F1 - GP Wielkiej Brytanii: fenomenalna walka na Silverstone i pierwsze zwycięstwo Sainza!
- Dodał: Kinga Marchela
- Data publikacji: 03.07.2022, 18:29
Kolejny przystanek walki o tegoroczny tytuł mistrza świata sprawił, że nasze serca niejednokrotnie zabiły szybciej. Potężny chaos, nieprzyjemny wypadek na starcie i piękna walka w koło w koło – to wszystko sprezentował nam tor Silverstone. Po raz pierwszy w karierze po zwycięstwo sięgnął Carlos Sainz, a na podium ponownie zameldował się Lewis Hamilton.
Wraz ze zgaśnięciem czerwonych świateł kierowcy ruszyli z pól, a my mieliśmy nadzieję na olbrzymie emocje. Świetnie wystartował Max Verstappen, który natychmiast przebił się na prowadzenie, zostawiając Sainza w tyle. Słabo wystartował też drugi kierowca Ferrari, a także Sergio Perez, którzy szybko zostali pokonani przez Lewisa Hamiltona. Niedługo jednak mogliśmy cieszyć się walką fair, bo w środku stawki zawrzało, a my zobaczyliśmy jeden z bolidów turlający się po poboczu. Duża walka koło w koło między zawodnikami od 8 miejsca w dół doprowadziła do uszkodzeń w wielu samochodach. Najpoważniej ucierpiał Guanyu Zhou, którego Alfa Romeo, podbita przez Russella dachowała i wbiła się w barierę. Na torze natychmiast pojawiła się czerwona flaga, a samochody wróciły do alei serwisowej. Podczas zamieszania na torze ucierpiał także Mercedes Russella, który musiał pożegnać się z dalszym udziałem w wyścigu, Alpha Tauri Tsunody, Alpine Ocona i Williams Albona. Oprócz wspomnianych wcześniej Chińczyka i Brytyjczyka wyścig zakończył także Brytyjczyk z granatowego bolidu.
Nieco ponad 50 minut czekaliśmy na wznowienie wyścigu, a niedużo mniej na informacje o stanie zdrowia Zhou. Na szczęście kierowca z Alfy Romeo wyszedł z wypadku przytomny i bez widocznych obrażeń został przetransportowany do centrum medycznego na badania.
Restart wyścigu odbył się z pól startowych, ale w kolejności ustalonej w sobotnich kwalifikacjach. Tym samym Carlos Sainz, debiutujący na pole position, otrzymał w prezencie drugą szansę. Hiszpan, jakby miał tego pełną świadomość, dał z siebie wszystko i wraz z Maxem zapewnił nam kapitalne widowisko. Kierowcy Red Bulla i Ferrari walczyli odważnie koło w koło, lecz wciąż fair play. W międzyczasie do bitwy dołączyli się też Perez i Leclerc, między którymi doszło do kontaktu, co zakończyło się uszkodzeniami w obu samochodach. O ile Perez zjechał do alei serwisowej na wymianę przedniego skrzydła (powrócił na 17. Pozycji), o tyle Leclerc pozostał na torze bez kawałka przedniego skrzydła. Na czwartym miejscu podążał Lewis Hamilton, który cały czas przypominał o sobie trzeciemu Leclercowi.
Prowadzący Hiszpan nie mógł długo nacieszyć się pozycją lidera, bo przez błąd na 10 kółku przejechał się po poboczu i „sprezentował” prowadzenie Maxowi. Holender też nie cieszył się długo. Już za chwilę zobaczyliśmy samochody Ferrari szybko zbliżające się do Red Bulla, który wyraźnie stracił tempo. Jak się okazało, aktualny mistrz świata przejechał po odłamku pozostałym na torze i przebił oponę, przez co musiał zjechać do alei serwisowej. Tym samym na czele mieliśmy dwa Ferrari, do których wciąż przybliżał się Lewis Hamilton. Max wyjechał jako szósty kierowca, tuż za Fernando Alonso, ale na przebitej oponie jego problemy się nie skończyły. Problemy z nadwoziem w bolidzie Red Bulla nie pozwoliły utrzymać kierowcy dobrego tempa i sprawiły, że utknął na długo w połowie stawki, narzekając mocno na swoje problemy.
