Zaczyna "pachnieć" Christie - recenzja "Tuż za ścianą"

Zaczyna "pachnieć" Christie - recenzja "Tuż za ścianą"

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 31.01.2021, 21:34

Louise Candlish w swoim kolejnym kryminale pokazuje, że ma potencjał, by stać się Agatą Christie naszych czasów. Z przyjemnością przeczytałem Tuż za ścianą i z dużym zainteresowaniem czekam na kolejne pozycje autorstwa brytyjskiej pisarki.

 

Kilka miesięcy temu miałem okazję czytać i recenzować Na progu zła, książkę reklamowaną jako bestseller i najlepszy thriller 2019 roku w Anglii. Trzeba przyznać, że jej przyjęcie przez polskich krytyków i czytelników nie było  entuzjastyczne, można jednak to zrzucić na pewne zmanierowanie polskich wielbicieli kryminałów i thrillerów, z jednej strony zasypywanych kolejnymi pozycjami (lepszymi i gorszymi, na ogół dość przyzwoitymi) rodzimych autorów, z drugiej wciąż pozostających pod wpływem kryminalnej literatury skandynawskiej, w której lubujemy się niezmiennie od wielu lat. Ja sam też miałem nieco mieszane uczucia, niemniej na propozycję recenzji kolejnej powieści Candlish przystałem ochoczo i nie żałuję.

 

Przyjemnie jest widzieć jak pisarz się rozwija, jak jego warsztat dojrzewa, a pomysły na fabułę stają się coraz ciekawsze i bardziej przemyślane. Kiedy zaczyna się dostrzegać indywidualny, niepowtarzalny charakter pisarstwa. Na przykład Katarzyna Bonda ewidentnie cofa się w rozwoju. Jej pierwsze powieści czytało się z przyjemnością, zasłużenie zyskała miano królowej polskiego kryminału, ale już jej ostatnia powieść książka jest istnym koszmarem, literackim potworkiem, o którym chyba wszyscy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć, a ja od blisko miesiąca próbuję przebrnąć przez tę mozaikę ścinków rzeczywistości poplątanych kompletnie bez ładu i sensu. No, ale nie o Polce miałem pisać, lecz o Angielce, w której dostrzegam potencjał na naprawdę rozchwytywaną na świecie autorkę powieści kryminalnych "inaczej".

 

Bo Tuż za ścianą nie jest tylko kryminałem, wątek sensacyjny jest raczej pretekstem do stworzenia nieco wykrzywionego, przerysowanego, lecz chyba niedalekiego od rzeczywistości obrazu londyńskiej zamożnej klasy średniej. Grona osób, któremu zdaje się, że należy do angielskiej elity i wstęp do niej jest niczym przejście przez ucho igielne. Ucho finansowe, klasowe, intelektualne. Jak się okazuje jest to w znacznej mierze grupa miernych pozorantów z jednej strony, z drugiej charakterków bynajmniej nie sympatycznych. Jakakolwiek inność jest niemożliwa do zaakceptowania, sąsiedztwo pary mającej odmienne zwyczaje, odmienną filozofię życia, mniej zamożnej i intelektualnie wyrobionej wywołuje wśród mieszkańców elitarnej podmiejskiej dzielnicy istną szewską pasję. Nie ma granic, za które nie można przejść, by uprzykrzyć życie "odmieńcom". Oczywiście w poczuciu własnej krzywdy. Oczywiście okazuje się przy okazji, że owa towarzyska śmietanka jest mocno nadpsuta, żeby nie powiedzieć że zgniła. Candlish mocno przerysowuje i hiperbolizuje w wielu miejscach, podobnie zresztą jak w poprzedniej powieści, jednak te zabiegi wydają się lepiej wkomponowane w całość opowieści, nie przeszkadzają w lekturze, nie "biją po oczach".

 

Sam wątek kryminalny nie jest ani nadmiernie rozbudowany, ani specjalnie skomplikowany. Nie jest to książka dla wielbicieli Remigiusza Mroza, dla którego ważna jest tylko i wyłącznie akcja, zbrodnia, krew, trup, nagły zwrot o 180 stopni, a w którego powieściach nie da się wyczytać jednego choćby zdania, które miałoby jakiś głębszy sens, czy przenośne znaczenie. Akcja toczy się raczej leniwie, jednostajnie, żeby nie napisać monotonnie, ale nie jest to wada powieści Candlish. Wszak Anglicy znani są ze swojej flegmatyczności i dość spokojnego podejścia do rzeczywistości. I taka jest ta książka, bardzo angielska. Stąd moje konotacje z Agatą Christie, najbardziej chyba angielską a angielskich autorek kryminałów.

 

Autorka w dużej mierze odchodzi od tak popularnej ostatnio (nie wiedzieć czemu) niejednorodnej narracji. Historię poznajemy z perspektywy narratora trzeciosobowego i jest to utrzymane konsekwentnie przez całą powieść. Co prawda tytuły poszczególnych rozdziałów naprzemiennie nawiązują do imion poszczególnych bohaterów powieści, ale na szczęście autorka nie bawi się w kilkanaście odmiennych narracji pierwszoosobowych, tytułem podkreślając jedynie wokół kogo będzie się teraz koncentrowała akcja. Zabieg z tymi tytułami - imionami zupełnie niepotrzebny, wystarczyłaby numeracja, od pewnego momentu nawet nie zwracałem uwagi czy czytam "Tess", czy "Anta". Nie może jednak autorka powstrzymać się od zbędnych wtrętów typu fragmenty przesłuchań. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, zwłaszcza w rozdziałach opisujących czas przed zdarzeniem, będącym osią, punktem centralnym powieści. Wprowadza to tylko niepotrzebne zamieszanie. Cóż mam poradzić, że jestem zwolennikiem jednolitej, linearnej narracji. Taką stosują ci najlepsi i do takiej powinni zdążać ci, którzy chcą być więcej niż dość dobrzy. Językowo trudno coś powieści zarzucić, jest to z całą pewnością też zasługa tłumacza. Czyta się to lekko, gładko, dialogi nie rażą sztucznością.

 

Oczywiście tytułowe porównanie do Agaty Christie to daleko idąca przesada z mojej strony. Niemniej Candlish ma potencjał na zawładnięcie angielskimi wielbicielami kryminałów i wielbicielami angielskich kryminałów na całym świecie. Musi jeszcze dopieścić swój warsztat, zostawić narracyjne eksperymenty w spokoju, skoncentrować się na budowaniu równie ciekawych historii. Tuż za ścianą rozkręca się ze strony na stronę, w drugiej połowie jest naprawdę wciągająca, a pod koniec trudno oderwać się od lektury. Z czystym sumieniem mogę tę książkę polecić.

 

Louise Candlish – brytyjska pisarka, autorka popularnych thrillerów w duchu domestic noir, nagrodzona British Book Awards 2019 w kategorii thriller i kryminał. Ukończyła anglistykę na University College London, po studiach pracowała jako copywriterka i redaktorka książek artystycznych. Mieszka w południowym Londynie z mężem i nastoletnią córką.

 

Tytuł: „Tuż za ścianą”

Autor: Louise Candlish

Data premiery: 13.01.2021

Tłumaczenie: Radosław Madejski

Cena:  39,90 zł

Liczba stron: 416

Wydawnictwo Muza SA

 

OCENA 7/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.