PGNiG Superliga: 14. kolejka [relacja aktualizowana]
Justyna Gawlińska/PGNiG Superliga

PGNiG Superliga: 14. kolejka [relacja aktualizowana]

  • Dodał: Aleksandra Suszek
  • Data publikacji: 05.02.2023, 18:25

Po przerwie spowodowanej styczniowymi mistrzostwami świata do gry powracają nasi szczypiorniści. Zawodnicy do marca będą mieli przerwę reprezentacyjną, więc intensywnie wchodzą na ligowe podwórko. 

 

Terminarz 14. kolejki

 

3 lutego, godz. 19:00 Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Industria Kielce
3 lutego, godz. 21:00 MKS Zagłębie Lubin - Gwardia Opole
4 lutego, godz. 13:00  Grupa Azoty Unia Tarnów - Górnik Zabrze
4 lutego, godz. 15:00  Energa MKS Kalisz - Azoty-Puławy
4 lutego, godz. 17:00  Sandra Spa Pogoń Szczecin - Ostrovia Ostrów Wielkopolski
4 lutego, godz. 19:00  ORLEN Wisła Płock - Chrobry Głogów
5 lutego, godz. 16:30  MMTS Kwidzyn - TORUS Wybrzeże Gdańsk

 

5 lutego 16:00 MMTS Kwidzyn - Torus Wybrzeże Gdańsk 25:26 (15:11)

MMTS Kwidzyn i Torus Wybrzeże Gdańsk walczyły o swoje siódme zwycięstwo w sezonie. Pierwsza połowa była lepsza w wykonaniu MMTS-u, która prowadziła od jej początku do końca. Było nawet 11:5 dla gospodarzy, którzy po trzydziestu minutach wygrywali 15:11. Wybrzeże po przerwie zdołało odwrócić losy meczu. Goście długo gonili wynik i na cztery minuty przed końcem wyszli na prowadzenie 24:23. Walka o zwycięstwo toczyła się do samego końca. Zespół z Gdańska zwyciężył po dwóch trafieniach Piotra Papaja z linii siedmiu metrów. 

4 lutego, godz. 19:00 Orlen Wisła Płock - Chrobry Głogów 42:22 (22:10)

 

"Nafciarze" w tym sezonie są niezastąpieni na fotelu lidera. W weekend płocczanie kompletnie nie dali szans głogowianom, a najlepszym zobrazowaniem ich dominacji jest to, że tylko w jednej połowie wicemistrzowie Polski zdobyli tyle trafień, co Chrobry w ciągu całego spotkania. Przyjezdni często tracili piłki, co dawało więvej szans na trafienia i tak doskonałych w ofensywie płocczan. Świetny występ zanotował Ignacio Biosca - bramkarz Wisły wybronił osiem ataków rywali. W ataku Płock standardowo robił wrażenie, a siedem goli od siebie dołożył Fazekas.

4 lutego, godz. 17:00 Sandra Spa Pogoń Szczecin - Ostrovia Ostrów Wielkopolski 30:28 (16:15)

 

Rezultat tego spotkania może być dla niektórych zaskoczeniem. Zajmująca ostatnie miejsce w tabeli szczecińska drużyna pokonała u siebie pnącą się w górę Ostrovię. Beniaminek na wstępie nie wykorzystał rzutu karnego, a gospodarze odskoczyli mu na 4:1. Później każda minuta była bardzo wyrównana, ale wciąż wynik był pod kontrolą ekipy z zachodniopomorskiego. Ksawery Gajek zdołał jednak trafić na 16:15 jeszcze przed przerwą. Długo ostrowianie próbowali nawiązać kontakt z przeciwnikiem, często nawet już go mieli, ale cały czas czegoś brakowało. Mogli nadrobić wynik w rzutach karnych, ale ponad połowy okazji nie przemienili na punkty i przegrali dwoma bramkami. Tym samym Szczecin do Piotrkowianina traci tylko dwa "oczka".

