Surfing - WSL: Moore i Robinson najlepsi na otwarcie sezonu
- Dodał: Remigiusz Nowak
- Data publikacji: 09.02.2023, 23:40
W pierwszych tegorocznych zawodach serii World Surf League zwyciężyli Amerykanka Carissa Moore i Australijczyk Jack Robinson.
Po kilkumiesięcznej przerwie do rywalizacji wrócili najlepsi zawodnicy spod znaku łapania wielkiej fali, zawody Billabong Pro Pipeline gościły na Hawajach, gdzie jedną z faworytek była naturalnie Carissa Moore. Zmagania toczyły się na wyspie Oahu, tytułów mistrzów całego sezonu bronią Stephanie Gilmore i Felipe Toledo.
Zawody pań rozpoczęły się od sporej niespodzianki, bo już na rundzie eliminacyjnej swój udział zakończyła Gilmore. Australijka najpierw przegrała zdecydowanie z Macy Callaghan i Moaną Jones Wong, potem w repasażu uległa Caitlin Simmers i Alyssie Spencer. Poza szesnastką znalazła się też rutynowana Courtney Conlogue, były to jedyne zawodniczki, które w tym systemie rozgrywek musiały pożegnać się z marzeniem o zwycięstwie. W systemie pucharowym początkowo dobrze radziły sobie Hawajki, bo z czterech w tej fazie aż trzy przeszły dalej (Bryan, Moore i Johnson), w bratobójczym pojedynku Sally Fitzgibbons uległa Tyler Wright. Zwyciężczyni tego pojedynku brnęła do finału, odsyłając do domu najpierw nie umiejącą wykonać dobrej próby Tatianę Weston-Webb i o włos pokonując Lakey Peterson. Żądną zwycięstw po ubiegłorocznej porażce w finale cyklu była też chyba Carissa Moore, która mimo słabych not pokonała jeszcze gorzej radzącą sobie Molly Picklum, w półfinale było już lepiej, a porażki z mistrzynią posmakowała Bettylou Johnson. O sukcesie Hawajki w finale zadecydowała jedna z prób oceniona na ponad 7 punktów, to dało Moore zwycięstwo nad punktującą dwukrotnie na poziomie 5 "oczek" Wright.
Bez specjalnych niespodzianek przebiegała początkowo rywalizacja panów, dobrze prezentowali się Brazylijczycy Medina, Ibelli, Chianca czy Rodrigues, zupełnie nie poradził sobie Kanoa Igarashi, który musiał ratować się repasażem. W fazie eliminacyjnej jak burza szedł Jack Robinson, który został przy okazji pogromcą Brazylijczyków, eliminując najpierw Rodriguesa, potem jednego z najlepszych surferów w historii jakim jest Gabriel Medina, w ćwierćfinale nastąpiła przerwa w "rzezi" kanarkowych, bo pod topór poszedł sam John John Florence, który w rundzie wcześniej zabłysnął genialnym wynikiem ponad 19 punktów, jednak w starciu z Austalijczykiem nie był w stanie osiągnąć aż tak dobrej noty i odpadł. W walce o finał ponownie Robinsonowi przeszkodzić próbował Brazylijczyk, ale to zawodnik z Antypodów zasłużenie awansował dalej. Tam jego rywalem był Włoch Fioravanti, który w prawdzie zwiedził repasaż, potem jednak przez dwie rundy jego przeciwnicy nie wykonali jednej dobrze ocenionej próby i surfer z Europy dosyć łatwo przechodził dalej. W ćwierćfinale Jordy Smith stawił Fioravantiemu zacięty opór, szczęście było znów jednak po stronie Włocha, następnym w kolejce czekał Caio Ibelli, którego jedna dobra fala nie wystarczyła do wygranej. W finale panowie nie błyszczeli zanadto, lepiej pływał Robinson i to on został pierwszym liderem World Surf League w tym sezonie.
Surferzy nie będą mieli szczególnie dużo czasu na odpoczynek, bo kolejne zawody pod nazwą Hurley Pro Sunset Beach już 12 lutego, World Surf League nadal na wyspie Oahu.