Wojna transferowa w Anglii. Manchester City kontra Liverpool
- Dodał: Szymon Śledź
- Data publikacji: 22.06.2022, 13:15
Prawdziwi hegemoni futbolu w Anglii są głodni wzmocnień. Nie ma w tym nic dziwnego, albowiem piłka nożna w ostatnim czasie stała się intensywna jak nigdy. Piłkarze mają więcej meczów do rozegrania, a co za tym idzie, mają mniej czasu na regeneracje i odpoczynek. W takim wypadku drużyny potrzebują głębi składu i zmienników, którzy zdejmą ciężar gry z pierwszej drużyny, jednocześnie nie zawodząc. „The Reds” dość szybko ogłosili trzy nowe transfery: Fábio Carvalho z Fullham, Calvina Ramseya z Aberdeen FC, oraz Darwina Núñeza z SL Benfica. Na tych dwóch pierwszych nie będziemy się szczególnie skupiać — są to dwa świetne wzmocnienia, które dostatecznie poszerzą ławkę rezerwową Jürgena Kloppa i w przyszłości mogą istotnie wzmocnić zespół 19-krotnego mistrza Anglii. Ten trzeci to jednak prawdziwa bomba.
Darwin Núñez w minionym sezonie szturmem wbił się do wielkiej piłki, strzelając 34 bramki dla Benfici we wszystkich rozgrywkach. Po tak fantastycznym okresie Urugwajczyk był na celowniku wszystkich europejskich klubów. Ostatecznie to Liverpool wygrał ten wyścig, płacąc lekko ponad 100 milinów euro ekipie z Portugalii. Kto tak naprawdę trafił na Anfield?
Swoją piłkarską przygodę napastnik zaczynał w urugwajskim Peñarol w 2015 roku. Tam po dwóch latach dobrych występów został przeniesiony do pierwszej drużyny. W sierpniu 2019 dołączył do UD Almería występującym w drugiej lidze hiszpańskiej. Niedługo później napastnik otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji Urugwaju. Swoim debiutem bliżej przedstawił się fanom „Los Charrúas”, strzelając gola zaledwie pięć minut po pojawieniu się na boisku w towarzyskim meczu z Peru. Po dobrym sezonie 2019/2020, zwieńczonym 16 golami dla klubu z Almerii, Núñez opuścił Hiszpanie i udał się na zasadzie transferu do SL Benfica za rekordową kwotę w wysokości około 25 milionów euro.
W Portugalii napastnik miewał gorsze momenty, lecz całą kampanię zakończył z całkiem dobrym wynikiem 13 goli oraz 12 asyst. Co ciekawe, jego pierwsze bramki dla portugalskiego giganta padły w rozgrywkach Ligi Europy w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań. Przy Bułgarskiej Urugwajczyk ustrzelił hat-tricka w wygranym przez Benficę meczu 4:2 z „Kolejorzem”. W sezonie 2021/2022 Núñez dał się poznać całemu światu, rozgrywając najlepszy sezon w karierze — 34 bramki oraz 4 asysty. W rozgrywkach Ligi Mistrzów trafiał do bramki Barcelony, Bayernu Monachium, czy oczywiście Liverpoolu. Jego transfer po tym okresie był już pewniakiem.
Po liczbach Darwina Núñeza z poprzedniego sezonu moglibyśmy śmiało założyć, że jest to klasyczna dziewiątka zawieszona w polu karnym. Nic bardziej mylnego. 22-latek jest niesamowicie wszechstronnym napastnikiem. Odnajduje się, grając zarówno na pozycji najbardziej wysuniętego gracza ofensywnego, jak i na skrzydłach. Piłkarz znany jest z niekonwencjonalnych rajdów z piłką, czy bardzo mocnej gry fizycznej. Jednym z jego „markowych” elementów gry jest zejście z piłką do środka i uderzenie po długim słupku. Dziennikarze z Anglii już dawno porównali tę technikę z legendarnym Thierrym Henrym, co dosadnie pokazuje, jak wielki jest to transfer dla otoczenia fanów „The Reds”. Ogromne wrażenie robią statystyki nowej gwiazdy Premier League. W minionym sezonie Liga Portugal Núñez strzelił 26 bramek w 28 meczach. Co ciekawe, do osiągnięcia takiego wyniku potrzebował zaledwie 85 strzałów na bramkę rywali. To świadczy o fenomenalnej jakości strzału, ale też ogromnej skuteczności nowego nabytku Liverpoolu. Musimy pamiętać, że w Anglii na pewno nie będzie mu łatwo przybliżyć się do tego wyniku, ale nadal te liczby robią piorunujące wrażenie.
