Snooker: Judd Trump z drugą w karierze wygraną w Masters
- Dodał: Bartosz Szafran
- Data publikacji: 16.01.2023, 00:15
Judd Trump jest wielkim snookerzystą, nikt nie ma co do tego wątpliwości, ale wielu uważa, że za rzadko wygrywa zawody należące do potrójnej korony, by uważać go za wybitnego. Dziś jednak do tej wybitności zrobił spory krok. Wygrywając z Markiem Wiiliamsem sięgnął po drugi w karierze triumf w nierankingowym, ale niebywale prestiżowym Masters.
To było 29. spotkanie Judda Trumpa i Marka Williamsa w zawodowym tourze. Zdecydowanie lepszy bilans miał Anglik, który wygrał 19 meczów, w tym ten ostatni, w półfinale ostatnich mistrzostw świata, kiedy wygrana rozstrzygnęła się w deciderze. Co ciekawe, choć łącznie snookerzyści ci wystąpili w blisko 120 finałach turniejów rankingowych i nierankingowych, to jeszcze nigdy ich starcie nie decydowało o końcowym triumfie. Trump grał o swój drugi puchar za Masters i czwarty tytuł należący do snookerowej Triple Crown. Wiiliams triumfów w tych trzech najważniejszych turniejach uzbierał już osiem, w tym dwa w Masters. Zapowiadało się wielkie widowisko.
Finał od mocnego uderzenia rozpoczął Walijczyk, w pierwszym frejmie czyszcząc stół z efektownym wynikiem 138 punktów. Potem jednak lepiej grał Anglik. W drugiej sesji wbił 61 punktów w brejku, co przy dwóch pudłach rywala dało mu wygraną. W trzeciej partii nie mieliśmy notowanego brejka, ale więcej punktów uzbierał triumfator Masters z 2019 roku. W ostatniej partii Trump wbił swoją pierwszą setkę w tym meczu (888 w karierze) i wyszedł na prowadzenie 3:1. Po przerwie snookerzysta angielski podwyższył prowadzenie dzięki brejkowi 73-punktowemu, Williams odpowiedział drugą setką w meczu, a po chwili tracił już tylko partię dzięki podejściu za 60 punktów. W ostatnim frejmie popołudniowej sesji Trump miał szansę na wbicie kolejnej paczki, ale jego licznik zatrzymał się na liczbie 89. Jednak i tak miał powody do zadowolenia, prowadził bowiem 5:3.
Sesja wieczorna rozpoczęła się remisowo - Williams i Trump podzielili się dwoma pierwszymi frejmami, wbijając po jednym brejku powyżej 50 punktów. Kolejne dwie partie pełne były błędów, ale mniej popełnił ich Walijczyk. Obie wygrał, doprowadzając do wyrównania stanu meczu przed regulaminową przerwą w sesji wieczornej. Obaj zawodnicy grali zdecydowanie gorzej niż po południu i liczyliśmy, że to się zmieni. Po powrocie do stołu mieliśmy jednak kolejny szarpany frejm, który wygrał Wiiliams, po raz pierwszy od stanu 1:0 wychodząc na prowadzenie. Frejm 14. był najdłuższym w całym spotkaniu, zwyciężył w nim ostatecznie Trump, w dużej mierze dzięki punktom zdobytym po szalenie trudnych snookerach. Walijczyk wrócił na prowadzenie dzięki kolejnej setce, co prawda pierwszej w sesji wieczornej, ale trzeciej w meczu. Anglik wyrównał dość szczęśliwie, pomimo dwóch łatwych pudeł na czerwonej i czarnej, a potem wyszedł na prowadzenie dzięki 98 punktom uzbieranym w trakcie dwóch wizyt przy stole.
Judd Trump zamknął mecz najlepiej jak można - brejkiem stupunktowym. Czwarta korona w jego dorobku stała się faktem.
A od jutra gramy dalej - czeka nas World Grand Prix z udziałem 32 najlepszych graczy w rankingu rocznym.
Judd Trump - Mark Williams 10:8
0:138(138), 106(61):3, 74:11, 115(106):16, 73(73):35, 0:140(100), 10:97(60), 93(89):0
8:117(50), 74(66):0, 10:80(80), 8:68(52), 17:67, 80:46, 0:136(107), 81:30, 98(59):40, 126(126):8
Bartosz Szafran
Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.