LM kobiet: Arsenal i VfL Wolfsburg uzupełniają stawkę ćwierćfinalistów
- Dodał: Wiktoria Kornat
- Data publikacji: 16.12.2021, 23:00
Znamy już komplet ćwierćfinalistów tegorocznej edycji kobiecej Ligi Mistrzów. W decydującym starciu Chelsea z VfL Wolfsburgiem górą były Niemki i to one awansowały dalej kosztem londyńskiego zespołu. "Wilczyce" wbiły finalistkom zeszłorocznej edycji aż cztery bramki, dwie z nich były autorstwa liderki klasyfikacji strzelczyń - Tabei Wassmuth. Promocję do kolejnego etapu wywalczyły też piłkarki Arsenalu, mimo że swoje spotkanie przegrały.
GRUPA A
Grupa A od samego początku nazywana była „grupą śmierci”, jak się okazało, nie bez powodu. Przed ostatnią kolejką londyńska Chelsea miała 11 punktów, natomiast Juventus i VfL Wolfsburg po osiem oczek. W czwartkowy wieczór ekipa z Turynu podjęła szwajcarskie Servette, które w tej edycji rozgrywek nie zdobyło nawet punktu. By zapewnić sobie awans do kolejnej fazy Stara Dama musiała tylko wywiązać się z roli faworyta. Tego wieczoru oczy wszystkich sympatyków kobiecej piłki były zwrócone na decydujące starcie w Wolfsburgu, miejscowe „Wilczyce” musiały wygrać co najmniej dwiema bramkami z The Blues, w innym wypadku to podopieczne trener Emmy Hayes uzyskają awans do ćwierćfinałów. Niezależnie od wyniku tego pojedynku już można mówić o niemałej sensacji, gdyż w przypadku zwycięstwa Juve, z turniejem pożegna się albo finalista ostatniej edycji albo dwukrotny triumfator europejskich pucharów. Pierwszy kwadrans był wyrównany, VfL Wolfsburg potrzebował co najmniej dwóch goli różnicy, by przeskoczyć przeciwniczki w tabeli. Jak się okazało wicemistrzynie Niemiec były tak zdeterminowane, że tej sztuki dokonały już w pierwszej odsłonie. Rozpoczęło się w 16. minucie, kiedy to Zecirę Musović pokonała Svenja Huth. Kapitan „Wilczyc” odgrywała do wbiegającej w pole karne Shanice van de Sanden, z uderzeniem holenderskiej skrzydłowej poradziła sobie Musović, ale przy dobitce Huth golkiperka Chelsea była już bezradna. Siedem minut później miejscowe wyprowadziły cios numer dwa, zaskakując bezbarwne jak dotychczas londynki po szybkim kontrataku. Tabea Wassmuth dogrywała z lewego skrzydła, a piłka trafiła do zupełnie niepilnowanej Huth. Środkowej pomocniczce Wolfsburga pozostało już tylko dopełnić formalności. Ekipa The Blues znalazła się w bardzo trudnym położeniu i starała się wrócić do gry jeszcze w pierwszej odsłonie. „Wilczyce” skutecznie wybijały jednak przyjezdne z rytmu i mogły liczyć na dobrą dyspozycję swojej golkiperki. Almuth Schult radziła sobie z każdym uderzeniem, które piłkarki ze stolicy Anglii posyłały w jej kierunku. Więcej bramek w tej partii już nie obejrzeliśmy i to VfL Wolfsburg był jedną nogą w ćwierćfinale tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń. Po powrocie na murawę obraz gry właściwie nie uległ zmianie, Chelsea była bezradna wobec solidnych „Wilczyc”. Podopieczne trenera Tomasa Stroota swoją siłę potwierdziły kwadrans po rozpoczęciu drugiej odsłony decydującego starcia, na trzybramkowe prowadzenie miejscowe wyprowadziła najskuteczniejsza snajperka tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń, Tabea Wassmuth. Gospodynie rozgrywały znakomite zawody, a potwierdzeniem tego było czwarte trafienie, które padło w 79. minucie. Ponownie na liście strzelczyń swoje nazwisko zapisała Wassmuth, wykorzystując błąd formacji defensywnej Chelsea. Dla Wassmuth była to już ósma bramka w sześciu meczach fazy grupowej. Dziesięć minut później arbiter główna zagwizdała po raz ostatni, a sensacja stała się faktem – finalistki zeszłej edycji Ligi Mistrzyń nie zdołały wyjść z grupy. Promocję do kolejnej fazy uzyskały zawodniczki VfL Wolfsburga i Juventusu Turyn.