Reprezentant Urugwaju przychodzi do Liverpoolu jako bezpośredni zastępca Sadio Mane, który opuścił Anfield i dołączył do Bayernu Monachium. Chociaż Núñez na kilku płaszczyznach może przypominać stylem gry Senegalczyka, są to dwaj zupełnie inni gracze. Oznacza to, że Jürgen Klopp będzie miał ogromne pole do popisu, by jak najlepiej przypasować nowy nabytek do drużyny zwycięzców Ligi Mistrzów w sezonie 2019/2020.
Haaland w City
Żaden transfer tego lata nie sprawiał wrażenie tak naturalnej i łatwej do podjęcia decyzji, jak wybór Manchesteru City przez Erlinga Haalanda. Podobne wrażenia wywoływały chyba tylko potencjalne przenosiny Mbappé do Realu Madryt, jednak jak to się finalnie skończyło, chyba wszyscy wiemy. W całości za transfer Norwega do niebieskiej części Manchesteru działacze zapłacili około 85 milinów euro. Tygodniówka na poziomie około 400 tysięcy funtów tygodniowo robi wrażenie, ponieważ takie pieniądze w „The Citizens” zarabia tylko Kevin De Bruyne.
Haaland urodził się w 2000 roku w Anglii, a dokładniej w Leeds, w czasach gdy jego tata występował w lokalnej drużynie. Kilka miesięcy po jego narodzinach, cała rodzina przeprowadziła się do Manchesteru za sprawą zmiany barw klubowych ojca Erlinga. Zaledwie 3 lata później, po brutalnym faulu Roya Keana w derbowym meczu, Alf-Inge Haaland był zmuszony zawiesić swoją profesjonalną karierę z powodu kontuzji kolana. Po tym fatalnym incydencie rodzina zdecydowała się na powrót do rodzinnej Norwegii.
Syn piłkarza Manchesteru City swoją piłkarską przygodę zaczął w 2012 roku w lokalnej drużynie Bryne FK. Tam Haaland dość szybko zaczął znacząco wyróżniać się na tle rówieśników, dlatego trenerzy przesuwali go do starszych roczników, gdzie młodziutki napastnik również brylował. W wieku 15 lat doczekał się debiutu w pierwszej drużynie, a zaledwie dwa lata później po Norwega zgłosiło się Molde FK. Po niezłych występach w nowym klubie, głównie w roli rezerwowego, napastnika wypatrzył Red Bull Salzburg. Haaland okazał się absolutną rewelacją rozgrywek austriackiej Bundesligi, gdzie po pierwszych siedmiu spotkaniach miał na swoim koncie już 11 bramek. W tamtym czasie podobnymi liczbami w Europie mógł pochwalić się tylko znajdujący się wtedy w wybitnej formie strzeleckiej Robert Lewandowski.
Po fenomenalnych występach Haalanda obserwowały kluby z Premier League i Serie A. W gronie zainteresowanych wymieniało się chociażby Juventus, jednak sam ówcześnie 19-latek zdecydował się na transfer do Borussii Dortmund, argumentując to większymi możliwościami rozwojowymi. Nie pomylił się. W barwach drużyny z Dortmundu napastnik zadebiutował 18 stycznia 2020 roku w meczu przeciwko FC Augsburg, zmieniając w 56. minucie przy stanie 1:3 Łukasza Piszczka. W ciągu pierwszych 23 minut na boisku debiutant zanotował hat-tricka, oddając tylko 3 strzały na bramkę. Ostatecznie klub z Signal Iduna Park wygrał to spotkanie 5:3. Reszta występów w barwach 8-krotnego mistrza Niemiec to już historia. Na 89 meczy we wszystkich rozgrywkach na przestrzeni trzech sezonów, Haaland zdobył aż 86 bramek i zanotował 23 asysty. Na kolejny transfer po tak dobrej dyspozycji nie musieliśmy zbyt długo czekać. 10 maja 2022 roku Manchester City oficjalnie ogłosił, że doszedł do porozumienia z Borussią Dortmund w sprawie transferu gwiazdy. Jest to co najmniej pokoleniowy transfer.
