nie byli jednak w stanie doprowadzić do wystarczająco dobrych okazji na zdobycie gola. W 75. minucie zawodnicy z Poznania w końcu dopięli swego. Konsekwentnie budowana akcja zakończyła się niecelnym dograniem w pole karne piłki. Futbolówkę wybił jeden z obrońców Wisły, jednak na tyle niefortunnie, że piłka wpadła idealnie pod nogi Pedro Tiby. Ten bez zastanowienia uderzył mocno po ziemi i piłka wylądowała w siatce, tuż przy lewym słupku bramki Lisa. Wisła w kolejnych minutach starała się wyrównać, najbliżej tego był w 87. minucie Martin Kostal, który z 25. metrów oddał bardzo dobry strzał w okienko bramki. Jeszcze lepszą paradą popisał się jednak Putnocky, który sparował strzał na rzut rożny. Jak się później okazało, była to ostatnia szansa na wyrównanie dla gospodarzy. Ostatecznie Lech Poznań wygrywa, a dla Adama Nawałki był to trzeci wygrany mecz z rzędu. Tym samym były szkoleniowiec Polski wyrównał porachunki z Krakowem - w końcu to tu przegrał z Cracovią swój debiutancki mecz.

 

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)

 

Bramki: Pedro Tiba 75' 

 

Wisła Kraków: Lis - Pietrzak, Arsenić, Wasilewski, Bartkowski, Basha (62' Plewka), Halilović, Kort (90+2' Palcić), Wojtkowski (86' Śliwa), Kostal, Kolar

 

Lech Poznań: Putnocky - Kostewycz, Vujadinović, Rogne, Wasielewski, Trałka, Tiba, Amaral (90+2' Sobol), Klups (83' Tomasik), Makuszewski, Gytkjaer (76' Tomczyk)

 

Kartki: brak

 

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)

 

Tabela Lotto Ekstraklasy