Juventus sprostał oczekiwaniom i wywiązał się z roli faworyta. Piłkarki z Turynu uporały się ze szwajcarskim Servette, pokonując zespół z Genewy różnicą trzech trafień. Na prowadzenie miejscowe po dwunastu minutach gry wyprowadziła Lina Hurtig, która popisała się efektownym uderzeniem z woleja. Niedługo później dorobek bramkowy podopiecznych trenera Joe Montemurro podwoiła Cristina Girelli, skutecznie egzekwując rzut karny, podyktowany po faulu nie niej samej. W drugiej połowie powtarzalność Girelli została przetestowana, napastniczka Juventusu po raz drugi podeszła do piłki ustawionej na jedenastym metrze boiska i również tym razem zamieniła szansę na gola. W doliczonym czasie gry na 4:0 gola zdobyła Agnese Bonfantini i chwilę później zawodniczki z Turynu mogły świętować niemały sukces – pokonanie londyńskiej Chelsea w walce o drugie miejsce w grupie A. Juventus Turyn zameldował się w ćwierćfinale kobiecej Ligi Mistrzów.
Grupa B
W grupie B przed ostatnią kolejką zmagań wszystko było już jasne. Awans do ćwierćfinałów wywalczyli sobie faworyci – Paris Saint-Germain z miejsca pierwszego, a Real Madryt z drugiego. Drużyna Pauliny Dudek nie miała sobie równych, nie tracąc w fazie grupowej ani jednej bramki. Paryżanki na zakończenie fazy grupowej podjęły islandzki Breidablik, natomiast „Królewskie” zagrały z ukraińskim Zhytlobudem. Mistrzynie Francji wystąpiły w dość rezerwowym składzie, spotkanie na ławce rozpoczęła między innymi Paulina Dudek, nie przeszkodziło to jednak Francuzkom w skutecznej i efektywnej grze. W pierwszej odsłonie Paryżanki wbiły rywalkom dwa gole, w dziesiątej minucie w rolach głównych wystąpił duet Huitema-Bachmann. Ta pierwsza w widowiskowy sposób odegrała futbolówkę piętą, a Szwajcarka zza pola karnego przymierzyła wprost w prawe okienko bramki strzeżonej przez Telmę Ivarsdottir. W ostatniej minucie podstawowego czasu gry tej partii Huitema do asysty dołożyła też gola. W drugiej połowie na listę strzelczyń wpisywały się zmienniczki – Kadidiatou Diani i Sandy Baltimore. Diani popisała się indywidualnym rajdem przez całą połowę Breidabliku, sfinalizowanym precyzyjnym uderzeniem po długim słupku, natomiast Baltimore z ogromnym spokojem wykorzystała zbyt wiele wolnego miejsca pozostawionego jej przez defensorki islandzkiej drużyny.
Piłkarki Realu Madryt spotkanie z ukraińskim Zhytlobudem ułożyły sobie już w pierwszej odsłonie. Prowadzenie gospodyniom w 20. minucie starcia zapewniła kapitan zespołu, Babett Peter. Doświadczona była reprezentantka Niemiec zdobyła gola po stałym fragmencie gry. Drugiego gola dla „Królewskich” zdobyła Maite Oroz, po sprytnie rozegranym rzucie wolnym.
