NBA: Hawks pokonali Bucks, 48 punktów Younga
- Dodał: Andrzej Kacprzak
- Data publikacji: 24.06.2021, 10:50
W pierwszym meczu finału konferencji wschodniej Atlanta Hawks niespodziewanie ograli Milwaukee Bucks 116:113. Bohaterem spotkania został rozgrywający Hawks - Trae Young, który zdobył aż 48 punktów.
Pierwszy mecz tej serii rozgrywany by w Milwaukee. Miejscowi Bucks podejmowali rewelację sezonu - Atlantę Hawks. Drużyna gości, zbudowana wokół młodego rozgrywającego Trae Younga po drodze do finału bez większych problemów uporała się z nowojorskimi Knicks, oraz po niezwykle zaciętej serii, w której potrzebny był mecz numer 7 z ekipą Philadelphii 76ers. Drużyna z Milwaukee z kolei już w pierwszej rundzie wzięła srogi rewanż za ubiegłoroczną porażkę, eliminując Miami Heat w zaledwie czterech meczach. W kolejnej rundzie Bucks mierzyli się z Brooklyn Nets i wydawali się być w niezwykle trudnej sytuacji, przegrywając 2:0. Rywali z Brooklynu prześladowały jednak kontuzje, m.in. Kyriego Irvinga oraz Jamesa Hardena. Gracze ze stanu Wisconsin zdołali więc odwrócić losy serii i pomimo fenomenalnych występów Kevina Duranta, wygrali w całej serii 4:3.
Od samego początku mecz był bardzo wyrównany. W pierwszej kwarcie zaobserwować mogliśmy dwa zupełnie różne style gry. Pierwszy - zespołu z Atlanty w przypadku którego każda akcja przejść musiała przez ręce Trae Younga, który już w pierwszej kwarcie zanotował 12 punktów. Po drugiej stronie mieliśmy zespół z Milwaukee, który grał bardziej drużynowo, wyciągając wnioski z poprzednich lat, gdzie w play-offach ograniczenie poczynań Giannisa Antetokounmpo było niemal równoznaczne z wygraną. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 28:25 dla gospodarzy. Na początku drugiej kwarty wydawało się, że zgodnie z oczekiwaniami Bucks odskoczą rywalom, bowiem zbudowali wówczas już 10 punktów przewagi. Trwało to jednak zaledwie moment, zaraz po tym Trae Young zdobył 8 punktów z rzędu i sytuacja wróciła do normy. Ostatecznie w drugiej kwarcie znów minimalnie lepsi okazali się gospodarze, którzy na przerwę do szatni schodzili z pięciopunktowym prowadzeniem.
Początek drugiej połowy przyniósł dużą zmianę. Zespół z Atlanty zaczął grać agresywniej (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i szybko zdołał odrobić straty. Dalej świetnie prezentował się Trae Young, ale otrzymał wtedy również olbrzymie wsparcie od Johna Collinsa oraz Clinta Capeli. Obaj Panowie zaczęli regularnie punktować, a do tego fantastycznie zbierali piłkę. Łącznie wykonali 34 zbiórki w tym aż 9 zbiórek w ataku. W efekcie zespół gości po świetnej trzeciej kwarcie schodził na przerwę przed ostatnią partią na trzypunktowym prowadzeniu. Ostatnia kwarta rozpoczęła się od bardzo wyrównanej gry, jednak stopniowo ekipa gospodarzy zdawała się przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę. Na 4 minuty przed końcem spotkania po fantastycznej serii Giannisa Antetokounmpo i Jrue Holidaya, Bucks objęli prowadzenie 105:98. W kolejnych minutach przypomniała o sobie jednak wspominana już trójka z Atlanty, która trafiała bardzo ważne rzuty i w efekcie znów znaleźli się na prowadzeniu 112:111. Następnie w ostatnich kilkunastu sekundach gry pojedynkowali się na linii osobistych Giannis Antetokounmpo oraz Trae Young i obaj nie zawiedli, jednak na 4.6 sekundy do końca spotkania Bucks musieli trafić trójkę, aby wyrównać i wymusić dogrywkę. Ostatni rzut należał do Khrisa Middletona, który spudłował, dzięki czemu Atlanta objęła prowadzenie w serii 1:0. Właśnie postawa Middletona może okazać się kluczowa dla losów serii. Zawodnik Bucks w tych play-offach bierze na siebie niezwykle dużo rzutów, jednak rzadko kiedy przekracza skuteczność choćby 40%, a w tym meczu trafił zaledwie 6 ze swoich 23 rzutów. Nie można oczywiście przejść obojętnie również wobec występu Trae Younga. Gwiazda Hawks zdobyła w tym meczu 48 punktów, do których doliczyć należy również 11 asyst, fantastyczny występ.
Milwaukee Bucks - Atlanta Hawks 113:116 (28:25, 31:29, 26:34, 28:28)
Andrzej Kacprzak
Pasjonat sportu i rocka. Piszę głównie o piłce nożnej, koszykówce, tenisie oraz Formule 1.