W międzyczasie w Ferrari również pojawił się duży problem, jednak na szczęście nie z samochodami. Dobre tempo Leclerca, który tkwił za Sainzem rodziło pytania o to, kto powinien jechać pierwszy i czy ważniejsza od walki o mistrzostwo jest walka o pierwsze zwycięstwo w karierze Hiszpana. Ostatecznie Ferrari „załatwiło” to przez ściągnięcie Carlosa do alei serwisowej. Tym samym prowadzenie objął Charles, a za nim podążał Lewis, za którego chwilę później powrócił Sainz. Kiedy na 26. kółku do alei serwisowej zjechał obecny lider, na prowadzenie przesunął się Lewis, za którym czaiły się dwa Ferrari, znów w „nieodpowiedniej” kolejności.
Chwilę później Monakijczyk i Hiszpan dostali hasło „free to fight”, które ewidentnie pokazywało problemy Ferrari z podjęciem niełatwej decyzji. Po kilkukrotnych komentarzach Leclerca o „stracie czasu i niszczeniu opon” zdecydowano się za zamianę i to Charles gonił Lewisa Hamiltona. Siedmiokrotny mistrz świata zjechał na zmianę opon na 34. okrążeniu, a długi pit stop (4.3 sekundy) wyprowadził go „dopiero” na 3. pozycję.
To jednak nie był koniec emocji. Podczas 39. kółka na dawnej prostej startowej zatrzymał się Esteban Ocon, który stracił moc w bolidzie. Tym samym na torze pojawiły się żółte flagi, a chwilę później samochód bezpieczeństwa. Duża część stawki skorzystała z okazji i pojawiła się w alei serwisowej. Na komplet miękkich opon „skusili się” m.in. Carlos Sainz, Lewis Hamilton i Sergio Perez, który sukcesywnie wspinał się w klasyfikacji i zajmował wysoką czwartą lokatę. Na torze natomiast pozostał Charles Leclerc, co nie ułatwiało jego zadania po wznowieniu wyścigu.
Kiedy safety car zjechał, poczuliśmy emocje, o jakich nawet nie śniliśmy. Świetne tempo „załączył” Sergio Perez, który przycisnął Lewisa Hamiltona i po pięknej walce koło w koło wskoczył na trzecią pozycję. W samej czołówce było niesamowicie ciasno, a kierowca Red Bulla walczył nie tylko z goniącym go Mercedesem, ale też z uciekającym przed nim Ferrari. Zagrzało też w samym zespole Ferrari, gdy dwa czerwone bolidy jechały bok w bok, ledwo unikając ze sobą kolizji. Charles nie cieszył się jednak dalej swoją drugą pozycją, bo atakowali go równocześnie Sergio i Lewis. W pewnym momencie Leclerc wyjechał całkowicie poza tor, a Hamilton wyprzedzając dwa bolidy naraz wskoczył na drugie miejsce. Perez nie powiedział jednak ostatniego "ale" i przebił się na drugą pozycję. Monakijczyk w samochodzie Ferrari też nie zamierzał się poddać i koło w koło walczył z Hamiltonem na wyczerpanych już twardych oponach. Ostatecznie miękkie opony Mercedesa były skuteczniejsze i Brytyjczyk zajął trzecią lokatę. Carlos Sainz dojechał do mety jako lider i odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w karierze. Jego zespołowy kolega ostatecznie był czwarty. Z sukcesu cieszył się na pewno Mick Schumacher, który zajął ósme miejsce i po raz pierwszy w karierze zdobył punkty F1.
Kinga Marchela
Studentka dziennikarstwa trenująca jeździectwo od przeszło 10 lat. Poza śledzeniem losów jeźdźców piszę o skokach narciarskich, Formule 1, triathlonie, łyżwiarstwie figurowym i curlingu.