Grupa C
W grupie C nie wszystkie karty zostały jeszcze odkryte. Pewna awansu z pierwszego miejsca jest wprawdzie katalońska Barcelona, która broni mistrzowskiego tytułu, ale kwestia zajęcia drugiej lokaty rozstrzygnie się w bezpośrednim starciu Hoffenheimu z Arsenalem. Pierwsze spotkanie na Meadow Park zakończyło się wynikiem 4:0 dla Londynek, zatem ekipa z Niemiec musiała strzelić co najmniej pięć goli, aby przeskoczyć rywalki w zestawieniu grupy C. Początek meczu był wyrównany, miejscowe próbowały stosować wysoki pressing na połowie piłkarek z Wysp Brytyjskich. Wraz z upływem kolejnych minut do głosu zaczęły dochodzić liderki angielskiej FA WSL. Próbę zaskoczenia Martiny Tufeković podjęły Kim Little i Beth Mead, ale golkiperka Hoffenheimu poradziła sobie z tymi uderzeniami. W 21. minucie cierpliwie budujące swoje ataki gospodynie dopięły swego, a w roli głównej wystąpiła Gia Corley. Skrzydłowa niemieckiej drużyny popędziła na bramkę Arsenalu, ograła Lia Walti i przytomnie odegrała do wbiegającej w pole karne Julie Brandt. Napastniczka miejscowych uderzyła po krótkim słupku, pokonując Lydię Williams. Piłkarki Hoffenheim niezmiennie wywierały presję na rywalki, ale dały się zaskoczyć w 38. minucie, kiedy to do wyrównania doprowadziła Mana Iwabuchi, która najszybciej dobiegła do futbolówki odbitej przez Tufeković i wpakowała ją do siatki. Taki rezultat utrzymał się do gwizdka kończącego pierwszą odsłonę, a to oznaczało, że miejscowe wciąż potrzebują pięciu bramek, by awansować do kolejnej fazy. Po przerwie na murawie stadionu Hoffenheim działy się rzeczy, które trudno wytłumaczyć. Londynki jakby na chwilę zapomniały jak gra się w piłkę nożną i dały sobie wbić trzy gole w pięć minut. Najpierw kosztowną stratę Walti w środku pola wykorzystała Chantal Hagel, dwie minuty później Hagel po raz drugi skorzystała z pomyłki defensywy przyjezdnych, a na 4:1 w 60. minucie trafiła Gia Corley. Miejscowe nie straciły wiary w odwrócenie losów spotkania, pokazując ogromną wolę walki. Jak się jednak okazało, mimo znakomitej postawy, Niemki nie były już w stanie pokonać golkiperki The Gunners po raz kolejny. Piłkarki Arsenalu zafundowały sobie i swoim sympatykom nerwową drugą odsłonę, ale ostatecznie mimo porażki, awansowały do ćwierćfinałów tegorocznej edycji kobiecej Ligi Mistrzów.
Tego samego wieczoru FC Barcelona na Estadi Johan Cruyff podjęła duńskie Koge. Przed meczem zastanawiano się, czy Duma Katalonii nieco spuści z tonu, czy zagra na sto procent. Pierwsze minuty pojedynku dały powątpiewającym sympatykom jasną odpowiedź, dla podopiecznych trenera Jonatana Giraldeza liczyło się tylko zwycięstwo. Piłkarki Blaugrany konsekwentnie realizowały swój plan na to spotkanie. Strzelanie jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa rozpoczęła Leila Ouahabi. Lewa defensorka Barcy próbowała dośrodkować piłkę w pole karne, a ta tak szczęśliwa przetoczyła jej się po stopie, że kilka chwil później zatrzepotała w siatce. O ile przy pierwszym golu można było mówić o sporym szczęściu, które dopisało miejscowym, o tyle przy bramce na 2:0 nie było już mowy o przypadku. Alexia Putellas dogrywała z lewego skrzydła, a Fridolina Rolfo uderzeniem głową pokonała Kaylan Marckese. Jeszcze przed przerwą popis indywidualnych umiejętności zaprezentowała Putellas. Kapitan Blaugrany przyjęła futbolówkę w polu karnym, podbiła ją i uderzyła z woleja. FC Barcelona prowadziła różnicą trzech trafień. Druga odsłona przyniosła jeszcze dwa gole, w 65. minucie swojego debiutanckiego gola w barwach katalońskiej drużyny zdobyła Ingrid Engen, a osiem minut później przepięknym strzałem popisała się Lieke Martens. Holenderka zauważyła wysuniętą golkiperkę Koge i przelobowała ją z dystansu. FC Barcelona w dobrym stylu przypieczętowała awans do kolejnego etapu, w sześciu meczach fazy grupowej Katalonki zdobyły aż 24 bramki, tracąc zaledwie jedną.
