Szukając istoty człowieczeństwa - „Pinokio” Guillermo del Toro [RECENZJA]
- Dodał: Daniel Sztyk
- Data publikacji: 17.12.2022, 19:00
Ciężko w niemal 130-letniej historii kina znaleźć klasyk literatury światowej, który doczekałby się aż tylu ekranizacji, co Pinokio Carla Collodiego. Opowieść o drewnianej kukle, która pragnie stać się prawdziwym chłopcem, to rodzaj opowieści, która skierowana jest do każdego. Czy jednak da się w jej temacie zaproponować coś świeżego? Czy można wnieść do tej historii jakiś rodzaj innowacji, który pozwoli na nowe jej odczytanie? Guillermo del Toro udowadnia, że w historii napisanej przez włoskiego prozaika nadal drzemie ogromny potencjał.
Od pierwszej do ostatniej sceny widać, że del Toro wiedział, jak chce opowiedzieć tę dobrze znaną historię. Nic w tym dziwnego, ponieważ Pinokio stanowi passion project meksykańskiego mistrza. Spieszę z informacją, że del Toro zmienia swoje marzenie w opus magnum. Nie będę nikogo trzymał w napięciu, dla mnie Pinokio to najlepszy film w dorobku uhonorowanego Oscarem twórcy oraz przykład na to, że animacja poklatkowa trzyma się świetnie. Może nawet jest w życiowej formie.
Co zatem czyni najnowszą adaptację Pinokia zupełnie świeżym spojrzeniem na wydaną w 1883 roku powieść? Przede wszystkim del Toro uruchamia tutaj wątki, które do tej pory nie stanowiły osi fabuły Pinokia. Meksykanin nie boi się pokazywać absurdu związanego z włoskim faszyzmem XX wieku. Nie boi się również zadawać pytań odnośnie do wiary. To, co jednak stanowi najsilniejszy punkt tej wersji Pinokia, to pytania o istotę człowieczeństwa. Zgadzam się z tym, że napisana przez Collodiego historia zawsze traktowała o drodze do poznania odpowiedzi na pytanie co znaczy być człowiekiem?. Del Toro idzie jednak kilka kroków dalej i rezygnuje z zadawania prostych pytań, rezygnuje też ze stałego powtarzania frazy o byciu prawdziwym chłopcem oraz w sposób bardzo dojrzały pokazuje dwoistość naszego świata, w którym, obok ciepła rodzinnego, znajdują się ludzkie tragedie. To także znakomity traktat o godzeniu się z przeszłością, ale i przyszłością.
Nie można przemilczeć geniuszu, który objawia się tutaj nie tylko w warstwie scenariuszowej, ale i wizualnej. Nowy animowany Pinokio wygląda po prostu doskonale. Zbudowane na potrzeby filmu figurki są przepiękne (szczególne wrażenie zrobili na mnie Pinokio i Świerszcz), a cały świat jest tak artystycznie zróżnicowany, że nawet na chwilę nie poczujemy monotonii, która mogłaby wynikać z faktu, że cały czas oglądamy te same obrazy. Jeśli nagradzać w tym roku jakąś bajkę, to na pewno tą, bo przekroczone zostały tutaj kolejne granice geniuszu, który drzemie w sztuce jaką jest film animowany.
Przed premierą tego obrazu można było mieć wątpliwości, bo przecież jak przełożyć charakter pisma Guillermo del Toro na język animacji kierowanej do dziecka? Okazało się jednak, że Pinokio to bardzo wdzięczny materiał dla Meksykanina, który świetnie rezonuje z poetyką reżysera Kształtu wody. Jest trochę magii, jest trochę strachu, ale jest też olbrzymia ilość empatii. Jeśli chodzi o sam fakt, do jakiego rodzaju odbiorcy produkcja del Toro jest skierowana, to wydaje mi się, że najlepiej będą bawić się na niej nieco starsze dzieci. Absolutnie nie jest to żaden zarzut, ponieważ już nieraz w historii kina byliśmy świadkami animacji kierowanych do nieco dojrzalszego widza (przykład animacji Tima Burtona).
Nie wiem czy Pinokio jest swego rodzaju zapowiedzią rewolucji w świecie animacji. Wiem jednak, że to na pewno najlepsza animacja 2022 roku, która na długo zamieszka w moim sercu. Ta interpretacja klasyka włoskiej literatury pozostanie dla mnie tą najlepszą, tą która wyciąga pełnię potencjału opowieści o drewnianym chłopcu. Magia, piękno i czyste łzy – tego właśnie szukam w kinie.
Moja ocena: 9,5/10
Daniel Sztyk
Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com