Oscarowe dzieła, które pojawiły się nie tylko na wielkim ekranie

  • Data publikacji: 06.05.2018, 09:15

Przełom lutego i marca co roku jest gorącym okresem dla każdego, kto swoje życie związał z filmem. O nominacjach do Oscarów mówi się już wcześniej – głosujemy w ankietach, dyskutujemy, oceniamy. Przyznane nagrody nie zawsze wędrują do tych, o których było najgłośniej: zwykły widz często jest zaskoczony werdyktem. Gdyby zastanowić się, co podlega naszej ocenie, tej typowo amatorskiej, jakie kryteria by się tam znalazły?


Ludzie odpowiadają różnie: spora część ocen skupia się głównie na przedstawionej historii, emocjach, jakie wywołuje i wrażeniach, jakie po sobie pozostawia. Wiele z nas zwraca także uwagę na grę aktorską i charakteryzację. Dla innych znów ważna jest muzyka, sceneria czy efekty specjalne. Oscary przyznawane są w niemal wszystkich tych kategoriach osobno, jednak ta najważniejsza – za najlepszy film – to połączenie tak wielu czynników, o których zwykły widz często nie zdaje sobie sprawy. Co jednak musi kryć się w takim dziele, by zostało ono docenione tak wysoką nagrodą?


Choćby w filmie zagrali najlepsi aktorzy i pracowali najlepsi charakteryzatorzy, choćby wykorzystać najpiękniejszą muzykę, efekty specjalne i wykazać się wyjątkową dbałością o szczegóły – film nie będzie wiele warty, jeśli przedstawiona historia nie porwie widza i nie sprawi, że na czas seansu przeniesie się on do innego świata. W historii kinematografii znajdzie się kilka takich pozycji, które prawdopodobnie nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie ich powieściowi poprzednicy. Do takich tytułów należy chociażby film Tamte dni, tamte noce w reżyserii Luci Guadagnino.


Tamte dni, tamte noce kojarzy się z zachwycającą muzyką Sufjana Stevensa, niesamowitymi widokami i charyzmą Włochów. Jednak to nietypowa historia sprawiła, że tak wiele się o nim mówi. To losy dwóch młodych mężczyzn i łączące ich uczucie jest głównym tematem filmu. To opisana w powieści delikatność, powoli rozbudzające się pożądanie, radość ze wspólnie spędzonych chwil, a w końcu tęsknota stworzyły dobrą podstawę pod film. To słowa tak umiejętnie układały się w obrazy, które później pojawiły się na wielkim ekranie.


Jednak w tegorocznych nominacjach do Oscarów znajduje się kilka pozycji, które najpierw zostały sfilmowane, a dopiero później ukazały się jako tytuły książek. Wśród nich wyróżnić można chociażby laureata nagrody, film Kształt wody w reżyserii Guillermo del Toro. Historia głuchoniemej woźnej pracującej w laboratorium, od lat wykonującej te same czynności przeradza się w niezwykłą, magiczną opowieść, którą docenili krytycy. Jakiś czas później światło dzienne ujrzała także książka o tym samym tytule. Obrazy, które mogliśmy widzieć tylko na ekranie, dzięki słowom miały szansę urzeczywistnić się także w wyobraźni.


Jak to się najczęściej okazuje, najlepsze scenariusze pisze samo życie. Z życia powstały też kinowe dzieła takie jak Czas mrokuDunkierka. Pierwszy tytuł opowiada historię Winstona Churchilla w przełomowym dla niego momencie. Zarówno krytycy, jak i większość widzów zgodziła się, że film ten to kino jednego aktora, Gary’ego Oldmana, który zagrał główną rolę i został za nią doceniony Oscarem. Charyzmatyczna postać, dbałość o szczegóły i widoczna dla obserwatora naturalność odgrywanego bohatera sprawiły, że sale kinowe tak chętnie i często zapełniały się widzami po brzegi. Przekazanie tych wartości słowami wydaje się bardzo trudne, a wręcz niemal niemożliwe. A jednak powstała także książka Czas mroku, co pokazuje, że jako odbiorcy wciąż chcemy czytać i doświadczać emocji we własnej wyobraźni, niekoniecznie wprost.


Filmów tworzonych na podstawie książek przez lata powstało wiele i często przyciągały one rzesze widzów. Wśród nich znajdowała się także duża część fanów powieści, ciekawych, jak ich wizje zostaną zobrazowane. Jednak jak widać, wśród tegorocznych nominacji do Oscara znajduje się kilka tytułów, które najpierw urzeczywistniły się na wielkim ekranie, a dopiero później przybrały postać książki. Czy można na podstawie tego wnioskować, że wbrew wszelkim pozorom brakuje nam słowa pisanego, okazji do wykorzystania naszej wyobraźni?