PKO Ekstraklasa: podrażniony Raków rozbił Śląsk
- Dodał: Dominik Mazur
- Data publikacji: 28.08.2022, 14:33
Raków Częstochowa powetował sobie czwartkową porażkę ze Slavią Praga zwycięstwem 4:1 (1:0) nad Śląskiem Wrocław. Rodowity wrocławianin Fabian Piasecki pierwszym trafieniem przypomniał o sobie dolnośląskiej publiczności, a Władysław Koczergin do bramki dołożył asystę. Podobny dorobek co ukraiński pomocnik uzbierali Bartosz Nowak i wprowadzony z ławki Mateusz Wdowiak.
Najważniejsze, co wydarzyło się przed pierwszym gwizdkiem to zmiana na pozycji napastnika w Rakowie Częstochowa. Godzinę przed początkiem meczu Marek Papszun zdecydował się na oddelegowanie do wyjściowego składu Fabiana Piaseckiego zamiast Sebastiana Musiolika. Dla byłego zawodnika Śląska przygoda we Wrocławiu była dziwna i słodko-gorzka. Bramka w debiucie, ale ogółem z Jackiem Magierą nie było mu po drodze. Nie można oprzeć się wrażeniu, że lepszą formę 27-latek pokazywał na wypożyczeniu w Stali Mielec. Część kibiców może mu pamiętać wywiad, w którym narzekał, że niezależnie od tego, ile strzelałby goli, w wyjściowym składzie zagra Erik Exposito.
Piłka jest przewrotna. Hiszpan od czasu wysypania się na ostatniej prostej transferu do Chin jest cieniem dawnego siebie. Z kolei Piasecki trafił pod skrzydła Marka Papszuna, który uwielbia grać na silną dziewiątkę, dobrze czującą się nie tylko z futbolówką przy nodze, ale przede wszystkim w pracy bez piłki. To urodzony we Wrocławiu były napastnik Miedzi Legnica bez dwóch zdań pokazywał. Jego dobre ustawienie w polu karnym przyniosło bramkę. Centrostrzał Władysława Koczergina próbował do boku sparować Michał Szromnik. Piłka spadła pod nogi czujnie zamykającego akcję Piaseckiego, który wbił ją do siatki. Istniało ryzyko, że napastnik pomógł sobie ręką, ale wątpliwości zostały rozwiane, ponieważ zagrywał piłkę barkiem.
Zarówno Fran Tudor, jak i Patryk Kun rozegrali w czwartek niemal 120 minut przeciwko Slavii Praga, ale zupełnie nie było widać po nich zmęczenia. Wahadłowi sprawiali obronie Śląska ogromne problemy, a cały zespół gości świetnie atakował wolną przestrzeń za plecami obrońców, na co narzekał w wywiadzie w przerwie meczu Patryk Janasik. Przez 30 minut goście w pełni dominowali nad gospodarzami. Później mecz nieco się wyrównał, ale, poza bardzo silnym strzałem Erika Exposito w okolice okienka bramki Vladana Kovacevica, Śląsk nie stworzył sobie w pierwszej połowie żadnej klarownej okazji bramkowej.
Ivan Djurdjević zdecydował się na zdjęcie z boiska bezbarwnych Piotra Samca-Talara i Adriana Łyszczarza (inna sprawa, że cały zespół Śląska grał słabo). Zanim zmiany zdążyły jakkolwiek zmienić obraz meczu, drugą bramkę zdobył Raków. W 47. minucie Bartosz Nowak dograł z rzutu rożnego na 16. metr do niepilnowanego Koczergina, a ten ładnym płaskim strzałem nie dał szans Szromnikowi. Krótki moment wiary w odwrócenie losów meczu przyniósł rzut karny podyktowany za faul Kovacevicia na Exposito. Hiszpan otworzył ligowy dorobek strzelecki w tym sezonie, podobnie jak wcześniej Koczergin. I gdy optymiści wśród wrocławskich kibiców próbowali przekonać sceptyków, że remis jest na wyciągnięcie ręki, wicemistrzowie Polski sprowadzili tych pierwszych na ziemię. Denis Jastrzembski fatalnie stracił piłkę na rzecz innego zmiennika, Mateusza Wdowiaka, a ten płaskim zagraniem znalazł w polu karnym Bartosza Nowaka. Nie pomogły protesty skrzydłowego Śląska, że był faulowany. Rzeczywiście, Wdowiak pracował w tej sytuacji rękami, ale Jastrzembski i bez tego tracił kontrolę nad piłką na rzecz pressującego przeciwnika.
Opus magnum tego spotkania, najlepszą akcję, zaprezentował Raków przy czwartym golu w 80. minucie. Uśpiony atakiem pozycyjnym był Śląsk. Wdowiak odegrał do Szymona Czyża, a ten obsłużył skrzydłowego piłką zwrotną w drugie tempo. Szromnik nic nie mógł zrobić wobec przytomnej podcinki Wdowiaka. Goli tego popołudnia mogło paść więcej, ale Vladislavs Gutkovskis złamał linię spalonego i gol został nieuznany - podobnie jak trafienie Nowaka przy 0:0. Raków pokazał Śląskowi miejsce w szeregu. Zespół prowadzony przez Djurdjevicia wciąż ma duże zaległości względem czołówki, o czym boleśnie się przekonał. Poza akcją zakończoną podyktowaniem rzutu karnego gospodarze nie pokazali nic ciekawego, w przeciwieństwie do kreatywnego Rakowa.
Śląsk Wrocław — Raków Częstochowa 1:4 (0:1)
Bramki: 58' Exposito (kar.) - 14' Piasecki, 47' Koczergin, 64' Nowak, 80' Wdowiak
Śląsk: Szromnik - Janasik, Poprawa, Gretarsson, Garcia - Olsen (56' Quintana), Schwarz - Samiec-Talar (46' Nahuel Leiva), Łyszczarz (46' Hyjek), Yeboah (56' Jastrzembski), Exposito (83' Borys)
Raków: Kovačević - Svarnas, Arsenić, Racovițan - Kun (71' Długosz), Papanikolaou (86' Bergrren), Czyż, Tudor - Koczergin (71' Ivi Lopez), Nowak - Piasecki (76' Gutkovskis)
Żółte kartki: Olsen, Jastrzembski, Hyjek - Arsenić, Svarnas,
Sędzia: Tomasz Musiał