Snooker - English Open: Higgins i Robertson w finale
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 07.11.2021, 00:21
John Higgins i Neil Robertson zagrają w finale snookerowego English Open. Szkot w półfinale pokonał Ronniego O'Sullivana, a Australijczyk uporał się z Markiem Kingiem.
To było 73. starcie Ronniego O'Sullivana z Johnem Higginsem w profesjonalnym tourze. Do tej pory bilans był korzystny dla "Osy" (38:31 plus 3 remisy). W tym roku panowie grali już trzy razy, dwa razy wygrywał Higgins (finał Players Championship i ćwierćfinał Masers), raz O'Sullivan (ćwierćfinał Tour Championship). To miał być zacięty, stojący na wysokim poziomie mecz i kibice w Milton Keynes oraz przed telewizorami nie mogą czuć się zawiedzeni. W dziewięciu pierwszych frejmach mieliśmy brejki powyżej 50 punktów, w tym trzy setki. Na ogół było tak, że Ronnie uciekał, a John gonił. Wyjątkiem był sam początek spotkania, kiedy Higgins prowadził 2:1. Przed przerwą mieliśmy już remis, a po niej Rakieta wygrał dwa frejmy z rzędu, ten drugi wieńcząc brejkiem za 108 punktów. Szkot potem zapisał na swoje konto trzecią partię, ale Anglik odpowiedział podejściem za 3 punkty i tylko jednej partii brakowało mu do awansu do finału. Jednak Czarodziej z Wishaw zdołał doprowadzić do remisu. W deciderze obaj zawodnicy mieli szanse na wysokie czyszczenia, ale marnowali je, O'Sullivan spudłował, Higgins przypadkowo wbił białą. W nerwowej końcówce lepiej zachowywał się Szkot i to jego zobaczymy w wielkim finale. Przyjemnie patrzyło się na mecz wielkich snookerzystów, którzy darzą się szacunkiem i sympatią.
Wieczorne starcie Marka Kinga z Neilem Robertsonem nie zapowiadało się aż tak hitowo i okazało się daleko słabszym widowiskiem. Obu graczom zdobywanie punktów, budowanie wysokich brejków przychodziło z dużym trudem, poszczególne frejmy były długie, zwodnicy co kilka chwil zmieniali się przy stole. Ciułanie punktów lepiej wychodziło Kingowi, zawodnikowi bardzo doświadczonemu, ogranemu, ale nie mającemu na koncie wielkich sukcesów. Patrząc na jego grę trudno się dziwić, że przez blisko 30 lat gry tylko raz wzniósł puchar za zwycięstwo w turnieju rankingowym. Z drugiej strony Australijczyk też nie grał dobrze, często nawet słabiej od rywala, chociaż we wczorajszym ćwierćfinale z Kyrenem Wilsonem stworzył kapitalne widowisko. Musiał więc Australijczyk często gonić wynik. Przegrywał już 2:4, kiedy pokusił się o pierwszą w tym meczu setkę. I ta paczka odmieniła jego grę. W kolejnych trzech partiach pozwolił rywalowi na zdobycie raptem 53 punktów, sam wbijając brejki za 101 i 84 punkty. Tym ostatnim zwycięsko zamknął mecz.
John Higgins zagra jutro w swoim 53. rankingowym finale w karierze i powalczy o 32. puchar. Neil Robertson w decydującym o zwycięstwie meczu zagra po raz 33. i postara się o 21. wygraną. Bilans bezpośrednich starć tych panów jest bardzo wyrównany. W dotychczasowych meczach Szkot wygrywał 12 razy, Australijczyk 11, raz był remis. Jeśli chodzi o starcia finałowe jest 1:1. Ostatni raz w najważniejszym meczu grali w czerwcu 2013 roku - Roberston wygrał 10:7 w Wuxi Classic. Dwa tygodnie wcześniej Higgins triumfował 4:1 w European Tour. Ostatnie ich spotkanie miało miejsce w Crucible w 2019 roku - lepszy był Czarodziej z Wishaw w stosunku 13:10.
Ronnie O'sullivan - John Higgins 5:6
75(75):24, 24:104(104), 4:91(54), 67(50):7, 74(69):1, 113(108):0, 9:77(76), 103(103):0, 9:72(63), 47:55, 41:63
Mark King - Neil Robertson 4:6
67:24, 26:73, 0:103(51, 52), 78:16, 58:36, 72:47, 4:115(111), 25:59, 28:101(101), 0:84(84)
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.