4 lutego, godz. 15:00 Energa MKS Kalisz - Azoty-Puławy 31:38 (15:20)


Pierwsze minuty spotkania w Kaliszu prezentowały wyrównaną grę. Najpierw na czele utrzymywali się gracze Azotów, jednak MKS potrafił wykorzystać swoje szanse i po trafionym przez Mateusza Góralskiego karnym, obrócił wynik na swoją korzyść - 10:8. Zespół z Puław jednak szybko odpowiedział rywalom. Podopieczni Roberta Lisa popisali się efektowną serią i na przerwę schodzili z pięciopunktowym zapasem. Gospodarze na początku drugiej połowy zdołali odrobić kilka cennych „oczek”, ale to puławianie cały czas dyktowali warunki na boisku. Goście byli aktywniejsi w obronie, a odebrane rywalom piłki pewnie zamieniali na kolejne punkty. Po stronie Azotów najczęściej trafiali Boris Zivkovic oraz Bartosz Kowalczyk, a wygraną ekipy z Puław przypieczętowało trafienie Dawida Fedenczaka w ostatnich sekundach spotkania.

4 lutego, godz. 13:00 Grupa Azoty Unia Tarnów - Górnik Zabrze 21:31 (12:16)


Drużyna Górnika Zabrze wydawała się faworytem pierwszego z sobotnich spotkań PGNiG Superligi. Już na samym początku przyjezdni starali się narzucić swoje tempo gry, a kolejnymi trafieniami popisywał się Damian Przytuła. Górnik szybko zbudował sobie kilkupunktową przewagę, prowadząc 6:2 po bramce Dawida Molskiego. Unia Tarnów próbowała gonić wynik i w końcówce pierwszej połowy była blisko wyrównania. Rywale jednak nie pozostali dłużni gospodarzom, a gdy Piotr Wyszomirski obronił rzut karny Keisuke Matsuury, tablica wyników pokazała 16:12 dla Górnika. Takim rezultatem zakończyła się pierwsza część gry, a druga była już teatrem jednego aktora. Zabrzanie popisywali się kolejnymi akcjami, wygrywając cały mecz z dziesięciopunktowym zapasem.

3 lutego, godz. 21:00 MKS Zagłębie Lubin - Gwardia Opole 27:27 (13:14, 3:4 p.k.)

 

Przedstawiciele dolnej części tabeli zrobili show w Lubinie - całe spotkanie przynosiło kibicom obu drużyn sporo emocji. Początkowo to miejscowi zagapili się, przez co Opole miało w zapasie wynik 3:0. Później jednak już się rozkręcili i do 10. minuty Patryk Iskra i Tomasz Pietruszko doprowadzili do remisu. Kolejne minuty upływały pod znakiem wymian w polach bramkowych. Na moment zryw w połowie pierwszej partii zanotowała Gwardia, ale szybko zapał opolan ponownie został ostudzony przez Zagłębie. Do przerwy więc goście mieli przewagę zaledwie jednej bramki i jak się później okazało, wcale nie dawał im on bezpiecznej pozycji. Opolanie znacznie częściej grali w osłabieniu - łącznie zanotowali aż dziewięć kar dwuminutowych. To trochę utrudniało im grę, a więc choć byli w stanie to zrobić to ciężko przychodziło im budowanie przewagi. Do decydującej fazy udało im się jednak zdobyć dwie bramki zapasu, ale wtedy gospodarze wykorzystali karnego, a Michalak rzucił równo z syreną. Zapachniało więc rzutami zza siódmego metra, a tam o jeden strzał lepsi okazali się przyjezdni.

3 lutego, godz. 19:00 Piotrkowianin Piotrków Trybunalski - Industria Kielce 26:40 (14:19)

 

Jako pierwsi po czempionacie w lidze powrócili zawodnicy Piotrkowianina i mistrzowie Polski. Ciężko było liczyć na jakieś ambitne wyniki tych pierwszych, biorąc pod uwagę siłę rywala po drugiej stronie boiska. Kielczanie tylko na początku dali ekipie gospodarzy poczuć smak dominacji, gdy ci odskoczyli na 4:2. Momentalnie jednak wynik odwrócił się na korzyść przyjezdnych gdy Tournat i Karalek zbudowali prowadzenie 8:4. Więcej Piotrkowianin nawet się nie zbliżył do podopiecznych Tałanta Dujszebajewa - nie pomagały im liczne straty, których w całym spotkaniu zanotowali aż dziewiętnaście. Dodatkowo poza bezbłędnym Tournatem (8/8 trafień), w bramce Industrii stał przecież Mateusz Kornecki - bohater polskiej kadry podczas mistrzostw świata. Ostatecznie kielczanie wygrali przewagą aż czternastu trafień. 

Aleksandra Suszek – Poinformowani.pl

Aleksandra Suszek

Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.