Po blamażu w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów na Pepa Guardiolę spadła ogromna krytyka. Za co? Sami do końca nie wiemy, ale po podpisaniu Haalanda hiszpańskiemu menadżerowi skończyły się wymówki. Ten transfer jest brakującym elementem w układance szkoleniowca i zwiastuje bardzo dobre czasy dla fanów „The Citizens”. Nie popadajmy jednak w zbyt duża ekscytacje. Pamiętamy kanon Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium, gdy to Guardiola sterował hegemonem Bundesligi. Reprezentant Polski na początku miewał problemy z pełnym zrozumieniem nowego pomysłu na grę byłego piłkarza FC Barcelony, jednak po czasie panowie dogadali się doskonale i sam Lewandowski piłkarsko niesamowicie się rozwinął. Możemy spodziewać się podobnego scenariusza w przypadku Norwega. Szkoleniowiec Manchesteru City na pewno znajdzie braki lub delikatne mankamenty w jego grze i będzie starał się je sprawnie poprawić. Haaland nie jest jeszcze gotowym produktem, który wskoczy do pierwszego składu Mistrza Anglii i zagra od deski do deski pierwsze dziesięć, czy piętnaście spotkań. Czeka go jeszcze sporo pracy i poprawy, jednak jak sam przyznaje, cały czas jest w stanie coś ulepszyć w swojej grze. W końcu to go cechuje — ogromna ambicja.
W takim razie, na co powinien zwrócić uwagę wychowanek Bryne, żeby wskoczyć na jeszcze wyższy poziom? Na pewno gra głową. Niemieccy dziennikarze sportowi często zwracają uwagę na fakt, że Haaland dość rzadko kończy akcje uderzeniami głową, co zawodnikowi z takimi gabarytami i warunkami fizycznymi powinno przychodzić raczej z łatwością. Jest to element gry, nad którym nowa gwiazda Premier League będzie musiała się skupić — w końcu Manchester City jest klubem, który w minionym sezonie angielskich rozgrywek wykonywał najwięcej prób dośrodkowań.
Dużym problem w przypadku Norwega są też liczne kontuzje. Najczęściej są to niezbyt groźne urazy mięśniowe, jednak występują one zbyt często, by je kompletnie zignorować. W sezonie 2021/2022 w Borussi Dortmund Haaland rozegrał lekko ponad 1800 minut i często musiał odpuszczać spotkania, żeby się wyleczyć, na czym klub wyraźnie cierpiał. W Manchesterze City raczej nie będzie tego problemu. Nawet w przypadku braku dyspozycji nowego napastnika, Pep Guardiola będzie miał sporo opcji, żeby go zastąpić i dużo na tym nie stracić. W końcu na Etihad Stadium już długo grają bez rasowej dziewiątki i nieźle sobie radzą. Jeśli Norwegowi uda się dobrze zaaklimatyzować i poprawić swoje minimalne braki, czeka go naprawdę piękna historia na Wyspach. Haaland trafił do prawdziwej maszynki stworzonej do kreowania sytuacji, zdobywania bramek i zwyciężania.
Co łączy te dwa ogromne wzmocnienia? Liverpool i Manchester City to niekwestionowanie dwa największe kluby grające w Premier League na przestrzeni kilku ostatnich lat. Ich rywalizacja osiągnęła niesamowicie wysoki poziom, który przyciąga nawet największych laików futbolu i sprawia, że zakochują się w tym sporcie. Na Anfield trafia piłkarz, który ma za sobą sezon życia i całą karierę przed sobą, a przy okazji jest elementem prawdziwej wymiany pokoleniowej w ofensywie „The Reds”.
W przypadku Manchesteru City transfer Norwega może być odpowiedzą na wszystkie dotychczasowe problemy Pepa Guardioli. Zarówno Darwin Núñez, jak i Erling Haaland to piłkarze pokoleniowi, którzy wzniosą pojedynki swoich nowych klubów oraz całą ligę angielską na jeszcze wyższy poziom. Ich starcia będą jednym z najciekawszych elementów nadchodzącego sezonu, w końcu od obu panów oczekujemy masy pięknych bramek. Kto nadchodzący rok zakończy na szczycie tabeli najlepszych strzelców rozgrywek? Mamy co najmniej dwóch mocnych pretendentów do tego tytułu i nie możemy się doczekać, by się przekonać.