
Francja bez premiera. Sebastien Lecornu podał się do dymisji po zaledwie miesiącu
- Data publikacji: 06.10.2025, 11:20
Francja po raz kolejny znalazła się w politycznym impasie. Premier Sebastien Lecornu, który objął urząd zaledwie kilka tygodni temu, złożył rezygnację. Prezydent Emmanuel Macron przyjął jego dymisję, kończąc tym samym najkrótszy okres urzędowania premiera w historii V Republiki.
Najkrócej urzędujący premier Francji
Sebastien Lecornu został powołany na stanowisko premiera Francji 9 września. Jego misja miała być próbą ustabilizowania sytuacji politycznej po serii nieudanych prób utworzenia rządu. Jednak zaledwie po niespełna miesiącu od objęcia funkcji Lecornu ogłosił rezygnację. Powodem była fala krytyki, jaka spadła na niego po zaprezentowaniu składu nowego gabinetu.
Ogłoszony w niedzielę skład rządu nie przyniósł większych zmian w porównaniu do poprzedniego gabinetu. Ministrem gospodarki i finansów miał zostać Roland Lescure, a resort dyplomacji miał nadal prowadzić Jean-Noel Barrot. W swoich funkcjach pozostawiono także Bruno Retailleau (MSW) i Geralda Darmanina (sprawiedliwość). Bruno Le Maire, dotychczasowy minister finansów, miał przejąć resort obrony.
Krytyka ze strony opozycji i własnego zaplecza
Skład rządu wywołał ogromne kontrowersje. Zarówno lewicowa Francja Nieujarzmiona (LFI), jak i prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) uznały, że nowy gabinet jest jedynie kontynuacją dotychczasowej polityki prezydenta Macrona. Lider RN Jordan Bardella nazwał rząd Lecornu „gabinetem ostatnich macronistów” i wezwał prezydenta do rozwiązania parlamentu.
Również Republikanie, którzy mieli wspierać mniejszościowy rząd, nie kryli niezadowolenia. Negocjacje dotyczące poparcia gabinetu zakończyły się fiaskiem, a część partii otwarcie zapowiedziała złożenie wotum nieufności.
Trudne negocjacje i napięcia w parlamencie
Premier Lecornu próbował wypracować kompromis w sprawie budżetu na 2026 rok. Planował wdrożenie reform oszczędnościowych, które miały ograniczyć rosnący deficyt i zadłużenie państwa. Jednak brak stabilnej większości parlamentarnej uniemożliwił skuteczne działanie.
Opozycja od początku zapowiadała, że nie udzieli rządowi wotum zaufania. W debacie publicznej coraz częściej pojawiały się wezwania do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Niektórzy politycy lewicy i prawicy sugerowali nawet, że to prezydent Macron powinien ponieść polityczną odpowiedzialność za przedłużający się kryzys.
Kolejny rząd, kolejny kryzys
Francja od miesięcy zmaga się z niestabilnością polityczną. Po przedterminowych wyborach w 2024 roku żadne ugrupowanie nie zdobyło większości pozwalającej samodzielnie rządzić. W ciągu roku kraj miał już trzech premierów – Michela Barniera, Francoisa Bayrou i teraz Sebastiena Lecornu. Wszystkie gabinety upadły z powodu braku poparcia w parlamencie.
Dziennik Le Figaro już wcześniej przewidywał, że upadek rządu Lecornu jest kwestią czasu. Gazeta zwracała uwagę na coraz większy rozłam pomiędzy centrowym obozem prezydenta Macrona a Republikanami, którzy mieli współtworzyć rząd. Zaufanie między tymi ugrupowaniami – jak pisał dziennik – zostało całkowicie utracone.
Co dalej z francuską polityką?
Po dymisji premiera Francja stoi przed kolejnym politycznym wyzwaniem. Brak większości parlamentarnej sprawia, że utworzenie stabilnego rządu staje się niemal niemożliwe. Coraz głośniej mówi się o konieczności rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów.
Prezydent Macron nie skomentował jeszcze, kto zastąpi Lecornu na stanowisku premiera. Wiadomo jednak, że decyzja będzie miała kluczowe znaczenie dla przyszłości jego politycznego obozu, który w ostatnich miesiącach traci poparcie w sondażach.
Dymisja Sebastiena Lecornu to kolejny dowód na głęboki kryzys polityczny, w jakim znalazła się Francja. Niestabilność władzy, brak porozumienia między ugrupowaniami i narastające społeczne niezadowolenie sprawiają, że przyszłość francuskiego rządu pozostaje niepewna. Francuzi coraz częściej oczekują od swoich liderów realnych działań, a nie kolejnych zmian personalnych na szczytach władzy.