PlusLiga: Bełchatów z potknięciem, ale i z trzema punktami
- Dodał: Aleksandra Suszek
- Data publikacji: 15.10.2022, 17:06
Dwa sąsiadujące ze sobą w tabeli zespoły, które niegdyś zajmowały czołowe miejsca w klasyfikacji, po czterech kolejkach walczą o dostanie się do pierwszej trójki. Bełchatowianie gościli u siebie siatkarzy z Gdańska. Pomimo potknięcia w pierwszej partii gospodarze zapewnili sobie kolejne trzy cenne punkty.
Bełchatowianie jako pierwsi zaproponowali rywalom skuteczne ataki i po kilku udanych akcjach w wykonaniu Bieńka odskoczyli na 7:3. Zawodnicy Trefla mieli problem z ustawieniem dobrego przyjęcia, jednak jak już im się udało je ustabilizować, zazwyczaj wygrywali dłuższe wymiany. Tym samym po chwili był remis, ale przyjezdnych męczyły błędy w polu serwisowym. Gospodarze powtórzyli serię z początku partii, ponownie wychodząc na trzy "oczka" zapasu. Lanza postraszył gdańszczan na zagrywce i zareagować musiał trener Trefla. Długo goście musieli gonić wynik, aż doprowadzili do stanu 21:21 bo dużo dobrego zrobił Bołądź. Końcówka była jedynym, ale najlepszym momentem do tego, by Gdańsk odwrócił losy tej partii - zdobyli piłkę setową, a w zwycięstwie pomógł im Lanza, który tym razem nie posłał dobrej zagrywki.
Równie dobrze gospodarze zaczęli drugą partię, bo niedokładności rywali doprowadziły do wyniku 3:0. Łomacz trochę postał na 9. metrze i gdy prowadzenie Skry wzrosło do pięciu punktów, trener Juricic musiał interweniować. Gdańszczanie mieli umiejętność szybkiego powrotu do gry i część strat szybko odrobili, ale też bełchatowianie nie chcieli popełnić błędu z początku meczu. Lepiej grali w ofensywie i pozwalali przeciwnikom jedynie na grę punkt za punkt. Nawet Wlazły niewiele mógł pomóc drużynie i Skra prowadziła 19:15. Znów jednak końcówka miała niepewny scenariusz, bo gospodarze pozwolili zbliżyć się rywalom na dwa "oczka". Dobrze, że Kooy był na skrzydle, ale Kampa widział wszystko co działo się po drugiej stronie. Bełchatowianom udało się doprowadzić do piłki setowej, a kropkę nad "i" postawił Bieniek.
Miejscowi złapali wiatr w żagle i cały czas utrzymywali równy poziom. Gdańszczanie też im tego zadania nie utrudniali, bo nie do końca radzili sobie w defensywie - 5:2. Grę Trefla ciągnął głównie Bołądź, ale gdy Bieniek dołożył swój trzeci blok w tym spotkaniu, było już pięć "oczek" przewagi dla Skry. Gospodarze sporo akcji wygrywali przy swoim przyjęciu i przede wszystkim mieli kilku liderów na boisku. Dobrze radził sobie Kooy, a Łomacz często korzystał ze swoich środkowych. Najbliżej Trefl był przy stanie 14:12, gdy Nasevich posłał asa serwisowego, ale gospodarze szybko rozwiali wątpliwości co do dalszego scenariusza.
Czwarta partia mogła być tą decydującą i tak też chcieli ją poprowadzić gospodarze. Po świetnej zagrywce Atanasijevica prowadzili już 4:1 i mimo że Trefl był momentami na kontakcie z przeciwnikiem, to nie umieli przekroczyć bariery remisu. Bieniek też znalazł Kampę podczas swojego serwisu i cały czas wynik był po stronie Skry. Gdańszczanie często mylili się w ataku, a te błędne decyzje mściły się później w postaci strat. Miejscowi w końcówce mieli spory zapas 20:15 i nie wypuścili już tego zwycięstwa z rąk.
PGE Skra Bełchatów - Trefl Gdańsk 3:1 (23:25, 25:22, 25:21, 25:18)
Bełchatów: Kooy, Kłos, Łomacz, Lanza, Bieniek, Atanasijevic, Piechocki (libero) oraz Vasina, Musiał, Rybicki
Gdańsk: Urbanowicz, Kampa, Franchi, Niemiec, Bołądź, Sawicki, Perry (libero) oraz Wlazły, Droszyński, Nasevich, Zaleszczyk, Czerwiński
Aleksandra Suszek
Można powiedzieć, że piszę o wszystkim po trochu, ale w moim sercu gości głównie siatkówka.