NBA: Jazz wciąż są najlepsi w lidze, fenomenalny Lillard
- Dodał: Dawid Kowalski
- Data publikacji: 17.03.2021, 10:29
Minionej nocy w lidze NBA odbyło się siedem spotkań. Zdecydowanie najciekawiej zapowiadał się mecz w Bostonie, gdzie miejscowi Celtics podejmowali drużynę z najlepszym bilansem w lidze - Utah Jazz. Równie ciekawie było na parkiecie Wells Fargo Center w Filadelfii, gdzie 76ers podejmowali Knicks. Wisienką na torcie był występ Damiana Lillarda w starciu z Pelicans.
Boston Celtics - Utah Jazz
Mecz rozpoczął się o całkiem znośnej dla polskiego kibica porze, dokładnie 30 minut po północy, więc dla niektórych fanów NBA mógł być on pokusą. Spotkały się bowiem dwie drużyny z zamiarem walki o jak najwyższe cele. Boston Celtics w tym sezonie są w dołku i nie spełniają oczekiwań kibiców. Z kolei Utah Jazz grają aż nadspodziewanie dobrze. Przed sezonem można było się spodziewać, że pewnie awansują do play-offs. Nikt nie przypuszczał jednak, że będą najlepszym zespołem w lidze.
Przechodząc do spotkania. Lepiej w mecz weszli gospodarze, za sprawą rozgrywającego świetne zawody Jaylena Browna. Nie potrafili jednak odskoczyć gościom na różnicę większą niż 3-4 posiadania. Jazz zarówno w pierwszej, jak i w drugiej kwarcie wygrali końcówki tych odsłon, kończąc całą pierwszą połowę z jednopunktowym prowadzeniem. Po przerwie mieliśmy kolejną wyrównaną kwartę, po której to gospodarze prowadzili dwoma punktami. Czwarta kwarta była decydująca i wszystko zmieniało się w niej błyskawicznie. Świetnie w decydującą kwartę weszli koszykarze Utah, zaliczając serię punktową 13:2. Następnie Boston skontrował, zdobywając osiem punktów z rzędu. Gdy wydawało się, że wynik będzie zmierzał do dogrywki, po raz kolejny Jazz stanęli na wysokości zadania, wygrywając po raz 29. w sezonie. Po stronie gospodarzy świetne zawody zagrały dwie młode gwiazdy - wyżej wspomniany Brown oraz Jayson Tatum (odpowiednio 28 i 29 punktów). U gości ciężko zdecydować się na wyróżnienia indywidualne - sześciu koszykarzy zaliczyło dwucyfrową zdobycz punktową. Zadecydowała zespołowość liderów ligi.
Philadelphia 76ers - New York Knicks
W drugim ważnym meczu tej kolejki lider konferencji wschodniej z Filadelfii podejmował świetnie dysponowanych w tym sezonie koszykarzy New York Knicks. Goście pierwszy raz od dawna cieszą swoich kibiców dobrą grą w przekroju całego sezonu i są w stawce zespołów walczących o udział w play-offs. Mecz od mocnego uderzenia rozpoczęli Nowojorczycy. Mogliśmy spodziewać się, że obie drużyny postawią na zaciekłą defensywę i wolniejsze tempo akcji. A jest to środowisko, w którym Knicks czują się najlepiej. Po pierwszej połowie przyjezdni prowadzili blisko dziesięcioma punktami, pozwalając gospodarzom na grę na poziomie 40% skuteczności z gry. W trzeciej kwarcie Philadelphia, poza jednym zrywem, wciąż nie mogła złapać kontaktu z przeciwnikiem. Dopiero w ostatniej odsłonie spotkania gospodarze w pełni doszli do głosu. Zaznaczyli się swoją twardą grą w obronie. Młody zespół gości zdobył zaledwie 14 punktów i w ten o to sposób 76ers przechylili szalę na swoją korzyść. Bohaterem spotkania świetnie dysponowany Tobias Harris, autor 30 punktów oraz 6 zbiórek.
Portland Trail Blazers - New Orleans Pelicans
W Moda Center w Portland miejscowi Trail Blazers, czyli szóstka drużyna w tabeli konferencji zachodniej podejmowała zespół walczący o dogonienie pierwszej ósemki - New Orleans Pelicans. Obie drużyny swoją grę w dużym stopniu opierają na talentach swoich gwiazd. Do zespołu Portland wraca po kontuzji CJ McCollum, który ma wspomóc Damiana Lillarda w walce o najwyższe laury w tym sezonie. Z kolei przyjezdni z Nowego Orleanu to mimo wszystko zespół dopiero rokujący, przyszłościowy. Fantastyczne mecze, jak ogranie w ostatniej kolejce Clippers przeplatają niespodziewanymi porażkami z zespołami z ogona tabeli. W dzisiejszym meczu kibice Pelicans znów przeżyli swoje koszmary. Zespół fantastycznie rozpoczął mecz. Pierwszą połowę zakończył prowadzeniem 14- punktowym. W drugiej połowie zaczęli nieźle, jednak nie wytrzymali kondycyjnie czwartej kwarty. Dwa rzuty wolne na sekundę przed końcem trafił gracz kolejki, czyli Lillard. Mecz zakończył się wygraną jednym punktem gospodarzy. Dorobek gwiazdy Portland to 50 punktów, 6 zbiórek i 10 asyst, przy skuteczności 65% z gry. Ponadto rozgrywający Trail Blazers trafił 18/18 rzutów wolnych.
W pozostałych meczach
Houston Rockets przegrali po raz 17. z rzędu, za to Atlanta Hawks wygrali swój szósty mecz z rzędu. Zwyciężyli również Chicago Bulls, a Zach LaVine zanotował 40 punktów. Kolejne triple - double w swojej karierze dołożył LeBron James, a aktualnie mistrzowie Los Angeles Lakers pokonali Minnesota Timberwolves. Swój kolejny mecz wygrali również finaliści z zeszłego roku. Miami Heat pewnie pokonali dołujących Cleveland.
Komplet wyników minionej nocy:
Boston Celtics - Utah Jazz 109:117 (22:20, 31:34, 26:23, 30:40
Miami Heat - Cleveland Cavaliers 113:98 (37:26, 25:22, 33:28, 18:22)
Philadelphia 76ers - New York Knicks 99:96 (20:21, 28:35, 25:26, 26:14)
Chicago Bulls - Oklahoma City Thunder 123:102 (42:28, 29:35, 31:16, 21:23)
Houston Rockets - Atlanta Hawks 107:119 (22:35, 36:38, 34:20, 15:26)
Portland Trail Blazers - New Orleans Pelicans 125:124 (28:34, 22:30, 32:31, 43:29)
Los Angeles Lakers - Minnesota Timberwolves 137:121 (31:30 40:40, 31:24, 35:27)