!["Hillbilly: Czerwonookie czarowstwo z czeluści" [RECENZJA]](https://poinformowani.pl/image/868x429/0.43.1280.632/media/2025/10/57163/hillbilly.png)
"Hillbilly: Czerwonookie czarowstwo z czeluści" [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 22.10.2025, 21:25
Hillbilly to jedna z tych serii, po którą zawsze sięgam, gdy chcę przeczytać coś pewnego. Bowiem żaden jej tom mnie nie zawiódł, a wręcz każdy z nich pozostawił mnie z pozytywnymi uczuciami po lekturze. I dlatego tym chętniej sprawdziłem tom czwarty, który okazał się jedną, dłuższą opowieścią, zamiast zbioru kilku mniejszych. Na szczęście zmiana formy nie przełożyła się na zmianę poziomu.
Hillbilly: Czerwonookie czarowstwo z czeluści to 4-zeszytowa opowieść ze znanego nam świata. W praktyce możecie po to chwycić bez znajomości poprzednich tomów, choć akurat do tego nie zachęcam - lepiej lecieć od początku, bo początek też jest świetny. Tak czy inaczej mamy tutaj opowieść o naszym włóczędze, który tym razem dostaje zlecenie od jednego ważnego władcy. Protagonista ma dowiedzieć się co stało się w sąsiedniej wiosce, bo nie ma od niej żadnych wieści od kilku tygodni. Jak się wkrótce okaże, będzie to wstęp do dużej sprawy.
Odważnie napiszę, że to mój ulubiony tom tej serii. Lubiłem dotychczasowe antologie, występujące w tej serii, ale dłuższy format zdecydowanie przysłużył się całości. Mamy więcej czasu na pisanie interakcji między bohaterami, a fabuła jest o dziwo znacznie bardziej zwarta. Każda opowieść nie musi przecież przesuwać do przodu "wielkiej intrygi", bo większa intryga została wpisana w treść tej opowieści i każdego zeszytu. Zdążyłem polubić poboczne postacie, fabuła mnie wciągnęła, a przy tym wiele razy się uśmiałem.
I ten humor to kolejny świetny element tego komiksu. To ten typ fantasy, gdzie bohaterowie nie żartują na każdej stronie, ale i tak robią to na tyle często, żebyście siedzieli cały czas uśmiechnięci przy jego lekturze. Cięte riposty, zabawne sytuacje - no jest tego całkiem sporo, ale wszystko zdecydowanie zrobione ze smakiem. Kiedy ma być poważniej, to potrafi być poważniej, więc balans został zachowany perfekcyjnie.
Tym akapitem podpadnę wielu, ale rysunki też podobają mi się bardziej w tym tomie. Poprzednie rozdziały były znacznie bardziej mroczne i pozbawione wyrazistych kolorów, co tutaj zostało przełamane. I choć lubię tamte zabiegi, to ta kreska siadła mi jeszcze mocniej. To absolutnie cudowny komiks pod kątem graficznym i przy tym punkcie tym bardziej mnie boli, że jak na razie stanowi to zakończenie serii. Choć formalnie da się tu jeszcze coś napisać, to pytanie, czy Eric Powell będzie chętny. Choć ja liczę, że będzie, bo mam niedosyt.
Jeśli nigdy nie zetknęliście się z tym tytułem, to czas najwyższy. Może być to mały diament, który zdecydowanie warto posiadać w swojej kolekcji, bo każdy tom nie zawodził, a ten w dodatku okazał się najlepszy spośród dotychczasowej czwórki. Jeśli czytaliście poprzednie tomy, to dziwi mnie wahanie, przy wzięciu tego. Choć jeśli takie jakimś cudem wystąpiło, to się nie martwcie i po prostu wrzućcie go do koszyka podczas następnych zakupów.
Komiks otrzymałem do recenzji od wydawnictwa Nagle Comics na mocy współpracy recenzeckiej.

Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl