Volvo XC40 T5 AWD MOMENTUM [TEST]
- Dodał: Tomasz Małycha
- Data publikacji: 03.12.2018, 22:25
Od samochodu klasy premium można wymagać więcej. Natomiast, jeśli ten sam pojazd został wybrany samochodem roku, to oczekiwania stają się naprawdę wysokie. Czy najmniejszy SUV od Volvo faktycznie okaże się być jeżdżącym ideałem?
Szwedzi, będący już od paru lat w ofensywie modelowej, doszli do wniosku, że dwa SUV-y w ofercie to za mało dla tak dużego, innowacyjnego producenta. I rzeczywiście, nie sposób się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, bowiem oba modele (XC60 i XC90) należą do samochodów dość pokaźnych rozmiarów, którymi ciężko zmieścić się w ciasnych uliczkach czy zaparkować na parkingu przed Ikeą.
XC40 jest inne. Dużo bardziej młodzieżowy, lifestyle'owy design wskazuje na młodszą grupę docelowych odbiorców. Oczywiście, ciężko nie zauważyć w jego wyglądzie typowego, szwedzkiego, surowego charakteru, tak charakterystycznego dla samochodów tej marki. Kupujący ma możliwość popuszczenia wodzy fantazji i zamówienia różnych odważnych konfiguracji. Dla przykładu - nadwozie prasowego XC40 pokryte zostało dwoma nietypowymi, pastelowymi kolorami. Całość jest zwarta i zdecydowanie ma prawo się podobać.
Podobnie sprawy mają się we wnętrzu. Tutaj również króluje szwedzka prostota, urozmaicona różnymi smaczkami. Przykład? Aluminiowe dekory dookoła ozdobione zostały matowymi prostokątami, tworzącymi coś na wzór szachownicy. W nocy oświetlane są one ambientowymi paskami diod LED, tworząc bardzo przyjemny dla oka wzór. Podobnym smaczkiem jest metka przyszyta do oparcia w fotelu pasażera z flagą Szwecji i napisem “Made by Sweden”. Są to detale, dzięki którym wiemy, że obcujemy z samochodem premium.
Jest jednak jeden, dość istotny “szczegół”, który burzy to odczucie. Konsola środkowa nie jest sztywno połączona z kokpitem, przez co pod naciskiem przesuwa się względem niej o parę centymetrów, nie wydając jednak przy tym niepotrzebnych dźwięków. Brakuje więc odczucia solidności, jednak ta drobnostka nie denerwuje w czasie jazdy. Nie można tego niestety powiedzieć o podłokietniku, który w wyniku fatalnej pomyłki projektowej… skrzypi pod naciskiem. Z początku drobna błahostka, która z każdym przejechanym kilometrem denerwowała coraz bardziej. Doprawdy, nie potrafię zrozumieć, jak można było dopuścić do czegoś takiego w samochodzie, który w całości wzbudza uznanie jakością i ciszą.
Pod względem praktyczności nie ma zaskoczeń. Mimo napompowanego nadwozia, wnętrze pozostało dość "przytulne". Z tyłu dorośli nie będą mogli narzekać na przestrzeń na nogi, choć ciężko dopatrywać się jej nadmiaru. Podobnie z bagażnikiem, który sprawia wrażenie dość skromnego, ale znaczna część jego pojemności "schowana" jest pod podwójną podłogą. Są dwa haczyki na torby, wyjście 12V i miejsca do montażu siatki na podłodze. Dodatkowo walor praktyczny poprawia możliwość otwierania i zamykania klapy bagażnika gestem kopnięcia pod zderzakiem. Trzeba tylko pamiętać, że czujnik nie jest umieszczony pośrodku, lecz mniej więcej na wysokości litery "V". Od momentu, gdy dowiedziałem się gdzie kopać, funkcja działała bezbłędnie.
W kwestii prowadzenia Volvo trzyma się swojej utartej ścieżki i po małym SUV-ie ciężko się było spodziewać czegokolwiek odmiennego. XC40 jest więc samochodem bardzo neutralnym, nie zachęca do dynamicznej jazdy, a dzięki niebagatelnej masie własnej (1743 kg!) sprawia wrażenie stabilnego nawet przy wysokich prędkościach. Również za sprawą wysokiej pozycji za kierownicą budowane jest wrażenie prowadzenia małego czołgu. Z drugiej jednak strony zawieszenie powinno pozwalać na nieco mniejsze przechyły boczne, bo przy gwałtownych manewrach występuje syndrom podpierania się lusterkami. Niestety, wrażenie prowadzenia pojazdu opancerzonego jest wsparte przez jednostkę napędową...
Volvo XC40 jest jednym z przedstawicieli nowej gamy modelowej szwedzkiej marki, której jednym ze znaków rozpoznawczych są pomniejszone silniki. Czterdziestka w bazowej wersji posiada trzycylindrową jednostkę 1.5, pozostałe opcje to różne odmiany mocowe dwulitrowego silnika. W testowanym egzemplarzu uświadczyć można było najmocniejszej, 247-konnej wersji motoru, co wspominam z żalem po dziś dzień.
Wersja T5 bynajmniej nie powoduje szybszego bicia serca, chyba, że kierowca spojrzy na monit chwilowego spalania. Mimo że - według deklaracji producenta - pierwszą setkę powinniśmy osiągnąć po 6,5 sekundy, to w praktyce wynik ten jest dławiony do ponad ośmiu. Największy udział w tym ma kastrowanie momentu obrotowego na niskich obrotach, które Volvo stosuje w swych nowych samochodach. Mimo wciskania pedału gazu w podłogę z siłą prasy hydraulicznej, przez pierwsze dwie sekundy przyspieszenie porównywalne jest do Fiata Pandy 1.2, ciągnącego przyczepę Niewiadów. Zupełnie nie rozumiem takiego posunięcia, szczególnie w 247-konnym samochodzie, w którym moc przekazywana jest na wszystkie cztery koła, w dodatku o niemałej szerokości.
Duża moc, napęd na cztery koła, ogromna masa… Sami rozumiecie, to nie mogło się nie odbić na spalaniu. Przy bardzo spokojnej jeździe w trasie udało się zejść do 6,7l/100 km, jednak podróż ta niewiele miała wspólnego z dynamiką. Przy delikatnym obchodzeniu się z gazem w mieście każdy słupek (naliczany co 10 km) średniego spalania poniżej liczby 15 był powodem do dumy. Dla mnie takie wartości są szokująco wysokie, w porównaniu do oferowanej dynamiki, choć rozumiem, że dla części osób wydających ćwierć miliona złotych na samochód wielkościowo zbliżony do Golfa, problem nadmiernego zużycia paliwa nie jest czynnikiem decydującym o zakupie. Ja jednak skłaniałbym się ku wersji T4, która, dysponując mocą 190 KM, nie powinna być zawalidrogą, a przy tym średnie spalanie nie będzie tak duże.
Mówisz Volvo, myślisz… bezpieczeństwo. W tym aspekcie nic się nie zmieniło. Szwedzi pozostali pionierami w dziedzinie ochrony uczestników ruchu. W testowym egzemplarzu do dyspozycji były chyba wszystkie dostępne systemy. Aktywny tempomat wspierany był przez asystenta pasa ruchu, który w przeciętny sposób utrzymuje auto na drodze (korekty są wykonywane nieco za późno, przez co ma się efekt szarpania). Chyba najbardziej na bezpieczeństwo w nocy wpływają światła, stąd też tak często wspominam o nich w testach. Te w XC40 są po prostu perfekcyjne. O tym, że reflektory w technologii Full-LED świecą jasnym światłem o idealnej temperaturze barwowej chyba nie muszę mówić. Szkoda, że asystent świateł drogowych jest pasywny, czyli w momencie zbliżania się do innego samochodu po prostu wyłączy górną część snopu światła, a nie "złapie" go w ciemny wycinek, jak potrafią zrobić topowe światła w większych modelach tego producenta.
Najmniejszy SUV z rodziny Volvo z pewnością nie jest potomkiem wydziedziczonym z dorobku swych krewnych. Mimo “pomniejszenia”, szwedzkie auto nadal pozostało dokładnie takie, jakie oczekiwania mieli co do niego jego dotychczasowi klienci - bezpieczne, ciche, komfortowe i niemal w całości dobrze wykonane. Czy tytuł Samochodu Roku jest zasłużony? Najlepszą oceną jest zawsze zainteresowanie klientów, a popyt na XC40 przerósł nawet oczekiwania producenta.
Tomasz Małycha
Redaktor działu Motoryzacja, twórca projektu KozackieSamochody.pl, z zamiłowania fotograf motoryzacyjny