Premier League: kolejny dublet Haalanda, City pewnie pokonuje "Lisy"
- Dodał: Rafał Kozieł
- Data publikacji: 15.04.2023, 20:23
Czy to wtorek, czy sobota, nie zmienia się jedno – Erling Haaland wpisuje się w protokół sędziowski bramką lub asystą. W sobotnim spotkaniu 30. kolejki Premier League Norweg ustrzelił dublet, a Manchester City bez większych problemów zwyciężył z Leicester 3:1.
Im bliżej końca sezonu, tym większa presja znajduje się na obu zespołach. Gospodarze sobotniego spotkania bez większych problemów rozbili w środku tygodnia Bayern Monachium 3:0 w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, jednak w Premier League wciąż oglądają plecy Arsenalu w walce o mistrzostwo Anglii. Podopieczni Deana Smitha wciąż znajdują się z kolei w strefie spadkowej i wydaje się że do końca będą uwikłanie w walce o utrzymanie. Zwłaszcza, że na Eithad „Lisy” wydawały się całkowicie bez szans.
I to potwierdził pierwszy kwadrans, w którym „Obywatele” ustawili sobie spotkanie. Już w piątej minucie po rzucie rożnym i lekkim zamieszaniu pod polem karnym Leicester, tuż zza „szesnastki” kapitalnym uderzeniem z pierwszej piłki popisał się John Stones. Piłkarze z niebieskiej części Manchesteru nie zamierzali zadowalać się jednobramkowym prowadzenie, co dało efekt niespełna dziesięć minut później. Po zagraniu ręką i sprawdzeniu sytuacji na wozie VAR, Darren England podyktował rzut karny dla gospodarzy, który na gola zamienił niezawodny Erling Haaland. Podopieczni Pepa Guardioli poczuli krew i przed upływem pół godziny gry zdobyli bramkę numer trzy. Niedokładność piłkarzy Leicester wykorzystał De Bruyne, który wyprowadził szybki kontratak i dograł piłkę do Haalanda. Norweski napastnik zrobił to, co w tym sezonie wychodzi mu fenomenalnie – bez największych problemów po raz drugi w to popołudnie zdobył gola. Z każdą upływającą minutą goście wyglądali na coraz bardziej bezradnych. Pomimo tego, że w końcowych minutach gracze Deana Smitha próbowali przedostać się pod pole karne Edersona, w pierwszej połowie nie istnieli. Zaledwie 25% posiadania piłki, żadnego celnego strzału i brak pomysłu na skonstruowanie akcji – no nie, tak przeciwko „Obywatelom” grać nie można.
Mając w perspektywie rewanżowe spotkanie z Bayernem w środę i bezpieczny wynik na boisku, Pep Guardola stopniowo ściągał swoich kluczowych graczy, dając szansę dublerom. Nie zmieniło się jednak to, że piłkarze z Manchesteru wciąż dominowali na murawie. Kwadrans po wznowieniu gry świetną szansę miał Mahrez, jednak kapitalną interwencją popisał się Iversen. Gospodarze wciąż parli do przodu, co zemściło się na kwadrans przed końcem meczu. Po rzucie rożnym dla „Lisów” i delikatnym „bilardzie” w polu karnym City, piłka trafiła pod nogi Kelechi Iheanacho, któremu nie pozostało nic innego, jak dobić piłkę do pustej bramki. Pomimo ambitnej walki do ostatniej minuty, Leicester nie było w stanie ponownie zagrozić bramce Edersona, co nie oznacza, że brakowało emocji. Po jednej z akcji ofensywnej "Lisów" bardzo możliwe, że piłka uderzyła w rękę któregoś z defensorów City w polu karnym, jednak gwizdek arbitra oraz sędziowie na wozie VAR milczeli, a chwilę później Iheanacho obił lewy słupek gospodarzy. Ostatecznie - mimo wszystko w pełni zasłużenie - trzy punkty pozostały na Eithad Stadium.
Manchester City – Leicester 3:1 (3:0)
Bramki: 5’ Stones, 13’(k.), 25’ Haaland – 75’ Iheanacho
City: Ederson – Walker, Dias, Laporte – Stones (46’ Akanji), Rodri (53’ Phillips), De Bruyne (62’ Palmer), Silva – Mahrez, Haaland (46’ Alvarez), Grealish (74’ Gomez)
Leicester: Iversen – Faes, Soyoncu, Souttar – Kristiansen (46’ Thomas), Dewsbury-Hall (62’ Praet), Ndidi (87' Daka), Tielemans (62’ Mendy), Castagne – Vardy (46’ Iheanacho), Maddison
Żółte kartki: Silva - Soyoncu
Sędzia: Darren England