Grupa D
W tej grupie podobnie jak w grupie B, kwestia awansu do ćwierćfinałów jest już rozstrzygnięta – promocję do kolejnej fazy przed tygodniem zapewniły sobie faworyzowane ekipy z Monachium i Lyonu. W ramach ostatniej kolejki zmagań Bayern podjął Benficę Lizbona, a utytułowane wicemistrzynie Francji zagrały ze szwedzkim BK Hacken. Piłkarki ze stolicy Bawarii do swojego meczu przystąpiły w mocno rezerwowym składzie, rotacje w wyjściowej jedenastce nie przeszkodziły jednak Niemkom w zdominowaniu boiskowych wydarzeń. Nie było mowy o odpuszczaniu, miejscowe od pierwszego gwizdka pewnie zmierzały po kolejny komplet punktów. Podopieczne trenera Jensa Scheuera wynik otworzyły w 26. minucie, wykorzystując ogromny błąd Catariny Amado. Prawa defensorka przyjezdnych zbyt lekko zagrywała do swojej golkiperki, a z tej pomyłki skorzystała Karolina Vilhjalmsdottir, pakując futbolówkę do siatki. Dwie minuty później było już 2:0 dla mistrzyń Niemiec, a tym razem do siatki Benfiki trafiła Lea Schuller, która najwyżej wyskoczyła do dośrodkowania Klary Buhl i nie dała szans na skuteczną interwencję Carolinie Dias. Po przerwie gospodynie dołożyły jeszcze dwa trafienia, najpierw w 49. minucie rzut karny dobrze egzekwowała Giulia Gwinn, a niespełna 60 sekund później ostateczny rezultat pojedynku na 4:0 ustaliła Buhl. Bayern Monachium z trzynastoma punktami zajął drugie miejsce w grupie, ustępując tylko utytułowanym rywalkom z Olympique Lyonu. Takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie właśnie Lyonu z BK Hacken. Siedmiokrotne triumfatorki Ligi Mistrzyń nie zlekceważyły niżej notowanych rywalek ze Szwecji. W pierwszej odsłonie obejrzeliśmy tylko jedno trafienie, autorstwa Catariny Macario. Po powrocie na murawę do siatki BK Hacken drogę znalazło uderzenie Ady Hegerberg, której w tej sytuacji znakomicie asystowała Selma Bacha. Na kwadrans przed końcem starcia z błędu jednej z defensorek przyjezdnych skorzystała Amandine Henry. Pomocniczka Lyonu stanęła oko w oko z golkiperką szwedzkiego zespołu i wytrzymała presję, uprzedzając interweniującą Jennifer Falk. Kropkę nad „i” chwilę później postawiła Janice Cayman, ustalając ostateczny rezultat meczu na 4:0 dla Olympique Lyonu. Francuzki z dorobkiem piętnastu oczek awansowały do ćwierćfinałów z pierwszego miejsca w grupie D, natomiast BK Hacken zajęło ostatnią lokatę.
Wyniki ostatniej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzyń:
Bayern Monachium – Benfica Lizbona 4:0 (2:0)
Olympique Lyonnais – BK Hacken 4:0 (1:0)
FC Barcelona – Koge 5:0 (3:0)
Hoffenheim – Arsenal 4:1 (1:1)
Real Madryt – Zhytlobud-1 3:0 (2:0)
Paris Saint-Germain – Breidablik 6:0 (2:0)
Juventus – Servette 4:0 (2:0)
VfL Wolfsburg – Chelsea 4:0 (2:0)
Wiktoria Kornat
Miłośniczka sportu, w szczególności piłki nożnej w kobiecym wydaniu. Poza futbolem, śledzę zmagania na kortach tenisowych i parkietach koszykarskich. Z innych dziedzin - polityka i lotnictwo cywilne.